Reklama

Słowo po niedzieli: Coście uczynili z tą krainą

Ze stanu wojennego w Białymstoku pamiętam tylko jedno zdarzenie. I wcale nie był to brak Teleranka. Nie lubiłam nigdy Teleranka więc czy był, czy nie, mało mnie to obchodziło. Ale pamiętam jak okropnie zmarzłam, bo wpadłam w ogromną śnieżną zaspę w drodze do szkoły. Szukali mnie wówczas radzieccy żołnierze i oczywiście rodzice. Dla mnie stan wojenny nie był traumą. Ta przyszła dużo później.

Miałam kilka lat, kiedy w Polsce ogłoszono stan wojenny. Nie wiedziałam, a raczej nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Pamiętam tylko, że moi rodzice i dziadkowie się bali. Pamiętam wojsko, które stacjonowało niedaleko naszego domu na Dojlidach. Pamiętam też rogatki na granicy miasta, przez które trzeba było przejść w drodze do domu i pamiętam jeszcze kilka innych rzeczy, które jako dziecko wbiły mi się do głowy. Choć trzeba przyznać, że nie mają żadnego znaczenia dla tego, czym był stan wojenny i jak dziś można by go było postrzegać.

Jednak przyszła mi taka pewna refleksja w związku z jutrzejszą rocznicą. Postarałam się spojrzeć, co się zmieniło i jak, od tamtych wydarzeń. Szczerze mówiąc nie napawa mnie to jakiś szczególnym optymizmem. Mogę powiedzieć, że wręcz odwrotnie – to jest zwyczajnie przygnębiające, co osiągnęliśmy jako społeczeństwo polskie po latach walki o wolność. A ponoć było źle, bardzo źle. Piszę ponoć, bo osobiście tego nie pamiętam, co się wówczas działo.

Oczywiście wiem, że w stanie wojennym internowano i więziono wiele niewinnych osób. I robiono to tylko dlatego, że śmiały mieć inne zdanie niż było trzeba. Dziś to nie mieści się w głowie, że tak można było robić. Ale można było i tak naprawdę się działo. Dzisiejsi krzykacze sugerujący, że w Polsce nie ma wolności, musieli naprawdę mocno minąć się z rozumiem, albo zwyczajnie nastąpiła kompletna amnezja wobec tego, jak było jeszcze 35 lat temu. Co z drugiej strony wcale nie znaczy, że jest dobrze. Bo nie jest. Tylko, że ja widzę co nie jest dobrze z zupełnie innego powodu, niż krzykacze.

W przeciwieństwie do krzykaczy uważam akurat, że w Polsce jest wolność i jest demokracja. Pisałam o tym zaledwie tydzień temu. Gdyby było inaczej, nie mogliby krzyczeć. Ale w tym miejscu nie będę rozwodziła się kolejny raz nad rzeczami oczywistymi. Skupić się wolę na tym, co różni krzykacze dziś mówią. Niezależnie z której strony te krzyki dochodzą. Dziś jest taka sytuacja, że jedni mówią – wolność to my, a drudzy – to oni zabrali wolność, a my ją chcemy dać. A ja… Ja czekam sobie spokojnie aż jedni i drudzy zwyczajnie wymrą. Mam dość. Zwyczajnie mam dość nieustannej przepychanki, kto z kim i kiedy, po co, dlaczego i ile razy. Nie ma to dziś kompletnie żadnego znaczenia. Przynajmniej dla mnie nie ma. Gdyby komunistów rozliczono jeszcze 1989 roku albo o rok później, dziś można by było rozmawiać inaczej. Ale komunistów do dziś nikt nie rozliczył.

To oni często uwłaszczyli się na polskim majątku, pozakładali spółki, biznesy, agencje i Bóg wie co jeszcze. I co? Mają się dobrze. Naprawdę, często bardzo dobrze. Nudzi mnie i denerwuje stałe przepychanie się, że „to nie ja, to oni”, „To system był taki i owaki”, albo jeszcze coś innego. Prawda jest taka, że dziś większość gadzin, która wówczas znajdowała się po zupełnie innej stronie, albo ma się dobrze, albo przeszła na stronę przeciwną… i też ma się dobrze. Powstał taki bałagan, którego nikt już nie posprząta. Wszystko, co można teraz zrobić, to czekać aż umrą i bez tych wszystkich wielkich i małych zasług, trzeba zbudować Polskę na nowo.

