
Na rogu ulicy Młynowej i Wyszyńskiego, tuż obok skoczni narciarskiej ZUS jest niewielki sklep ogrodniczy. Prowadzi go Pani Walentyna. Kiedy tam zaszedłem przy kasie stała Pani Hania.
- Mówię Pani, rukiew wodna pomaga na wszystko!
Zaintrygowało mnie to, gdyż słowa wypowiedziała nie sprzedawczyni lecz klientka.
- Rukiew wodna? – zapytałem.
- Proszę Pana, na wszystko pomaga! Ja sześć torebek nasion wzięłam!
- A jak to sadzić?
- Rukiew lubi wodę, więc do pojemnika sypiemy najpierw ziemię i zostawiamy dużo miejsca, żeby tyle samo było wody, co ziemi. I już rośnie!
- A jak zażywać?
- Rukiew smakuje jak rukola. Tylko niech Pan nie przedawkuje! – zaśmiała się Pani Hania i pobiegła sadzić rukiew wodną.
- To i ja poproszę torebkę nasion – zwróciłem się do Pani Walentyny.
- Złoty sześćdziesiąt – powiedziała Pani Walentyna, a kiedy szukałem drobnych czytała na głos tekst na opakowaniu – "Roślina wieloletnia, wykazująca silne działanie antynowotworowe i kosmetyczne (spłycanie zmarszczek, usuwanie przebarwień skóry). Zawiera w swoim składzie niezliczoną ilość witamin, minerałów i innych aktywnych substancji..."
Coś w tej rukwi jest. Ledwie bowiem wziąłem do ręki torebkę z nasionami – od razu poczułem się lepiej.
Za oknem wciąż śnieg i mróz, ale w sklepach ogrodniczych atmosfera już naprawdę wiosenna!
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie