Reklama

Raz prozą: O tak zwanym „wyzwoleniu” słów kilka

(Tak, wpis będzie dość długi - nie chcesz, nie czytaj). Alicja Wnorowska wiedziała co kryje się za ,,wyzwoleniem" Polski przez komunistów. Była piękną, inteligentną, zdolną kobietą, mogła ,,przymknąć oko", zaakceptować nową rzeczywistość i ,,służyć Polsce Ludowej", żyjąc w dostatku - ale nie chciała biernie przyglądać się gwałceniu własnej ojczyzny. Podjęła działalność konspiracyjną i zapisała się do komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa, żeby pod przykryciem pomóc zdobywać informacje o okupancie. Innymi słowy - była wielką polską bohaterką narażającą swoje młode życie, by pomóc Polsce odzyskać niepodległość.

Nie wypierała się swoich poglądów nawet podczas śledztwa: ,,Mój stosunek do obecnego ustroju demokratycznego i Rządu Jedności Narodu jest zdecydowanie negatywny, ponieważ z pełną świadomością popieram opozycję antyrządową". Kobieta w ósmym miesiącu ciąży usłyszała wyrok od komunistycznych sędziów, pachołków Moskwy:

kara śmierci.

„Te dni decydowały o moim życiu, ale nie tylko. Także i mojego dziecka, które żyło w moim łonie już ośmiomiesięczne. Niebawem miało przyjść na świat, jakże bezlitosny i okrutny. Świat, który pozwalał skazać kobietę będącą w ciąży na karę śmierci."

Dziecko było owocem romansu pani Alicji z... funkcjonariuszem UB na wydziale, który rozpracowywała. Polska była dla niej jednak najważniejsza - nigdy nie zdradziła mu kim jest i co tak naprawdę tutaj robi, zamierzała nawrócić go na patriotyzm. Aresztowano ich obojga, nigdy więcej się nie zobaczyli.

Ostatecznie inna instancja złagodziła kobiecie wyrok na dożywocie, ale skazaną oczekującą w celi śmierci na wykonanie wyroku, poinformowano o tym... kilka dni po tym, jak urodziła. Wczujcie się na moment w jej sytuację - kobieta za chwilę ma urodzić, dostała wyrok śmierci i nie ma pojęcia, kiedy zostanie zamordowana. Przed porodem? Po? A może... w trakcie? Urodziła samotnie, w zimnej celi, bez niczyjej pomocy. Nie miała przy sobie nawet mamy, siostry lub koleżanki, która mogłaby jej udzielić jakiejś porady.

Dopiero czwartego dnia po porodzie, ktoś wszedł do sali i odczytał jej ułaskawienie. Nie potrzeba Einsteina żeby wyobrazić sobie, jak taki silny stres i poczucie totalnej rozpaczy matki mogło wpłynąć na życie i zdrowie dziecka. Fragment sprawozdania z kwietnia 1947: ,,Po rozwiązaniu, które nastąpiło kilka dni temu, a trwało bez opieki przez przeciąg dwóch dni została ona pozostawiona w strasznych cierpieniach, podczas których w nielitościwy sposób wyła jak zwierzę. Pomocy nie udzielono jej żadnej."

„Podkarpacki Portal Opinii" pisze: ,,Postępowanie władz więziennych było bezprawne i wyglądało tak, jakby liczono, że dziecko nie przeżyje. – Zaraz po urodzeniu chcieli mnie zabrać dziadkowie, bezskutecznie. Starała się o to także siostra mojej mamy, ale mnie „nie wydali”. Naczelnik więzienia nie zarejestrował mojego urodzenia w urzędzie stanu cywilnego. Oficjalnie nie istniałem. Co chciano ze mną zrobić? Nikt dziś nie odpowiada. Mama nie opowiadała o tym, co się stało. Od wyjścia z więzienia, przez całe lata 60. i 70. była inwigilowana. Funkcjonariusze SB codziennie śledzili ją w drodze do księgarni, gdzie pracowała”.

Po jakimś czasie przewieziono ją do innego więzienia. ,,Rozpoczęła się tragedia mego synka. Z miejsca odebrano mi go brutalnie, rozpaczliwie krzyczącego i ulokowano w więziennym żłobku, gdzie w tym czasie znajdowało się około 30 dzieci. W tym czasie warunki w żłobku były okropne, panował świerzb, pluskwy, brud, dzieci były w okropnym stanie, chore, we wrzodach. Odżywianie to skisła kasza. Nie trzeba było długo czekać na rezultaty warunków w jakich znajdował się mój Staś. Sama raptowna rozłąka spowodowała u dziecka szok, istniejące warunki sprawiły, że po trzech tygodniach trudno było w uprzednio ładnym i zdrowym chłopcu rozpoznać Stasia. Był bardzo chory, przestał przyjmować pokarm"

Po uzyskaniu zgody na oddanie dziecka pod opiekę siostrze skazanej, rozpoczęła się trwająca prawie rok walka o życie ciężko chorego chłopca. ,,Wygrzebali go z różnych chorób, zapalenia płuc, cieknące oczy, groziło mu, że będzie głuchy, zepsuty żołądek, cofnięty w rozwoju fizycznym i psychicznym, świerzb, którym wszyscy się zarazili. Dopiero mając trzy lata osiągnął normalny rozwój. Dzisiaj żyje, jest porządnym człowiekiem, Polakiem, działa w ośrodkach katolickich, dając świadectwo, że jest Bóg i Jego potęga i siła. W tym samym duchu wychowana jest trójka jego dzieci."

Oddajmy na chwilę głos polskiemu dziecku urodzonemu w ubeckim lochu. ,,– Przecież prokurator i sędziowie doskonale zdawali sobie sprawę, że skazują na śmierć nie jedną osobę, ale dwie – mówi Stanisław i chwilę milczy… - Jeden z panów sędziów – dodaje - jeszcze w początkach lat 90. był adwokatem w rzeszowskim sądzie. Poszedłem do prezesa sądu i zapytałem, kogo zatrudniają... Po dwóch tygodniach już go nie było. Kobieta, która również siedziała na Zamku w Rzeszowie, urodziła w celi córkę Basię, opowiadała mi, że jednego ze „swoich” sędziów także spotkała na ulicy. Pan z laseczką. Zapytał ją, jak się miewa, bo jemu żyje się dobrze. W ten sposób potrafili odzywać się w latach 90.

Po zmianach ustrojowych w Polsce, osoby więzione w okresie stalinowskim mogły starać się o zadośćuczynienie za doznaną krzywdę (nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych), ale w prawie istniała luka, która nie dawała już takiej możliwości dzieciom więzionymi z matkami osadzonymi za działalność niepodległościową. Prawo nie reguluje takich przypadków - tłumaczył sąd apelacyjny, odrzucając w 1993 roku wniosek Stanisława Wnorowskiego o zadośćuczynienie krzywdy wyrządzonej przez Polskę Ludową. - Machnąłem ręką – mówi Stanisław. - Bo tyle się najeździłem do tych sądów, a oni mnie traktowali jak oskarżonego."

I jeszcze raz, z relacji pani Alicji: ,,Zdawałoby się, że przeżycia lat minionych i dawnych "przeminęły z wiatrem". Ale niestety są dni, kiedy wspomnienia wracają, zakłócają sen, budzą żal i rodzi się pytanie, czy było warto? Kto docenił ogrom cierpień przeważnie młodych ludzi, utratę zdrowia i życia? Intencje były najszlachetniejsze, walka o wolną Polskę, o niezależność od obcych, wrogich reżimów. Kiedy nieraz słyszy się od znajomych takie powiedzenia: siedzieliście, mieliście spokojny byt, bez trosk życia codziennego, spanie, jedzenie a i tak to wszystko nie miało sensu i znaczenia, rodzi się pytanie - czy dla tego rodzaju ludzi warto było nastawiać karku? Obecne wybory (pisane za rządów SLD - dop. RP) pokazały jakiego rodzaju mamy społeczeństwo, może nie wszyscy, ale w każdym razie w dużym procencie."

Słowa polskiej bohaterki, która sama dla ratowania Polski nie wahała się zrezygnować ze swoich najlepszych lat życia i była gotowa nawet umrzeć, o naszym społeczeństwie, które w dużej mierze - jak śpiewają obrzydliwi antypolscy celebryci - nie tylko nie oddałoby za Polskę ani jednej kropli krwi, ale wręcz po niej depcze, głosując na komunistów i spadkobierców ich ideologii. Jej słowa sprawiają niemal fizyczny ból.

„Przyznaję, że bardzo niechętnie powracam do spraw odległych i bardzo bolesnych. Rozdrapywanie blizn zawsze połączone jest z cierpieniem, do których pozostało mi niewiele sił. Do sprawy podeszłam z całym poświęceniem bezkrytycznie, stawiając sobie za cel nadrzędny Wolność i Niezawisłość mojej Ojczyzny, jak również ratowanie moich braci... Jestem już u schyłku życia (pani Alicja zmarła kilka lat po wydaniu tych wspomnień - dop. RP), czasem bardzo zmęczona, czasem przygnębiona, że nie jest tak jak powinno być i trzeba wiele lat by Polacy zmądrzeli, bo w tej chwili bardzo grzeszą rozumem... Żyjemy niestety w' 'PRL-u - bis" (niezależnie od tego jaki kto ma stosunek do PiS, z dziennikarskiego obowiązku przypominam, że pani Alicja pisała te słowa w latach 90-tych, w okresie rządów SLD, AWS, Unii Wolności, premierów takich jak Oleksy i Cimoszewicz - dop. RP). Trudno mi przejść do porządku dziennego po tym wszystkim, czuję głęboki żal i wstyd za naszych rodaków. Widocznie jeśli "Pan Bóg chce nas ukarać to nam rozum odbiera". Na ten temat dużo dałoby się powiedzieć - dlaczego? Kto zawinił? Trzeba i to przeżyć, mimo, że szansa na naprawę przy obecnej mentalności społeczeństwa jest bardzo nikła".

Bardzo gorzkie słowa, pani Alicjo. A najgorsze, że nie mam żadnych argumentów, żeby temu zaprzeczyć. Nie mam nic na naszą obronę. Oczywiście, nie odpowiadamy za innych, każdy odpowiada sam za siebie, każdy ma własny rozum i sam decyduje czy chce go używać czy woli oddać go mediom - ale jako przedstawiciel tego narodu, czuję wstyd za nasze pokolenia i za to, co robimy z tą namiastką wolności, którą udało się Polsce zachować dzięki ofiarności poprzednich pokoleń.

Trzeba dalej próbować budzić Polskę i Polaków. Budzić samego siebie, przez poszerzanie wiedzy, odkłamywanie komunistycznych manipulacji, paraliżowanie i neutralizowanie propagandy esbeckich mediów i zakładanych przez komunistów partii politycznych, broniących ,,demokracji". To zadanie dla każdego z nas.

Nigdy nie jest za późno, żeby nauczyć się polskości.

(Źródło: https://www.minds.com/RazProzaRazRymemWalczymyZAntypolskimRezimemhttps://www.facebook.com/razproza/, a także http://www.razproza.pl/ Foto: pixabay.com/ army/ Image by Benjamin Balazs from Pixabay)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do