
Dziś nie będzie, ani o strajku kobiet i osób z macicami. Nie będzie też ani o WOŚP, ani przeciwko WOŚP, nie będzie też o wandalskim niszczeniu mienia przez zwykłą dzicz, bo będzie o czymś znacznie ważniejszym. O czymś, co ma realny wpływ na to jak funkcjonujemy. O kolosie na glinianych nogach, o królu, który jest nagi, o tym, że należy podjąć poważną dyskusję nad tym czym jest Unia Europejska i czy aby na pewno powinniśmy się upierać, aby w niej być i w niej żyć.
Nie, nie jestem eurosceptykiem. Nie jestem też euroentuzjastą. Patrzę realnie i staram się oceniać zdroworozsądkowo. Ale to co widzę już od wielu lat w kontekście działania i podejmowanych decyzji w Unii Europejskiej, coraz mniej mi się podoba. Pierwsze światło i to takie jaskrawe zapaliło mi się, kiedy wybuchł kryzys migracyjny. Mało kto dziś patrzy te kilka lat wstecz. Z tym, że problem zaczął się nawet jeszcze wcześniej. Polska przez jakiś czas była od tego problemu wolna, ponieważ ponad 10 lat temu była znacznie biedniejszym krajem i żadni emigranci, poza tymi z Czeczenii, do Polski nie chcieli przyjeżdżać. Niski socjal, brak lokali do zakwaterowania i w końcu też trudny język do nauki, nie używany i nie znany powszechnie w krajach muzułmańskich, były powodami, dla których nie ciągnęły tu tabuny przybyszów.
Problem wybuchł nagle, kiedy rozpoczął się prawdziwy exodus i uchodźców nie było gdzie mieścić, ani na południu Europy, ani w Niemczech, ani w Wielkiej Brytanii, ani w Szwecji czy w Norwegii. Warto jednak spojrzeć nieco wstecz i przypomnieć sobie, jak to się zaczęło. A zaczęło się od Niemiec. To Niemcy postanowili ściągnąć sobie tanią siłę roboczą, której na miejscu brakowało. Polacy, Bułgarzy, czy też przedstawiciele innych państw, którzy do niedawna przyjeżdżali do pracy na czarno, po wejściu do Unii Europejskiej, dość szybko uświadomili sobie, że mogą korzystać z przysługujących im praw. Takich samych, jakie mają pracujący Niemcy.
W międzyczasie okazało się, że przybysze z południa, prawie do żadnej pracy się nie nadają i na dodatek nie chcą się uczyć ani języka, ani nie integrują się z Niemcami, jak było to w założeniu niemieckich władz. Co innego Polacy, którzy faktycznie przyjeżdżali do pracy, uczyli się języka i podejmowali coraz poważniejsze obowiązki. Kształcili się i zaczęli ze zwykłych robotników na plantacjach szparagów czy w domach pomocy społecznej, zajmować wyższe stanowiska, lepiej opłacane, a pieniądze często lokowali w Polsce. Kupowali w swoim rodzinnym kraju domy, samochody, wspierali rodziny, leczyć się nawet przyjeżdżali do Polski, gdzie zostawiali duże pieniądze w prywatnych gabinetach dentystycznych czy innych. Krótko mówiąc stali się dość dużą konkurencją głównie na rynku pracy. Gospodarka Niemiec miała z tego niewiele.
To tylko omówiona pobieżnie geneza tego wszystkiego, co działo się później. Bo Francja, czy Włochy, także Grecja i Hiszpania zaczęły mieć poważne problemy. Problemy, które trwają do chwili obecnej i nie pozostały rozwiązane. Dlatego pojawił się pomysł relokacji uchodźców. Ale miał on drugie dno. Bo nie tylko chodziło o to, aby rozlokować gdzieś setki tysięcy przybyszów, głównie z dwiema lewymi rękami do pracy. Chodziło także o to, aby osłabić gospodarczo między innymi nasz kraj, który zaczął się szybko rozwijać. Wrzucenie do Polski iluś tam tysięcy ludzi z lewymi rękami do pracy, ściągających później kolejnych członków swoich rodzin, albo kogoś, kogo wskazywali za rodzinę, nie chcących się integrować, żyjących z socjalu i nieustannie domagających się takich czy innych praw, byłoby poważną destabilizacją Polski. Także pod względem gospodarczym.
Dlatego dość szybko znaleziono pałkę, by walić po głowie Polskę oraz inne kraje, które przytomnie podejmowały działania, aby nie mieć problemu stworzonego przez Niemcy, a później Francję. Dyskusja tak naprawdę nie trwała długo. Bo kiedy wyczerpały się argumenty odnośnie konieczności udzielenia pomocy biednym ludziom, szybko pojawiły się pomysły ideologiczne, by zmienić myślenie Polaków. Wkrótce to sami Polacy mieli chcieć przyjmować uchodźców, dawać im przywileje i zajmować się rozwiązywaniem problemów na miejscu związanych z tymi ludźmi. Mniej czasu zostałoby na zajmowanie się prowadzeniem działalności gospodarczych, więcej za to czasu byłoby na przyjmowanie regulacji, które teoretycznie powinny rozwiązywać ten problem. I to pod dyktando Niemiec, które przecież miały doświadczenie. I miałyby prowadzić nas za rękę jak pijane dzieci we mgle. Tak jak Niemcy zrobiły to z Grecją i później z Włochami.
