
Człowiek rodzi się wolnym i chce być wolnym, nie ma więc nic dziwnego, że przeciwstawia się niemal za każdym razem, kiedy tę wolność ktoś inny próbuje mu odebrać. Dziś w moim słowie po niedzieli mówię o wolności słowa i dlaczego odebranie tej wolności na dłuższą metę się nie uda.
Kiedy nagrywałam swój cykliczny felieton nie wiedziałam jeszcze, że Tusk znów, jak za dawnych lat, chce na serio odebrać możliwość publikacji w internecie. Oczywiście nie wszystkim i nie wszystkiego. Ale już kiedyś próbował to robić. Słynne protesty ACTA, które zgromadziły tysiące ludzi w całej Polsce, jednak zniweczyły jego plan. Czy tym razem może być tak samo? Czy jednak damy się zniewolić?
Zamykanie ust ludziom, którzy publikują treści nie podobające się władzy, ma wejść w życie lada moment. Już jest pomysł na to, aby to prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej wydawał nakazy blokowania treści w internecie. Na dodatek twórca takich treści nie będzie wiedział wcześniej, że opublikował coś nieprawilnego. Jego treść po prostu zniknie. A jeśli będzie chciał jej przywrócenia, to będzie musiał udać się do sądu administracyjnego. Wtedy sprawa będzie się toczyła przez miesiące, albo całe lata, włączając w to kolejne instancje.
To bardzo groźna sprawa, bo część treści, które zostaną uznane za niewłaściwe, ale zostaną przywrócone, mogą za te klika lat nie mieć już żadnej wartości, albo wartość znikomą. Dla demokratycznego społeczeństwa to zagrożenie nie mniejsze jak za czasów komunizmu w Polsce. A być może nawet i gorsze. Bo w czasach komunizmu był też urząd, który decydował o tym, co może się pojawić, a co nie, ale człowiek przynajmniej mógł wcześniej wiedzieć, czego nie może upublicznić. A jeśli już bardzo chce, to co musi poprawić, aby dana treść się pojawiła. Teraz nikt nawet nie będzie wiedział dlaczego i kiedy coś po prostu zniknie.
Wolność słowa to podstawa demokracji. Bo bez wolności słowa nie ma demokracji. Nie chcę tu straszyć jakimiś reżimami czy rządami autorytarnymi, bo to już wyświechtany slogan. Niemniej, należy moim zdaniem z całą mocą przeciwstawić się próbom ograniczania kogokolwiek w wyrażaniu swoich informacji czy opinii. Zresztą to gwarantuje nam Konstytucja. Z drugiej strony, obecny rząd ma gdzieś Konstytucję i prawo w ogóle, więc i tak zrobi co zechce. Ale opór społeczny będzie na pewno miał sens. Raz Donald Tusk już się wystraszył tego oporu, a dziś jest o wiele słabszy politycznie pod każdym względem, więc tym bardziej będzie trząsł gaciami, kiedy taki opór się pojawi.
Żeby nie zostawiać nikogo z poczuciem bezradności czy zasmucenia, powiem jedno. W tej chwili Polska i świat wyglądają inaczej niż 20 czy więcej lat temu. Są zdecydowanie większe możliwości przekazywania treści i Tusk albo inny organ może sobie blokować treści do woli. Ludzie znajdą sobie miejsce, gdzie będą mogli swobodnie przekazywać informacje, albo dzielić się opiniami. A politycy, którzy zdecydują się na tłamszenie wolności, przepadną i w konsekwencji wypadną z życia publicznego. Zapraszam do wysłuchania i obejrzenia mojego najnowszego felietonu z cyklu: „Słowo po niedzieli”.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDP)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie