
Rosyjska armia ma poważne braki kadrowe. W niektórych miejscach nie ma chętnych do wstąpienia do wojska. Rosjan nie kuszą nawet wyższe wynagrodzenia, ani inne zachęty preparowane w ostatnim czasie. O tym, że nie da się utworzyć na przykład batalionu czołgów w obwodzie Niżny Nowogród poinformował wojskowy wywiad Ukrainy.
Władze na Kremlu cały czas nie zdecydowały się na ogłoszenie powszechnej mobilizacji. Żołnierze na front ukraiński od praktycznie początku bandyckiej napaści trafiali z odległych krańców Rosji, wiosek, czy z miejscowości, które masowo nie ruszą na Moskwę, jeśli wśród członków rodzin pojawią się braki mężów, ojców czy braci. I w dalszym ciągu Rosja prowadzi poniekąd dziwną rekrutację żołnierzy zdolnych walczyć na Ukrainie, choć uzasadnioną z punktu widzenia funkcjonowania społeczeństwa dużych miast jak Moskwa czy Petersburg.
„Należy zauważyć, że obecnie w Rosji działa nowy system mobilizacji, który przewiduje wdrażanie środków mobilizacyjnych na poziomie terytorialnym. Zgodnie z nim, w każdej jednostce regionalnej, tworzone są pododdziały, finansowane z budżetu lokalnego. Według HUR (Ukraiński wywiad wojskowy – dop. red.) przedstawiciele „małych narodów” i najbiedniejszej ludności znajdują się w strefie szczególnej uwagi tzw. werbowników. Zgodnie z wynikami badań społecznych kategorie te mają największy „potencjał rekrutacyjny” ze względu na pogorszenie sytuacji społeczno-gospodarczej” – przekazał portal Ukrinform.
O tym, że na Ukrainę trafiają degeneracji i zwyrodnialcy zwerbowani w więzieniach, pisaliśmy już na naszych łamach. Dziś informujemy jeszcze o tym, o czym poinformował niedawno wywiad wojskowy Ukrainy. Okazuje się bowiem, że nie ma za bardzo chętnych do walk na Ukrainie i mężczyźni wcale nie chcą zgłaszać się do służby w armii rosyjskiej. I nie pomagają nawet obietnice wyższych zarobków czy też innych profitów ze strony władz rosyjskich. Według danych wywiadowczych, trwające od początku lipca formowanie batalionu czołgów w obwodzie Niżny Nowogród Federacji Rosyjskiej zostało praktycznie przerwane. Ustalono, że około 30 osób z wymaganych 160 podpisało umowę na świadczenie usług.
Co ciekawe, Rosjanie nie chcą nazywać żołnierzami takich ochotników, tylko wolontariuszami. Obiecywano ich rodzinom miesięczną pomoc finansową w wysokości 10 tys. rubli, jeśli tylko ochotnicy podpiszą „kontrakt wolontariacki”. Ale i to nie skusiło mężczyzn zdolnych do noszenia broni, aby zasilili szeregi wspomnianego wyżej batalionu. Rekruterzy znów zaczęli się pojawiać w biednych i bardzo biednych regionach Rosji licząc na to, że tam będzie więcej chętnych do zgłoszenia się do służby w rosyjskim wojsku.
Ukraiński wywiad wojskowy zwraca uwagę, że rekrutacja prowadzona przez kremlowskie władze z dala od największych i najbogatszych miast, jest po prostu wykorzystywaniem biedy oraz nieświadomości ludzi zamieszkujących wsie i miasteczka rosyjskie na zapadłych prowincjach. To z kolei pokazuje, że Putin i jego dowódcy za nic mają życie żołnierzy, których nieprzygotowanych wysyłają wprost pod ogień wyszkolonych ukraińskich żołnierzy.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ UKRINFORM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie