Reklama

Raport z sesji Rady Miasta w dniu 24 kwietnia 2017 roku – komedia omyłek

Sesja rozpoczęła się o godzinie 10:00. Jedna rzecz zwracała uwagę. Brak 8 radnych. W tym czasie odbywała się rozprawa i byli oni na sali sądowej. Ponadto radny Kazimierz Dudziński przebywa w szpitalu.

Nagle po podliczeniu głosów okazało się, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma większości. Problemy zaczęły się już podczas ustalania porządku obrad. Radni odrzucili uchwałę o dofinansowaniu pociągu do Walił. Przewodniczący poprosił o 15 minut przerwy, radny Tomasz Madras, który był gorącym zwolennikiem tego pomysłu, a podczas głosowania się wstrzymał poprosił o reasumpcję. Głosowanie zatem powtórzono. Tym razem 20 głosów za. Pociąg do Walił odjedzie.

Ale radni z sądu nadal nie wracają! Więc pojawiają się kolejne przerwy w obradach. I zwoływane są komisje. Dokładnie trzy.

Jest godzina 12:14 część radnych w końcu powróciła. Prawo i Sprawiedliwość ma znów większość, można zatem prowadzić obrady. Ale nad salą zawisło jakieś dziwne fatum, które co chwila powodowało zamęt. Podwyżki na wodę odrzucono. Podwyżki nieduże bo 2 grosze za 1000 litrów, przeciętny mieszkaniec Białegostoku zapłaciłby 38 groszy miesięcznie więcej. Czteroosobowa rodzina – 1,5 zł miesięcznie więcej. Wodociągi Białostockie zyskałyby w ten sposób 2 mln złotych rocznego dochodu. „Pieniądze te są nam potrzebne na inwestycje. Staramy się o unijne granty, gdzie potrzebny jest wkład własny. Wszystko co zarobimy, dalej inwestujemy. Im więcej zatem zarobimy, tym szybciej będą powstawały nowe odcinki sieci i nowe przyłącza, tym więcej białostoczan zostanie podłączonych do sieci” przekonywał prezes spółki. Ale radni odpowiedzieli, że zysk 7 mln 764 tysięcy i 234 złotych zapewnia spółce dość pieniędzy na dalszy rozwój.

Pojawiają się pytania o zyski pozostałych spółek miejskich.

- Czy spółki miejskie powinny przynosić zysk? Przecież utrzymują się z pieniędzy mieszkańców? – pytał jeden z radnych.

- Jak spółki przynoszą zysk jestem przez Was karcony, gdy przynoszą straty, również mnie atakujecie – odparł Pan Prezydent.

I tak sobie przyjemnie rozmawialiśmy. Zmodernizowane zostaną ulice Wietnamska i Skandynawska. Wietnamczycy i Skandynawowie się nie dołożą. Dołoży się natomiast granicząca z tymi ulicami gmina Choroszcz.

Powstanie ulica Jakuba Szapiro. Powstanie ulica Kazimierza Pużaka. Którego jeden z radnych nazwał socjalistycznym terrorystą i polskim Stalinem. Wiceprezydent Nikitorowicz odparł, ze owszem Kazimierz Pużak napadał na pociągi, ale działa w tej samej frakcji co Józef Piłsudski, w ten bowiem sposób zdobywano na zaborcach pieniądze na broń i konspiracyjną działalność. Kazimierz Pużak został zaś w 1947 roku aresztowany i skazany na 10 lat. Zmarł w więzieniu w Rawiczu. Nazywanie Go zatem „polskim Stalinem” jest kompletnie niedorzeczne. Ale najlepsze dopiero przed nami.

Oto bowiem głosować mamy uchwałę, by plac Uniwersytecki zmienił nazwę na Plac NZS-u. I wszyscy się z tym zgadzają. Co nie przeszkadza wcale, by nawzajem sobie czynić docinki i wypominki.

Na mównicy stanął Janusz Żabiuk „Do NZS-u należeli ludzie o rozmaitych poglądach i zapatrywaniach. Którzy pomimo różnic potrafili się wspólnie zjednoczyć. Miałem nadzieję, że nasz projekt sprawi, że również na tej sali zapanuje zgoda. Ze zdziwieniem słucham toczących się tu dyskusji”.

I nagle zrobiło się na sali cicho. I tak jakby ktoś otworzył okno. I jakby wpuścił świeżego powietrza. Nie na długo.

Wybieramy radnych do Komisji Budżetu Obywatelskiego. Miejsc jest siedem. Chętnych zaś dziesięciu. Z jednej strony powinno cieszyć to parcie, bo robota jest dość paskudna. Posiedzenia odbywają się w lipcu kiedy wszyscy wyjeżdżają na wakacje. Ponadto urzędnicy którzy biorą udział w komisji, naciskają aby posiedzenia odbywały się około godziny 14:00. Tak, aby zakończyć pracę o 16:00. Dla nich to normalka, zjada kilka pięter w dół. Tymczasem radni muszą porzucać swe zajęcia i jechać przez pół miasta. Wiem, bo sam dwa lata tak jeździłem. Więc ilość chętnych powinna cieszyć. Ale dobrze byłoby też, aby każdy klub reprezentowany był przez przynajmniej jednego przedstawiciela. Tymczasem nikt nie chce rezygnować. Trza będzie głosować. Zgadnijcie, który klub ma przewagę?

Przewodniczący proceduje trzy punkty dorzucone do porządku obrad. Dorzucone już, gdy Prawo i Sprawiedliwość miało większość. Ulgi biletowe dla osób z opozycji i podziemia antykomunistycznego. Ponoć osób tych jest niewiele. Nie więcej niż sto. Należy im się nasz szacunek. Ano należy.

Ulica Zbigniewa Simoniuka. „Ale powstał projekt uchwały obywatelskiej, aby w tym miejscu była ulica profesora Władysława Bartoszewskiego. Uszanujmy wolę tysiąca mieszkańców” mówi radny Masztalerz. „Na Dojlidach jest ulica Jacka Kuronia” odpowiada mu inny radny „Tam jest więc lepsze miejsce. Pod lasem. Bartoszewskiego na Dojlidy!”. Całe szczęście na mównicę wchodzi Stanisława Korolkiewicz z dawnego KPN-u, która opowiada nam, jak wspaniałym człowiekiem był Zbigniew Simoniuk. I że powinniśmy pamiętać o zwykłych ludziach, żyjących i działających wśród nas. „Przy całym szacunku dla Pana Zbigniewa Simoniuka, mam wrażenie że wybrali Państwo miejsce i czas nieprzypadkowo” mówi radny Masztalerz.

I oto przed nami uchwała dotycząca upamiętnienia Ludwika Zamenhofa. Referuje Przewodniczący Komisji Kultury Krzysztof Stawnicki. Na sali słychać docinki. Że przecież nie tak dawno mówił coś zupełnie innego. Ja się bardzo cieszę, że to właśnie radny Stawnicki referuje ten punkt. Errare humanum est. Tymczasem na sali pusto. W głosowaniu bierze udział 16 radnych. Gdzie są pozostali? Dlaczego pojawiają się w drzwiach dopiero po głosowaniu? To chcemy uczcić Doktora Esperanto, czy jednak nie?

Ostatnie dziesięć punktów procedujemy w kwadrans. Nie chcę już liczyć obecności radnych na sali. Ale mam wrażenie, że coś jest tu nie tak.

(Wojciech Koronkiewicz/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do