
Po tym co dziś zobaczyłem i usłyszałem, jest mi po prostu wstyd. Sesja rozpoczęła się z półgodzinnym opóźnieniem. Dlaczego? Dlatego, że do ostatniej chwili trwały posiedzenia komisji. Dlaczego posiedzenia komisji nie mogły się odbyć wcześniej? W czwartek Boże Ciało, święto religijne. Ale dlaczego żadna z komisji nie zebrała się w piątek? Dlaczego komisje zwołuje się od godzinie 9:00 i o 9:30? Dlaczego nie można ich zwołać o 8:00 lub 8:30? Nie wiem. Widziałem, że w tym samym czasie odbywały się dwie komisje równocześnie. Jak radni brać udział w dwóch komisjach jednocześnie? Pozostawiam to bez odpowiedzi.
Sesja się rozpoczyna. I do 25 punktów obrad dodawane są kolejne. Jest ich 8. Zgłosiłem projekt stanowiska dotyczący zakazu wstępu do Puszczy Białowieskiej. Choć Białowieża nie leży w granicach administracyjnych miasta Białegostoku. Ale to właśnie tu mieści się siedziba Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, której podlegają puszczańskie nadleśnictwa. Zbliża się okres wakacyjny, okres zbierania jagód i grzybów. Tymczasem mieszkańcy czy turyści, którzy wchodzą do Puszczy, mają być karani mandatami w wysokości 500 zł. Zdejmijmy zakaz wstępu.
Projekt upada. Radni jednego z klubów uważają, że to kwestia opowiadania się po jednej ze stron konfliktu. I że radni miejscy nie mają żadnego wpływu na decyzje RDLP. Mam zatem nadzieję, że kwestia poruszona zostanie w sejmiku województwa. Ludzie powinni mieć prawo zbierać jagody i grzyby.
Zostaje też zdjęty z porządku obrad punkt dotyczący ugody z konsorcjum Eiffage. Trudno mi to zrozumieć. Specjalnie z Warszawy przyjechali przedstawiciele kancelarii prawnej zajmującej się kwestią procesu i odszkodowań. Dlaczego nie mogliśmy ich wysłuchać? Wszyscy radni w swoich wystąpieniach podkreślali wagę tego procesu. Dlaczego zatem sami pozbawili się możliwości zadawania pytań celem rozwiania wszelkich wątpliwości i niejasności. Prezydent zwołał specjalną sesję rady Miasta, która zajmie się tylko tym tematem. Dlaczego nie można było tego zrobić dzisiaj?
Sprzedaż mieszkań komunalnych. W grudniu ubiegłego roku radni podjęli uchwałę zobowiązującą Urząd Miasta do sprzedaży mieszkań komunalnych. Mieszkańcy pismo złożyli i otrzymali odpowiedź, że nic z tego. Więc przyszli na sesję. Prezydent obiecał, że teraz sprzedaż mieszkań komunalnych ruszy. Ale tylko tam, gdzie już istnieją wspólnoty. Nie zakłada się tworzenie nowych wspólnot. Dobre i to. Myślę, że do tematu jeszcze powrócimy.
Po dwugodzinnej dyskusji nad projektem budżetu pada wniosek o przesuniecie tego punktu na kolejną sesję. Upada projekt podwyżek na Cmentarzu Miejskim. Obecna cena za miejsce i użytkowanie przez 20 lat grobu wynosi 374 zł. Jest dwu i trzykrotnie niższa niż w miastach o podobnej wielkości. Tak niska cena zmusza Urząd Miasta do dotacji, które zapewniają działalność cmentarza. Płacimy więc za niego wszyscy niezależnie od tego, czy są tam pochowani nasi bliscy czy też nie. Podwyżka pozwoliłaby tę dotację zmniejszyć. Nie uderzyłaby w osoby wykupujące miejsce, gdyż opłata jest pobierana z tzw. zasiłku pogrzebowego. Osoby, które chciałby wykupić prawo użytkowania grobu przez kolejne 20 lat musiałyby rzeczywiście zapłacić więcej. Ale przy tak niskiej cenie jak obecnie, zagrożone jest samo działanie cmentarza. Propozycja podwyżki upada. Radni uznali, że jest ona zbyt wysoka. Nie zaproponowali jednak poprawki, tak aby podwyżka była mniejsza, a pozwoliła zmniejszyć ową dotację, na która i tak się przecież wszyscy jako podatnicy zrzucamy.
Plany zagospodarowania przestrzeni. Długo by pisać. Osiedle Mickiewicza. Urząd zapowiada, że zmiany będą minimalne, ale mieszkańcy w kuluarach proszą radnych, aby tego nie zatwierdzać. Skąd ta nieufność mieszkańców do urzędników? Osiedla Bojary, przy wjeździe miał powstać wiatrak o wysokości od 21 do 27 metrów. Ale inwestor zrezygnował z owego wiatraka i zaproponował postawienie w tym miejscu wieżowca. Urbaniści proszą o zmianę planu, aby tę budowę uniemożliwić. Radni jednak propozycję odrzucają. Tu muszę zdradzić rozmowę kuluarową. Podchodzę do jednego z radnych i pytam „Naprawdę chcecie mieć wieżowiec na Bojarach?” „Rozumiem, ale w naszym klubie panuje dyscyplina”. Trzeci plan przechodzi. Powstanie teren retencyjny w okolicach powstającej ulicy Sitarskiej, co zdaniem urzędników poprawi stosunki wodne w tej okolicy i zalewanie ulic Cedrowej i Dębowej.
Ulica Bartoszewskiego. Z inicjatywy tysiąca obywateli naszego miasta powstał projekt, aby jedną z ulic nazwać imieniem profesora Władysława Bartoszewskiego. Początkowo nazywać się miał tak pasaż pomiędzy ulicą Skłodowskiej i Akademicką. Pomiędzy budynkiem Biblioteki, a dawnym Odeonem. Jednak teren ten nazwano inaczej, wskazano więc jako lokalizację przedłużenie ulicy Kuronia. Jadąc od ulicy Plażowej i mijając Park naukowo Technologiczny dojeżdżamy do ulicy Mickiewicza. Tu kończy się ulica Kuronia. Dalszy przebieg tej ulicy wiodący w kierunku lotniska Krywlany nazywać się miał właśnie ulica Władysław Bartoszewskiego.
Ale nie będzie. Uprzedzam już z góry. Pomijając fragmenty, kiedy to inicjatorzy projektu przedstawili postać Pana Profesora i jego zasługi. Klub radnych Prawa i Sprawiedliwości poprosił o 5 minut przerwy. Po owych 5 minutach dowiedzieliśmy się, że profesor Bartoszewski jest postacią kontrowersyjną. Bo niejasne są między innymi powody jego zwolnienia z obozu w Auschwitz. Oraz zablokowanie przyznania odznaczeń dla Rotmistrza Pileckiego. Tak stwierdził radny Paweł Myszkowski. Następnie wystąpił radny Dariusz Wasilewski, który zacytował wypowiedź profesora Bartoszewskiego, gdzie w dość ostrych słowach skrytykował Prawo i Sprawiedliwość. Początkowo myślałem, że w ten oto sposób radny Wasilewski zdradza powód niechęci części radnych do Władysława Bartoszewskiego. Ale kiedy z mównicy padły słowa „Tak zwany profesor” – zrobiło mi się smutno.
Naprawdę nie obowiązuje już zasada, ze o zmarłych mówimy tylko dobrze albo wcale? Jak to możliwe, że więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, działacz organizacji Żegota pomagającej Żydom podczas okupacji, uczestnikiem Powstania Warszawskiego, więzień komunistycznych aresztów, działacz Solidarności, senator i członkiem rządu, autor wielu publikacji , człowiek odznaczony medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, że to wszystko to nagle jest nic?! Że to wszystko nie ma znaczenia, gdyż najważniejszym faktem w życiorysie jest niepochlebna wypowiedź o pewnej partii?!
Było mi naprawdę przykro. Wówczas siedząca obok mnie radna powiedziała, że poczuła się źle, gdy została nazwana bydłem. Ja to rozumiem. I wówczas na mównicę wszedł radny Marek Chojnowski. Rok urodzenia 1988. Który powiedział, że Bartoszewski żadnym autorytetem dla Niego nie jest. I że czuje się obrażony. Bo Pan Chojnowski jest patriotą i co roku w rocznicę Powstania rozwija biało czerwoną flagę, a Pan Bartoszewski nazwał uczestników obchodów Powstania Warszawskiego motłochem. I obraził w ten sposób wszystkich uczestników. I Pana Chojnowskiego też.
Poprosiłem o głos. Powiedziałem, że jest mi wstyd. Bo zanim Profesor Bartoszewski nazwał kogokolwiek motłochem, został przez tychże ludzi wygwizdany. Ja zaś nie wyobrażam sobie sytuacji, aby gwizdać na jakiegokolwiek starszego człowieka. Tego się po prostu nie robi. Tym bardziej nie wygwizduje się uczestnika Powstania Warszawskiego. „Na papierze” zawołał radny Chojnowski. Który ma lat 29. I z komuny pamięta tyle, ile zapamiętać mogło jednoroczne dziecko. Który uważa się za patriotę, gdyż w rocznicę Powstania rozwija flagę. I uważa, że ten fakt upoważnia Go do zajmowania głosu w sprawie człowieka, który był więźniem Auschwitz, uczestnikiem Powstania Warszawskiego, ofiarą komunistycznych represji i więzień, członka Solidarności.
Było mi w tym momencie po prostu wstyd. Najzwyczajniej wstyd.
(Wojciech Koronkiewicz/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie