
Wygląda na to, że Garri Kasparow, który niedawno wypowiadał się na łamach ukraińskiego portalu obozrevatel.com, miał rację. Twierdził on, że Rosja będzie chciała zabezpieczyć zdobycze terytorialne. Strona ukraińska tymczasem poinformowała, że Rosjanie zaczęli już szukać kolaborantów, którzy pomogą przeprowadzić fałszywe referenda, tak aby ludność zdecydowała w nich o przynależeniu do Rosji.
Nie powiódł się plan Putina podbicia i zajęcia całej Ukrainy. Zdobywanie kolejnych terenów też nie idzie jak po maśle. Niewielkie zdobycze są okupione tysiącami zabitych i rannych żołnierzy rosyjskich. Z drugiej strony mamy też zabitych i rannych cywili, ale przecież też i obrońców Ukrainy. Niemal cały cywilizowany świat jest co najmniej niechętnie nastawiony do Rosji i z pewnością nie pomoże w kolejnych bestialskich krokach. Jednak pewnie znajdzie się kilka państw, które mogą uznać zdobycze terytorialne Rosji na Ukrainie, nawet gdy zostaną ustanowione w drodze fałszerstw, z których Rosja słynie od wieków.
O takim scenariuszu mówił niedawno Garri Kasparow, który wypowiadał się dla ukraińskiego portalu obozrevatel.com. Stwierdził tam, że Putin będzie chciał ogłosić zwycięstwo Rosji w tej wojnie, którą Rosja ewidentnie przegrywa pod względem politycznym. Do tego celu będzie potrzebował zabezpieczyć zdobycze terytorialne i musi w tym względzie się spieszyć. Pośpiech zaś wynikać ma z tego, że wojska ukraińskie szykują odbicie zajętych ziem dzięki broni z Zachodu.
I wygląda na to, że były mistrz świata w szachach nie mylił się. Rządowy ukraiński portal Centrum Narodowego Sprzeciwu poinformował, że Rosja planuje przeprowadzić sfałszowane referenda na okupowanych terenach. Pseudoreferenda miałyby dać to, czego potrzebuje Putin. Czyli zgodę na przyłączenie okupowanych ziem do Rosji i w razie próby ich odbijania przez wojska ukraińskie miałby płynąć przekaz na świat, że oto Ukraina atakuje terytorium Federacji Rosyjskiej. To, że referenda będą sfałszowane i że rzeczywiste nastawienie ludności w tej chwili jest zgoła odmienne i raczej się nie zmieni, wydaje się kompletnie władzom Kremla nie przeszkadzać.
W każdym razie, w celu przeprowadzenia pseudoreferendów, Rosja już szuka kolaborantów na miejscu. Ludziom, którzy nie mają środków do życia, w zamian za współpracę oferowana jest żywność, woda pitna, leki i wynagrodzenie. Ale to nie wszystko, ponieważ na przykład do obwodu zaporoskiego przyjechali specjaliści od propagandy i siania dezinformacji.
„Do Melitopola już przybyli rosyjscy specjaliści od PR i marketingu politycznego. (...) Ich zadaniem jest przygotowanie „wyborów" i „referendum". Pierwszy efekt tych działań to stworzenie pozorowanego ruchu społecznego pod nazwą "Jesteśmy razem z Rosją", który będzie wykorzystywany w pokazowych manifestacjach za pieniądze. (...) Taki obrazek ma być przeznaczony głównie dla rosyjskich obywateli, aby zmniejszyć (wśród nich) poziom niezadowolenia społecznego z związku z wojną (na Ukrainie)" – taką treść można przeczytać w komunikacie ukraińskiego rządowego portalu.
Jak dodano, „centrum rekrutacji kolaborantów" działa już w okupowanym Berdiańsku. Tam organizacją demonstracji zajmują się rosyjscy „wolontariusze", którzy również mają wziąć udział w wiecach poparcia dla Moskwy. Wiece szykowane są jeszcze w okresie wakacyjnym. W innych miejscach, między innymi w obwodzie donieckim, pojawili się rosyjscy nauczyciele, którzy na miejscu organizują działanie całej oświaty. Mieszkańcy Ukrainy nie chcą jednak ani współpracować z wrogiem, ani brać udział w jakichkolwiek akcjach przez okupanta organizowanych.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Oleksii Reznikov)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie