
Jeśli coś nie działa, to znaczy, że coś jest nie tak. Jeśli powtarzasz te same czynności i dalej nie działa, to znaczy, że gdzieś robisz błąd, zwłaszcza gdy kiedyś działało. Ta prosta teoria wciąż nie jest przyswajalna w kręgach Platformy Obywatelskiej i części opozycji, która najwyraźniej uważa, że jak powtórzy tę samą czynność sto razy, albo sto tysięcy razy, to w końcu zadziała. Otóż, nie zadziała.
Piszę to w kontekście najnowszego wywiadu, którego udzielił Rafał Trzaskowski Wirtualnej Polsce w programie „Tłit”. Bo oto dowiedziałam się, że opozycja znów będzie zwierać szeregi. I to z kim? Z między innymi Komitetem Obrony Demokracji. Dziś z tej organizacji zostały jedynie szczątki, albo strzępy i od dawna zwyczajnie nie żre. A nie żre od czasu, kiedy Polacy dowiedzieli się prawdy o pierwszym liderze KOD, który nie dość, że nie płacił alimentów na własne dzieci, to jak się później okazało, jeszcze przywłaszczył sobie pieniądze, które miały być przeznaczone na działalność organizacji. Swoje dołożył też szef KOD Kapeli, który dla odmiany, poszedł już ponad rok temu za kraty za handel ludźmi.
Na bazie protestów aborcyjnych, które szybciej wygasają niż protesty KOD-u, Rafał Trzaskowski upatruje szansy powalczenia o zmianę władzy w Polsce. Twierdzi, że może rząd nie rozpadnie się do wiosny, ale do końca kadencji nie dotrwa. I powiedział w rozmowie w Wirtualnej Polsce, że jego formacja już jest gotowa do wyborów, choć w dobie epidemii ciężko jest o spotkania z wyborcami. Z tym, że wcześniej mówił, że trzeba określić, czym jest PO, jako partia. Bo jej wizerunek nie jest wyrazisty.
Moim zdaniem, i tak, i nie. Bo jeśli miałabym powiedzieć, co Platforma Obywatelska ma do zaproponowania Polakom, to nie ma nic. Ale to kompletnie nic. Od pięciu lat słyszę w kółko, że PiS jest zły i robi wszystko źle. Ale co w zamian? Jak można lepiej, tego już nie słychać. Malo tego, to, że PiS jest zły słyszałam nawet wcześniej, ale były jakieś tam pomysły, lepsze, gorsze, ale były. Teraz nie ma żadnego. Z drugiej strony jest pewna wyrazistość tej formacji, która w zasadzie, jak dla mnie, zawiera się w jednym zdaniu: Po co nam Polska, skoro są Niemcy. I tę wyrazistość widzi coraz więcej Polaków. Ale co mieliby z tego mieć?
Najzabawniejsze jednak było to w całym wywiadzie Trzaskowskiego, że znów chce połączyć siły, z KOD-em, o którym już wspomniałam. Ale to nie wszystko, bo chce połączyć też siły z ruchem Marty Lempart, która w zasadzie też nie ma nikomu nic do zaproponowania oprócz „wypierdalać”. Czy to jest jakaś poważna oferta dla milionów ludzi? Nie wydaje mi się. A nie wydaje mi się dlatego, że zanim Marta Lempart nie dołączyła do inicjatywy strajków ulicznych, faktycznie uczestniczyły w niej tysiące ludzi. Później dołączyły #Julki i inne na tyle młode osoby, że nawet i za trzy lata niektórzy nie będą mieli jeszcze praw wyborczych. Marta Lempart dała też swoją twarz i wulgaryzmy, które najskuteczniej obrzydziły protesty zwykłym ludziom, którzy nie zgadzali się na pewne rozwiązania Trybunału Konstytucyjnego, ale też i partii rządzącej. Niedawno rozmawiałam z koleżanką, która popierała strajk kobiet i powiedziała mi, że jeśli takie osoby jak Lempart i jej koleżanki miałyby rządzić Polską, to zaciśnie zęby i zagłosuje na PiS. I podejrzewam, że tak myślących osób jest zdecydowanie dużo więcej.
Podejrzewam też, że pomysł wspólnych rozmów politycznych z Martą Lempart podsunął Donald Tusk, który niedawno spotkał się z nią w Brukseli. Ale moim zdaniem to swego rodzaju namaszczenie, to nic innego jak wbicie gwoździa do trumny PO. Partia od lat nie może nic przeforsować, nie wygrała żadnych wyborów od ponad pięciu lat i z każdym miesiącem wystąpienia jej polityków są wyłącznie obnażaniem indolencji intelektualnej od szczytów po najniższe struktury.
Rafał Trzaskowski chce także połączyć siły z Szymonem Hołownią, bo o tym mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Z tym, że potencjalny elektorat Szymona Hołowni, to jest głównie ten, który opuścił Platformę Obywatelską, bo nie miała mu nic do zaproponowania. Po co więc miałby wchodzić znów do tej samej rzeki? Nie wiem. W gruncie rzeczy ten elektorat też słyszy, że potrzeba zmian i że PiS jest zły. A w zamian miałby otrzymać państwo świeckie z aborcją na życzenie, bo przecież Szymon Hołownia uczestniczył w protestach proaborcyjnych, które już od października domagają się wyłącznie aborcji na życzenie i żadnych innych postulatów nie proponuje Polakom. A to, w zasadzie jest program Lewicy, która była już w Koalicji z Platformą Obywatelską i też nie dała rady pokonać PiS.
Patrząc na to wszystko twierdzę, że to wszystko już było. Opozycja jednoczyła się, nawet cała i nic z tego nie wyszło. Teraz mają jednoczyć się w walce z PiS-em ponownie, choć zdecydowanie poprzez już tylko mniej akceptowalne społecznie inicjatywy, jakim jest KOD i Strajk Kobiet. Gdyby było inaczej, choć jeden protest społeczny z tych wszystkich, które obserwowałam od ponad pięciu lat, by wypalił. A skoro nie wypalił, to znaczy, że i nie wypali. Nie ma czym, brakuje elementu zapalnego.
Co będzie teraz robić Platforma Obywatelska i reszta opozycji? To samo, tylko bardziej. Czyli szukać będą kolejnych okazji do protestów, do burd ulicznych, do kolejnej okazji nazywania PiS i jego zwolenników faszystami – a przynajmniej tak było do wczoraj. Bo od wczoraj są już dla odmiany komunistami, gorszymi od Jaruzelskiego i Kiszczaka. Przy czym nikt tam nawet nie widzi na tej całej opozycji, że narracja się jej rozjechała w dwa różne kierunki. Ale w sumie… kto by się tam przejmował. Najważniejsze to protestować, protestować i jeszcze raz protestować. A nóż widelec tym razem się uda. I tak w kółko i w kółko, aż… wszyscy już będą mieli dość jakichkolwiek protestów, co zresztą powoli się dzieje.
Kilka dni temu i też dla Wirtualnej Polski został przeprowadzony sondaż poparcia dla poszczególnych partii politycznych. I pal licho z tymi słupkami poparcia. Ja zwróciłam uwagę na coś innego. Jeszcze niedawno udział w wyborach deklarowało grubo ponad 50 proc. respondentów, bywało nawet, że było ich bliżej 70 proc. W ostatnim sondażu udział w wyborach zadeklarowało 49,2 proc. respondentów. Ale! Aż 44,8 proc. respondentów oświadczyło, że w ogóle nie poszłoby do urn. I to jest największy wskaźnik dla przede wszystkim opozycji, która swoimi działaniami nie jest w stanie przygotować żadnej oferty dla tych ludzi. Bo PiS i rząd, co ma do zaoferowania wiadomo, nie wszystkim się podoba, więc poparcie nieznacznie traci. Ale to, że opozycja nie ma nic do zaoferowania tym rozczarowanym, to świadczy przede wszystkim o miałkości, nijakości i bezradności opozycji, nawet najbardziej ze sobą współpracującej zusammen do kupy. A kupy, jak wiadomo, nikt normalny ruszać nie chce. No, może poza muchami.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie