
Gdybym nie gardził socjotechnicznymi trikami i clickbaitowymi nagłówkami, którymi ,,poważne media" ogłupiają i celowo dezinformują społeczeństwo, zacząłbym ten wpis tekstem w stylu: ,,Dziś oddam hołd byłemu agentowi NKWD i zastępcy szefa jednego z oddziałów UB." Tekst będzie, jak to u mnie czasem bywa, długi, ale jak ktoś chce na krótko to odsyłam do memów na Soku z buraka - stamtąd, dzięki jadowitym żarciochom ze wzrostu Kaczora, na pewno dowiecie się wszystkiego o historii Polski. Ja w każdym razie nie zamierzam skracać tego co mam do napisania tylko po to, żeby dostać więcej lajków na fejsie.
W mojej działalności, jak już pewnie zauważyliście, lubię płynąć pod prąd, nie lubię wyważać otwartych drzwi ani chodzić tam, gdzie idą tłumy - dlatego raczej rzadko zajmuję się tu najsłynniejszymi postaciami kojarzonymi z podziemiem antykomunistycznym, większą satysfakcję sprawia mi zdobywanie wiedzy o postaciach mało znanych, i popularyzować ich czyny oraz postawy. Dziś jednak pójdę nieco pod prąd samemu sobie, i zajmę się tematem Żubryda - postaci może nie pierwszoplanowej, jak Witold Pilecki, ale jednak dobrze znanej w kręgach patriotycznych. A jeśli ktoś ma się za patriotę, a nie zna tej postaci, to tym bardziej mi miło, że dowie się czegoś na jej temat ode mnie. Uznałem bowiem (nie lubię tego słowa...), że jeśli ktoś zrozumie historię Żubryda, zrozumie zarazem bardzo, bardzo wiele z naszej teraźniejszości. Chcę też podkreślić, że żaden ze mnie profesor ani wybitny autorytet historyczny, nie piszę do was z ambony mentora - po prostu zdobywam wiedzę i dzielę się nią z wami, póki starcza sił, w naiwnej nadziei, że jeszcze cokolwiek można zmienić w mentalności naszego zniszczonego narodu.
Gdy pancernik Schleswig-Holstein zaczął z niemiecką tchórzliwością ostrzeliwać Polaków bez wypowiedzenia wojny, urodzony w Sanoku Antoni przygotowywał się do swoich 21 urodzin. Wezwanie do obrony Warszawy i kule miotane w jego kierunku to raczej nie jest prezent urodzinowy, na jaki czeka młody mężczyzna. Żubryd walczył jednak dzielnie z bandą niemieckich morderców, został odznaczony Krzyżem Walecznych. Po kapitulacji Warszawy, Polska, napadnięta przez oba najbardziej zbrodnicze systemy w dziejach ludzkości i całkowicie osamotniona (Ian Kershaw: ,,Z wojskowego punktu widzenia zachodnie mocarstwa nie uczyniły absolutnie nic dla ratowania Polski"), musiała dostosować się do nowej, niewolniczej rzeczywistości, zresztą dobrze już jej znanej.
Żubryd, widząc co Niemcy wyprawiają z Polakami, z nienawiści do nich zgadza się na współpracę z NKWD - czyli z organizacją, jak dziś już wiemy, jeszcze bardziej polakożerczą, niż Wehrmacht, Gestapo lub SS. Jak to usprawiedliwić? Moim zdaniem, bardzo trudno. Przecież to właśnie ja staram się nagłaśniać zbrodnie Żydów i sowietów z NKWD, a tych Polaków, którzy podjęli współpracę z tymi okupantami, wyzywam od zdrajców, szmat i sprzedawczyków. Jak mam więc udawać, że wcale nie przeszkadza mi ten etap w biografii Żubryda? Przeszkadza mi i to bardzo. Nie mogę stosować różnych miar dla różnych ludzi, w zależności od sympatii lub antypatii dla nich. Jest jednak jedna, za to cholernie ważna różnica między Żubrydem, a tymi prawdziwymi kolaborantami i zdrajcami narodu polskiego - Żubryd swoje błędy odpokutował. I to z gigantyczną nawiązką. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Wracając jednak do tematu, gdybym chciał znaleźć okoliczności łagodzące dla tego momentu w życiu opisywanego tu bohatera, to kilka by się nasunęło. Zaczynając od wieku tego dopiero wchodzącego w dorosłość mężczyzny i mającego na pewno jeszcze duże luki w świadomości politycznej (a pamiętajmy, że w 1940 nie było internetu, fejsa i nie wszystko musiało się wydawać takie proste i oczywiste jak we wpisach Razprozaka, pisanych po wielu latach i po wydaniu tysięcy książek o tamtych czasach). Innymi słowy, ja w 2020 roku mam z mojego laptopowego centrum dowodzenia ,,ociupinkę" bardziej szczegółowy ogląd na całokstałt ówczesnej sytuacji, niż młody polski żołnierz 80 lat temu. Jeśli jednak sam wiek (i brak dostępu do Google) jest zbyt desperacką linią obrony, to w kolejce czekają już kolejne argumenty. Przede wszystkim, Żubryd walczył dotąd z Niemcami - to oni strzelali do jego przyjaciół, to przez nich musiał stawiać brzozowe krzyże ludziom, których znał, lubił i szanował. Logiczne więc, że na tym etapie wojny to do nich czuł największą nienawiść - wielką do tego stopnia, że aby im zaszkodzić, zgodził się na współpracę z samym sowieckim diabłem. Prawdopodobnie właśnie z takiej perspektywy powinniśmy na to patrzeć.
