
Dziś od rana świeciło słońce. W parku śpiewały ptaki i pachniało wiosną. Nastrój udzielił się także radnym. Radny Karol Masztalerz, który jest posiadaczem wspaniałej kolekcji cudnych krawatów w pluszowe misie i koniki na biegunach, tym razem włożył krawat, który rozbił nasze posiedzenie w puch!
Krawat przedstawiał niebieskie niebo, na którym świeci złote słońce, na zielonej trawce biegają zaś dzieci i grają w piłkę. Jedno z dzieci lata w powietrzu unoszone przez balonik czy tez wiatraczek. No i się zaczęło.
Najpierw zasłonięto okna, bo wpadało za dużo słońca. Potem radny zapiął marynarkę, bo przecież świeciło słońce z krawata. Ale było już za późno! Już w głowie radnych i wiatraczek i piłka na zielonej trawce.
Najpierw więc jeden z radnych zaproponował, aby z porządku obrad zdjąć kilka punktów. „Zdejmujcie co chcecie, ale tego akurat punktu nie zdejmujcie, bo możemy stracić w sądzie 10 mln złotych” zaapelował Pan Prezydent. Uchwała intencyjna, czyli o niczym nie decydująca. Określająca tylko intencję, czyli zamiar radnych. Zagłosowanie pozwoliłoby miastu uniknąć w sądzie odszkodowania w wysokości 10 mln. Ale jak już wspomnieliśmy, wiatraczek i motylki. Kto by się tam przejmował walizką pełną milionów?!!! Radni uchwałę z porządku obrad zdjęli. Dlaczego? Nie wiadomo! Ot tak. Piłeczka!
Zanim ustalono porządek obrad minęła godzina. Dwa następne punkty też godzina. Minęło południe, przed nami 40 punktów, za nami trzy! Wiatraczek, motylki! Zdekomunizować Aleksandra Węgierkę! Gramy w berka?
Uchwała w sprawie zawarcia porozumienia. Pół miliona złotych na przyjazd młodzieży w ramach Fundacji Konferencji Episkopatu. Wszyscy za. Jeden się wstrzymał. "Czemu się wstrzymałeś?" pyta inny radny. „Szatan mnie opętał” odpowiada ten wstrzemięźliwy. Bo też, co komu szkodzi, że 840 uzdolnionych młodych ludzi przyjedzie z całego kraju do Białegostoku? Toż to licealiści! Jak zobaczą nasze miasto, to będą chcieli tu przecież studiować i zamieszkać. Czy to nie warto wydać tych kilka złotych, aby pozyskać prawie 1000 uzdolnionych młodych ludzi z całego kraju!
Przedłużamy ulicę Wiślaną. Zatwierdzamy tablicę Peowiaków. Pani Elżbieta Zubrycka, która się przedstawia jako „jedna z najstarszych mieszkanek Białegostoku, której wszędzie pełno” i która od trzech lat zabiegała o tą tablicę, zapyta później „Dlaczego mnie nie zaprosiliście?”. Pani Elżbieta dowiedziała się bowiem przypadkiem. Przyszła, gdy już było wszystko uchwalone. I było Jej trochę przykro.
Podczas przerwy obiadowej (Tak, tak! Już przerwa!) Pani Elżbieta zaprosiła mnie na rozmowę i opowiedziała, jak to w 1941 roku została wywieziona wraz z mamą na Syberię. I co też tam się działo. I jak wróciła z mamą, 17 lutego 1946 roku. I jak dopiero 50 lat po wojnie wydobyła sztandar POW ukryty przez Jej ojca, który został rozstrzelany. I o tym, jak w Muzeum Wojska w Białymstoku na Jej widok wszyscy bledną, ponieważ Pani Elżbieta upomina się o portrety generała Andersa i Sikorskiego. Zadaje pytania o sztandary schowane ponoć gdzieś w podziemiach muzeum. O z Panią Elżbietą nie ma żartów! Potrafi odwiedzić i gabinet Prezydenta i Wojewody. Nie da się zbyć byle czym! „Alejki w parku wyglądają gorzej niż w 1946” oznajmiła kiedyś konserwatorowi na Komisji Kultury.
Tymczasem kończy się przerwa obiadowa. Radni wracają najedzeni. Jeden już drzemie. Reszta się uśmiecha. Cichutko, nie budźmy! Co tam mamy w porządku obrad? Plany zagospodarowania. Uporamy się z tym szast prast. I rzeczywiście. Po godzinie, wszystko było zatwierdzone. Cuda!
Odpowiedzi na interpelacje. „Jednego dnia poprosiłem o kosz na śmieci, a następnego dnia kosz już stał! Panie Prezydencie – kocham pana! Mam nadzieję, że odtąd wszystkie interpelacje będą załatwiane w tym tempie”. „Ja zaś chciałem prosić o wsparcie pociągu do Walił. Kosztuje to 12 tysięcy złotych, a trasa jest bardzo ciekawa. Puszcza Knyszyńska, można się wybrać z rowerem lub z dziećmi. Można poleżeć na trawie”. Słowo daję! Tak było powiedziane. I już wszyscy siedzą rozmarzeni. Radny Masztalerz nadal marynarkę ma zapiętą, ale słoneczko z krawata świeci nawet przez marynarkę.
Godzina 17 i koniec sesji.
Wybiegają radni na zieloną trawkę. Ulica Mickiewicza skąpana w słońcu. Przechodnie pozdejmowali płaszcze i spacerują w samych marynarkach. Wiosna i radość! Gdzieś tam w dalekim świecie wojny i zamieszki. Policja bije i aresztuje protestujących. A w Białymstoku, jeden z radnych założył krawat ze słoneczkiem i proszę!
Nawet przez moment zastanawiałem się, czy nie zamieścić zdjęcia tego krawata! Ale nadmiar słońca prowadzić może przecież do udarów i oparzeń.
PS. Kary za brak odśnieżania dały w tym roku miastu 190.000 zł. Wyobrażacie sobie, ile zaoszczędzilibyśmy, gdyby Karol założył krawat w grudniu?!
(Wojciech Koronkiewicz/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Panie Radny Pan jest super. W natepnycg wyborach zagłosuje na Pana