Tu jednak pojawia się problem. Współczesną młodzież mało co interesują takie sprawy. Panująca obecnie moda na patriotyzm jest można powiedzieć w porządku. Ale to tylko moda. Minie, jak każda inna. Jeśli zapytać przeciętnego nastolatka o stan wojenny, powie pewnie jeszcze mniej niż ja sama pamiętam. A tak zupełnie serio, to zdecydowaną większość młodych ludzi w dzisiejszych czasach interesuje cokolwiek poza sprawdzaniem maili, konta na dowolnym profilu społecznościowym oraz stanu gotówki. Nie ma autorytetów, z których można by było czerpać. Wszystko tak się pomieszało, że nie wiadomo dziś, kto był bohaterem, kto zdrajcą. Prawie wszystko zostało zniszczone przez wzajemne oskarżenia i obwinianie się nawzajem, kto więcej zasług poniósł w walce o wolną Polskę.

To wszystko naprawdę będzie mało ważne albo i zupełnie nieważne, kiedy dorośnie dzisiejsze pokolenie gimnazjalistów. Szkoła od wielu lat nie uczy samodzielnego myślenia, ale wprowadza nakaz myślenia tak zwanego poprawnego. Wszystko się miesza. Nie potrafimy przeczytać bardzo często kilku dań ze zrozumieniem, bo wszyscy, z każdej niemal strony mówią, jak należy rozumieć daną sytuację lub wypowiedziane zdanie. To jest prawdziwa tragedia naszych czasów. Nie ma miejsca na własne wnioski. Jest tylko schemat – co i jak należy myśleć oraz jakie wnioski trzeba wyciągnąć. Przyznam szczerze, że to strasznie ponure wnioski. Ale takie wyciągnęłam po długiej obserwacji.

I dziś jest tak, jak mówił kiedyś znany kabareciarz Krzysztof Daukszewicz. A mówił, że władza w Polsce zmienia się na zasadzie, że „odchodzą ci co mówili teraz my kurwa, a przychodzą ci, co mówią teraz kurwa my”. I zdecydowanie podpisuję się pod tymi słowami. Tak właśnie mamy od wielu lat. Dlatego czekam, aż wszyscy wielce, średnio i mało zasłużeni odejdą z tego świata, żeby nikt już więcej nie mieszał ludziom w głowach. Historycy za jakiś czas podejmą badania suchych dokumentów i za kilka pokoleń ludzie poznają rzeczywistość, w której dziś żyjemy. Tę prawdziwą, bez argumentacji współcześnie żyjących.

Szkoda, że Polskę obecnie zawłaszczyli niemal doszczętnie politycy różnej maści. Dziś posiadanie własnego zdania oznacza, że natychmiast będzie człowiek zaszufladkowany albo do PiS, albo do PO, albo do narodowców lub lewaków. Tak, jakby nie można było zupełnie mieć własnych poglądów. To wina także mediów, które bardzo wiele lat mówiły nam co mamy myśleć. I po 35 latach od stanu wojennego, który kiedyś podzielił Polaków na dwie strony, dziś mamy właściwie to samo. I aż się chce powiedzieć – Coście uczynili z tą krainą?! Chciałabym, żeby ten podział wreszcie się skończył i żeby nikt już nigdy nie dzielił Polaków tylko z tego powodu, że chwilowo wygodniej komuś jest być przy korycie.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2016-12-12 23:25:55

    To jednak Rosjanie wkroczyli do Polski w stanie wojennym? Czy, może, ci "radzieccy żołnierze" zostali zaproszeni aby Pani szukać a zaspie śnieżnej? Nie znam nikogo, ani nigdzie nie wyczytałem , kto widział, w tym czasie, na ulicach Polski rosyjskich żołnierzy. Może zanim się zacznie cokolwiek pisać, to warto zaznajomić się z faktami. Niewątpliwie chodziliśmy do różnych szkół i mieliśmy różnych nauczycieli. Moi nie uczyli pogardy dla innych, poniżania, wyzywania nie uczyli też ubliżania innym. Uczyli szacunku, samodzielnego myślenia, czytania i słuchania ze zrozumieniem i poszukiwania prawdy w faktach, a nie w wypowiedziach polityków czy dziennikarzy. To ONI byli dla mnie autorytetem bo nauczyli czerpać wiedzę z dokumentów i od świadków. Warto poszperać i zrozumieć czym są wolność i demokracja. Tylko nie ta z PRL-u i nie ta, która ogranicza się do zezwolenia na demonstrowanie i "krzyczenie". WOLNOŚĆ I DEMOKRACJA to dużo więcej. Warto to zrozumieć i polubić. Wszystkiego dobrego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2016-12-13 14:13:23

    historia PiSana na nowo.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do