Nie wybiela go to zwłaszcza na tle tych patriotów, którzy woleli ginąć niż wysługiwać się okupantom - ale pozwala przynajmniej zrozumieć jego motywację. Teorii na temat tego etapu jego życia jest zresztą więcej (jedną z nich jest wymuszenie kolaboracji poprzez szantaż), a prawdy możemy nigdy nie poznać, tym bardziej że sam bohater tej historii nie ma jak się bronić, a wspomnień nie wydał. Najważniejsze jednak w tej historii jest to, że donosił Sowietom na NIEMCÓW, a nie na Polaków. To była współpraca z obopólną korzyścią - NKWD potrzebowała go do rozpracowania hitlerowskich planów, a on potrzebował NKWD do zaszkodzenia hitlerowcom Przypominam - to było w 1940 roku, mniej więcej rok przed atakiem Niemców na ZSRR, co tylko potwierdza to, czego w szkołach Cię nie uczono - gdyby Hitler nie napadł na Stalina, Stalin napadłby na Hitlera, a Sowieci mieli co najmniej równie agresywne i zbrodnicze plany wobec Europy, jak Niemcy. Z perspektywy czasu możemy tylko się cieszyć, że atak Hitlera na ZSRR zaskoczył Stalina (który ,,był gotów do wojny napastniczej, ale nie był przygotowany do walki obronnej"), dzięki czemu oba te szatańskie mocarstwa wykrwawiły się na tyle obficie, że ostatecznie ani jednym ani drugim nie udało się w pełni zrealizować swoich planów.
Kiedy Niemcy zaatakowali ZSRR i przejęli dokumentację, z której wynikało, że Żubryd pomagał NKWD rozpracowywać ich, aresztowali go. Spędził w niemieckim więzieniu ponad 2 lata (aresztowano go kilka tygodni po tym, jak urodził mu się synek), został skazany na śmierć, a dzięki sprawności fizycznej, którą wyróżniał się nawet na tle innych żołnierzy - zdołał jako jedyny z transportu więźniów uciec w drodze na egzekucję. W roku 1944 mamy do czynienia z drugim szokującym momentem w życiorysie tego patrioty - otóż wstępuje on do... UB. I to jako ochotnik. Dysponuje mocną kartą, w postaci współpracy z NKWD. Ba, w UB nawet robi karierę - awansuje na porucznika i zostaj zastępcą szefa powiatowego oddziału! Tu jednak wyjaśnienie wydaje się o wiele prostsze - Żubryd wiedział już czym śmierdzi komuna. Wiedział o swoich wymordowanych znajomych, polskich patriotach zamęczonych za pragnienie niepodległości swojej ojczyzny. Biorąc więc pod uwagę dalszy bieg wydarzeń, można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że Żubryd wstąpił do UB w takim samym celu, w jakim Bolek wstąpił do Solidarności - czyli żeby zdobyć cenne informacje o sposobie działania tej organizacji, o panujących w niej nastrojach, i rozbić ją od środka, choć innymi metodami. Zresztą zachowały się relacje świadków, którzy będąc jeńcami w ubeckich katowniach spodziewali się, że Żubryd to komunistyczny wróg Polski, który zatłucze ich na śmierć - tymczasem z zaskoczeniem usłyszeli od niego komendę, żeby udawali, że krzyczą z bólu, kiedy on bił pasem w stół, pozorując znęcanie się nad nimi. Ostrzegał też działaczy organizacji podziemnych o ubeckich planach dotyczących ich aresztowania.
