Reklama

Rodzice zmarłego Bolka walczą o sprawiedliwość. Do sądu już nie przychodzą, proszą o pomoc rządzącyc



Chcemy sprawiedliwego wyroku - mówią ojciec i matka Bolesława, który zmarł w grudniu 2012 roku na oddziale intensywnej terapii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Bojkotują rozprawy sądowe, bo - ich zdaniem - skoncentrowano się tam na uderzeniu w rodzinę, a nie ukaraniu winnych śmierci dziecka. Liczą, że pomoże obecna władza. Bez tego nie wierzą w to, że winni mogą zostać ukarani.


Przed UDSK rodzice pojawili się z kilkoma osobami, które - jak podkreślają - walczą o sprawiedliwy werdykt z ogromnym aparatem władzy państwowej.

- Pytamy, czy w sprawie Bolesława mamy do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, czy wymiarem prawnej gierki. W naszej ocenie podczas rozprawy skoncentrowano się całkowicie na uderzeniu w rodzinę, stosując serię trików, a zachowanie tak zwanej Temidy wyglądało jak zwykła ustawka. Dlatego przestaliśmy uczestniczyć w tym marnej jakości przedstawieniu - wyjaśnia Grzegorz Kozikowski, ojciec zmarłego chłopczyka.

Stwierdza, że o ile przedstawiciele wymiaru prawnej gry zapomnieli całkowicie o sprawiedliwości, o tyle w Konstytucji RP jest ona gwarantowana. Jako przykład podaje art. 2. Cytuje też art. 45, który zapewnia sprawiedliwe rozstrzygnięcie w sprawie.

- Nigdzie natomiast w ustawie zasadniczej nie ma stwierdzenia, że miarą sprawiedliwości jest umiejętność żonglowania przepisami. Art. 68 w punkcie 1. zapewnia ochronę zdrowia, zaś w punkcie. 3. - szczególną opieką zdrowotną obejmuje dzieci - przypomina. W związku z tym w sprawie Bolka rodzice domagają się interwencji najwyższych przedstawicieli władzy państwowej, w szczególności premier Beaty Szydło i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Dziennikarzom przekazali teksty interpelacji, która była składana w sprawie ich synka kilka lat temu przez ludzi będących wtedy w opozycji. Mowa m.in. o Beacie Kempie, obecnej szefowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

- Chcemy przypomnieć o sprawie Bolesława i zobaczyć, czy oni pamiętają - mówi Grzegorz Kozikowski. Przypomina również, że w odpowiedzi na interpelację, podpisanej 23 stycznia 2013 r. przez ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia Aleksandra Soplińskiego, znalazło się stwierdzenie, iż odnosząc się do kwestii podjętych działań w sprawie śmierci 13 - miesięcznego chłopca oraz wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które mogły zawinić, ministerstwo będzie mogło odnieść się do ewentualnych zarzutów, gdy prokuratura zakończy śledztwo. Ojciec chłopca tłumaczy, że odniesienia jak nie było, tak nie ma.

Przypomnijmy, 13 - miesięczny Bolek przez dwa tygodnie walczył o życie na oddziale intensywnej terapii w białostockim UDSK. Wcześniej szpital dwukrotnie odmówił przyjęcia dziecka, które czuło się coraz gorzej. Dopiero za trzecim razem chłopiec został przyjęty, choć już było za późno, bo nastąpił udar mózgu. Dziecko zapadło w śpiączkę i już się nie wybudziło. Po odłączeniu od respiratora - zmarło. Rodzice twierdzili, że ich synek dwukrotnie nie został przyjęty do szpitala mimo zaleceń lekarza rodzinnego. Nie wykonano mu też podstawowych badań, w tym morfologii. Zrobiono je dopiero w prywatnym gabinecie. Badania wykazały, iż dziecko cierpi na ostrą białaczkę szpikową. Lekarze na izbie przyjęć mieli kolejno twierdzić, odmawiając leczenia w szpitalu, że to ząbkowanie, infekcja czy nawet zwichnięcie ręki, które prawdopodobnie było niedowładem spowodowanym niezdiagnozowanym udarem.

Po śledztwie prokuratura oskarżyła o nieumyślne narażenie życia dziecka. Proces ruszył dopiero w połowie stycznia zeszłego roku.

(Piotr Walczak)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do