Plany pokrzyżowała wygrana Prawa i Sprawiedliwości, która praktycznie zablokowała dalsze działania. Do tego wszystkiego okazało się, że dużo niemieckich mediów w Polsce nie jest w stanie urabiać opinii publicznej, bo ludzie zaczęli się komunikować ze sobą przez internet i podawać wiele informacji, jakie nie miały ujrzeć światła dziennego, albo przedostawałyby się marginalnie. Do tej pory to przecież działało. Działało, ale przestało. Polska opozycja do dziś nie ma świadomości, że była tylko miernym narzędziem do wprowadzenia problemów do Polski, a wystarczyło ją klepać po pleckach. Napompowana pochwałami samych najważniejszych polityków najwyższych szczebli rozpływała się w achach i echach nad swoją świetnością, czego największym przykładem został nie kto inny jak Donald Tusk. Przez wszystkie lata pełnienia ważnych funkcji w Unii Europejskiej do chwili obecnej, nie zrobił dla własnego kraju kompletnie nic. Ale to nic.
Dlatego szybko Niemcy przede wszystkim zdały sobie sprawę, że owszem, Donalda nadal należy klepać po pleckach, pompować dalej opozycję i krytykować na każdym kroku wszystkich polityków, którzy krzyżują im plany. Stąd też pojawiły się nagle najważniejsze problemy do rozwiązania, jak ucisk mniejszości LGBT, łamanie praworządności oraz cała masa innych debilnych zarzutów. Po co? Żeby w Polsce wywołać zamieszanie i pokazać, że tylko ci, którym Polacy podziękowali w wyborach, wiedzieli co dla Polski dobre. Tylko oni są prawdziwymi Europejczykami. Tylko oni wiedzą jak powinna wyglądać integracja, więc jak najszybciej powinno się ich przywrócić do władzy. A później poszłoby wszystko jak po maśle. Polska w niedalekiej przyszłości podzieliłaby los Grecji i Włoch, w których banki, duże przedsiębiorstwa, handel, transport, czy produkcja rolnicza byłyby w rękach niemieckich i francuskich.
Sprawa rypła się o dwie potężne skały. Po pierwsze ta światła opozycja okazała się tak tragicznie zła, że nawet nie nadawała się na wykreowanie choćby niewielkich swoich pomysłów. Ze wszystkim latała do Unii, czyli do Niemiec i powtarzała kropka w kropkę co tam usłyszała. Nie zważając nawet na to co działo się w Polsce. Nie była nawet w stanie dopasować tych pomysłów do polskich realiów, a na dodatek część mediów wymknęła się kompletnie Niemcom spod kontroli. Drugą skałą okazał się koronawirus. Tego nie przewidział nikt. Choć i na tym Niemcy chciały zagrać wyłącznie na siebie, kupując szczepionki poza unijnymi zakupami, mając gdzieś wszystkich innych. Tu wszystko się odkryło jak na dłoni. Okazało się, że dupa tam ze wspólnotą, z porozumieniami, z umowami, ratujmy co się da i jak się da.
Unia Europejska od dawna jest kolosem na glinianych nogach, dowodzonym przez Niemcy, sterowanym przez Niemcy i służącym Niemcom. Unia jako poważna ponoć siła gospodarcza i społeczna, nie potrafiła rozwiązać żadnego problemu nigdzie. Rozwiązuje lub stara się rozwiązywać problemy głównie Niemiec kosztem innych państw. I wszelkimi metodami. Dlatego uważam, że należy w Polsce podjąć poważną debatę na temat plusów i minusów bycia w tych strukturach. Nie mówię o wyjściu, ale o zrobieniu bilansu zysków i strat. Gospodarczych, społecznych, politycznych, a jak się okazuje obecnie, podstawowych – cywilizacyjnych. Jeśli te argumenty nie przemówią do rozsądku, to może niech przemówi obraz jednego człowieka Gerharda Schrödera, kierującego radą dyrektorów spółki Nord Stream 2, który od wielu lat mówi po rosyjsku z niemieckim akcentem. To akurat dla Polski powinno zapalić czerwoną lampkę do najwyższego poziomu.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sama prawda, Kruszynko.????????????????
Mało że prawda, to również smutna prawda - jak wielu polaków myśli tak jak Tusk - sprzedać Polskę i co tylko polskie za ułamek grosza, lub medal zasługi dla niemców, ku chwale: nazistów - krzyżaków - prusów, bo przecież jak coś to nie niemców. Tak jak obozy zagłady były Polskie, a nie niemieckie. Zmienili sposób zagrabiania innych państw: ze zbrojnego na gospodarczy, a w każdym z tych sposobów i tak chodziło o to, by inne narody harowały na "szwabów" zgodnie z obietnicą Hitlera.
... to jest clou :)
Zdecydowanie podzielam pogląd.