Dalsza działalność Żubryda, po gwałtownym rozstaniu się z UB, to już jednoznaczna patriotyczna, antykomunistyczna walka o niepodległość Polski. Zasłynął między innymi zastrzeleniem polskiego zdrajcy, szefa tutejszego UB - Tadeusza Sieradzkiego. Żałować zamordowanego sługusa Moskwy i szefa oddziału organizacji zajmującej się gnębieniem polskich patriotów, to jak żałować hitlerowca, który wrzucając cyklon B do komory gazowej potknął się i sam wpadł do środka, umierając razem z pozostałymi. Tablica pamiątkowa, upamiętniająca Sieradzkiego i innych ,,utrwalających władzę ludową w Polsce", przetrwała w Sanoku aż do... 2009 roku. 20 lat po nastaniu ,,wolnej Polski", upamiętniała komunistów, zdrajców, antypolskie szuje. Za to żeby nazwać dziś jakąś ulicę nazwiskiem polskich patriotów, trzeba stoczyć morderczą batalię. Nie dziwi nic.
Żubryd uwolnił też z więzienia członków Armii Krajowej - zastępcą naczelnika tego więzienia był niejaki Marcin Drozd, który później współpracował z PZPR, a w latach 90-tych startował w wyborach z list - nie uwierzycie! - SLD. No dobra, wiedziałem, że uwierzycie, i że wcale nie będziecie zdziwieni. Jego żona Kazimiera była komunistyczną propagandystką, która w 1980 roku otrzymała medal za ,,upowszechnianie marksizmu-leninizmu" - to ten moment, kiedy przeszłość podaje dłoń teraźniejszości. Lenin to człowiek publicznie twierdzący, że droga do komunistycznej rewolucji wiedzie ,,po trupie Polski". Czyli po zniewoleniu Polski i wymordowaniu wszystkich wrogów komunizmu. Jeśli nie wiesz jak wytłumaczyć dziecku czym są polscy komuniści, przypomnij mu, że to ci, którzy rozdawali Polakom medale upamiętniające człowieka, który dążył do zniszczenia Polski. To dokładnie tak, jakby w latach 80-tych rząd jakiegoś kraju w środku Europy rozdawał medale za upowszechnianie hitleryzmu-goebbelsyzmu. A jednak nikogo to nie dziwi, żadna Olejnik ani Sekielski się tym nie zajmują. Dlaczego? Bo Polska NIGDY nie została faktycznie zdekomunizowana. Ani w 1989, ani w 2020. Tkwimy w tym czerwonym gównie do dzisiaj, tylko społeczeństwo przyzwyczaiło się już do tego smrodu i nic z tym nie robi.
Szczegóły pozostałych dokonań Żubryda to temat na książkę, albo na fascynujący hit kinowy, ale są dla polskiej historii postacie ważne i ważniejsze, dlatego Kurski najpierw musi zrobić legendę z Zenka Martyniuka. Żubryd ma czas, nie żyje więc poczeka. Dekomunizacja również. Przytoczmy więc jeszcze najsmutniejszą historię. W 1946 roku do partyzanckiego oddziału Żubryda wstępuje Jerzy Vaulin, znany też jako Wolen. Szybko zdobywa zaufanie w oddziale, szef również mu ufa. To wielki błąd. Wolen, mimo akowskiej przeszłości, okazuje się ubeckim szpiclem, przysłanym do oddziału Żubryda w celu zlikwidowania jego lidera. 24 października 1946 roku, Żubryd z żoną i swoim zaufanym człowiekiem - Jerzym Wolenem - zatrzymał się w domu gajowego, Pawła Gerlacha, świadka tamtych wydarzeń. Pod wpływem namowy żony, obaj mężczyźni ruszyli w poszukiwaniu innej kwatery. Wolen wykorzystał sytuację. Strzelił Żubrydowi w tył głowy. Kula wyleciała czołem. Kilka lat temu Wolen opowiedział, jak umierający Żubryd wierzgał nogami, a on położył się obok i rozkoszował się zwycięstwem.
Żona polskiego bohatera, Janina (przepiękna 25-letnia kobieta, sama również będąca żołnierzem podziemia antykomunistycznego i polską patriotką), denerwowała się przedłużającą nieobecnością męża. Po około godzinie zjawił się Wolen. ,,Gdzie jest mój mąż?" ,,Chodź, Janeczko, nie ma czasu, Antoś już na Ciebie czeka."
Kula wyszła jej otworem w nosie.
Wolen zamordował ją tak jak męża, strzałem w tył głowy. Wspominałem, że - według relacji świadków - Janina Żubryd była w... zaawansowanej ciąży?
Do przywiezionych do miasta zwłok Żubryda podszedł ubek, i kopiąc je w głowę, wesoło wołał: ,,Antoś! Antoś, wstawaj! Bezpieka przyjechała!"
Gryps z ubeckiego więzienia, pisany przez zastępcę Żubryda, Mieczysława Kocyłowskiego. „Kochani koledzy, piszę do Was tych kilka słów, może już ostatnich. Ja wpadłem do więzienia, za co? Za kochaną Ojczyznę, za kochaną Polskę, prawdziwą, demokratyczną i walczyłem za Nią, ale nie za żydowską i komunistyczną, tylko za demokratyczną. I pewnie tutaj zginę w tych murach, ale przysięgi nie złamię i Wy koledzy nie traćcie ducha, a odzyskamy tą Polskę. Kończę, wasz kolega Czarny”.
Wolen do końca życia trzymał się swojej bzdurnej teorii, że działał w obronie własnej, i że to niby Żubryd jego prowadził na egzekucję, a nie odwrotnie - i że jego żonę zabił niby... niechcący. O tym, że jego teoria o jakiejś szarpaninie z Żubrydem, jest żenującym kłamstwem tego tchórzliwego ubeka, przekonywali biegli (m.in. na podstawie zdjęć ofiar morderstwa) podczas procesu w naszej ,,wolnej" Polsce, w którym nasze niezawisłe sądy wolały dać wiarę ubekowi i uwierzyć, że doświadczony żołnierz Żubryd szarpiąc się z Wolenem, odwrócił się do niego... TYŁEM, i umożliwił mu oddanie idealnie równego strzału w tył głowy. I że ten ubek zupełnym przypadkiem oddał równie prościuteńki strzał w tył głowy ciężarnej kobiety. ,,No jakie ja miałem mieć wyrzuty? To sukces! (...) Po tym wszystkim ja się tam położyłem w tym lesie. Las szumiał, a ja czułem zwycięstwo. To rodzaj takiego bojowego sukcesu." - mówił po latach ubek Jerzy Wolen, który nigdy nie został ukarany za zamordowanie polskich bohaterów walki o niepodległość. W PRL był... reżyserem i propagandystą w komunistycznych szmatławcach.
Zamordowaniem małżeństwa młodych Polaków walczących o godność i normalną przyszłość całego narodu, chełpił się też po latach przełożony Wolena - Władysław Pożoga, który następnie piął się po ubeckich i esbeckich szczeblach tak wysoko, że aż został szefem komunistycznego wywiadu i prawą ręką Kiszczaka - tego, którego Michnik nazwał ,,człowiekiem honoru". Komunistyczne kanalie, Pożoga i Wolen, poszły pod Sąd Boży w roku 2015, w odstępie ledwie trzech tygodni.
W pożegnalnym artykule po śmierci Pożogi, ,,Wyborcza" opatrzyła swój tekst jego zdjęciem z 1995 roku, z podpisem: ,,podczas posiedzenia komisji odpowiedzialności konstytucyjnej". To tak gdyby ktoś zastanawiał się czy Pożoga poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność za swój udział w niewoleniu narodu polskiego. Nie poniósł. Tekst o śmierci człowieka, który zlecił Wolenowi zamordowanie Antoniego i Janiny Żubrydów, ,,Wyborcza" zaczęła słowami: ,,W wieku 92 lat zmarł szef wywiadu i kontrwywiadu PRL-u, BARWNA I WAŻNA POSTAĆ w najnowszej historii Polski."
Tyle w temacie.
Żubryda i ,,Gazety Wyborczej".
(Źródło: https://www.minds.com/RazProzaRazRymemWalczymyZAntypolskimRezimem, https://www.facebook.com/razproza/, a także http://www.razproza.pl/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dziękuję, za zamieszczenie tego tekstu.