Reklama

Słowo po niedzieli: Nudne już to wszystko

Naprawdę nudne już to wszystko. Cały czas wkoło panie pierdoło to samo. Człowiek chciałby usłyszeć lub zobaczyć coś innego, coś nowego, albo chociaż coś, co stało koło nowego. A tu nic. Marsz przeszedł, komentarze takie same, jak pół roku, temu, rok temu i więcej. Do tego Tadeusz Truskolaski nadal i wciąż jest męczennikiem cierpiącym za miliony.

Nie oglądałam żadnych marszy ani przemów w żadnej stacji telewizyjnej. Sobotni marsz tak zwanej wolności interesował mnie równie mocno, co problemy ze skarpetami drużyny hokeja ze środkowej Wenezueli. Chociaż jakby tak uczciwe podejść do sprawy, to myślę nawet, że te skarpety byłyby ciekawszym materiałem do opisania niż marsz, który szedł w sobotę ulicami Warszawy. Było tak jak zwykle – spęd do autokarów, pojechali, porobili zdjęcia, pobrędzlowali się na fejsie i twitterze, powyzywali, poobrażali i do domu. Co więcej? Nic. to samo co zwykle. Spór o liczbę uczestników.

Nie mam pojęcia, co to za różnica, czy szło 5 osób czy pińcet miliardów. Niczego to nie zmienia. Kompletnie niczego. Marsze tak jak chodziły, chodzić będą i efekt z nich też taki sam będzie – „porobili zdjęcia, pobrędzlowali się na fejsie i twitterze, powyzywali, poobrażali i do domu”. Przecież te marsze chodzą już kilka lat i… mają takie znaczenie, że wolałam pojechać sobie na lody daleko poza Białystok słuchając latynoskich rytmów z głośnika, niż śledzić co się na nich działo. Nie działo się bowiem nic, co się nie działo na marszu wcześniej, poprzednim marszu, jeszcze poprzednim i tamtym wcześniejszym też.

Jedyna ciekawa rzecz z tymi marszami to taka, że zastanawiam się jak im się nie nudzi? Czy nie lepiej przy sobocie z rodziną lub znajomymi gdzieś w plenerze posiedzieć? Tak, wiem – cele wyższe. Ale jakie? Ja chciałabym w końcu poznać te cele. Bo pierniczenie o reżimie, zabieraniu wolności słyszę już jakiś czas i tego akurat nie ogarniam. Gdyby był reżim i ograniczona wolność lub swoboda, to żaden marsz by się nawet nie zebrał, nie mówiąc już o wyjściu i przejściu. Najpierw nikt by nie wydał zgody, a następnie gdyby taki marsz jednak wyszedł, to jakby wpadli mundurowi z pałami, jak to kiedyś w prawdziwym reżimie bywało, to by z demonstrantów nie było co zbierać. Chyba, że ja się nie znam na reżimach i zabieraniu wolności. W ostateczności nikt nie powiedział, że mam się znać na wszystkim.

Po marszu, to wiadomo – najważniejsze pytanie, które będzie wałkowane przez kilka dni – ile ludzi szło. Nie ma znaczenia, że szli bez sensu, o czym wspomniałam akapit wyżej. Bo najważniejsze w całym kosmosie jest – ile szło. Pamiętam taki marsz, gdzie liczenie zajmowało z dobre dwa tygodnie. Aż w końcu Wyborcza wzięła zdjęcia pogrupowała i policzyła człowiek po człowieku. Miało to ogromne znaczenie dla wysokości emerytury mojej babci i zmniejszenia kolejki do kardiologa dla taty. Ale niestety, takimi sprawami zajmują się uważające się za poważne – dzienniki w naszym kraju. I tak samo będzie teraz i później też tak samo. Nuda, panie nuda.

To już ciekawiej wyglądała ta komedia z ostatnich dni z dyskryminowanym politycznie prezydentem Białegostoku. Przyznam szczerze, że były momenty, że miałam dobry ubaw. Taki biedny, poszkodowany i pognębiony przez PiS, że aż mi się chciało w pewnym momencie wysłać sms-a o treści „Pomagam”. Ciekawe czy nasz pognębiony Tadeusz szedł wczoraj w marszu wolności po Warszawie, skoro taki pognębiony? Wie może ktoś? No chyba powinien iść w marszu wolności, skoro mu tu lokalny PiS wolność zarobków zabiera.

Ale w sumie ta komedia z prezydentem też jest nuda. Od długiego czasu tylko skarży się jak to mu PiS kłody pod nogi podkłada, a on wszystko dla mieszkańców. Jakby było trzeba to by pewnie nawet się oflagował, co już doradzał tyle że mieszkańcom prezydencki zastępca. Tadeusz Truskolaski jest dyskryminowany politycznie, bo wszedł do polityki nie po to, żeby istniała w jego urzędzie jakaś opozycja. Ma być tak jak on chce, jak było wcześniej, kiedy radni PO wykonywali tylko jego polecenia, a jak nie – to do widzenia, albo do sądu.

Od trzech prawie lat trwa ten żałosny spektakl. I niestety wniósł on do życia społecznego tyle samo, co marsze. Jedyne, co mogę dodać w tej sytuacji, że jak dla mnie prezydent i te jego wyroki – jak nie od kolegów z uniwersytetu, to z innych styków współpracy – są tak samo wiarygodni jak Ryszard Petru w roli wiernego małżonka. Może jeszcze Grzegorz Schetyna w roli męża stanu – jakiegoś stanu – można sobie dowolnie wybrać: stan trzeźwości, stan nietrzeźwości, stan Colorado, stan żałoby, stan wojenny, stan nieważkości, albo stan cywilny.

Co będzie dalej? To samo, co już znamy. Będzie kolejna sprawa w sądzie. Będą kolejne konferencje prasowe, na których usłyszymy to wszystko, co już zostało powiedziane. Nuda, po prostu nuda. Ale żeby ożywić nieco atmosferę, rzucam pomysł dla radnych Rady Miasta, obojętnie którego klubu.

Ponieważ Tadeusz Truskolaski nie konsultował z nikim z radnych powołania swoich zastępców, proponuję złożyć pozew do sądu o dyskryminację ze względów politycznych. Szczególnie powinien to zrobić klub radnych PiS, który jest największym klubem, ale nie ma żadnego zastępcy prezydenta w magistracie. Jakim prawem znalazł się w funkcji zastępcy Przemysław Tuchliński z Nowoczesnej? Przecież Nowoczesna nie ma ani jednego radnego w Radzie Miasta. Powiem więcej – nawet nie miała listy wyborczej w ostatnich wyborach samorządowych. A najwięcej powiem, że Nowoczesna nawet w ogóle nie istniała! Jaka, czyja i kogo to ma być reprezentacja w lokalnym samorządzie? Dyskryminacja jak drut!

Dobrze, że skończył się długi majowy weekend pełen nudy i oczekiwanych zwrotów akcji. Liczę na to, że w końcu coś zacznie się dziać, ale coś z sensem. W zasadzie rozkręciła się już kampania wyborcza do samorządu, zakładam więc, że coś się dziać będzie. Oby tylko nie były to te same kluchy, które odgrzewane kolejny raz nawet nie zachęcają do spojrzenia, nie mówiąc o próbowaniu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-05-08 19:43:11

    Trudno się nie zgodzić. Jeszcze trudniej się tym przejmować i starać się to zmienić. Po co się starać, gadać, pokazywać skoro i tak większość społeczeństwa ma to w nosie. Zamiast spędzić czas w sposób produktywny, lepiej poświęcić wolne chwile bo może będzie sobie można strzelić sweet focie z Ryśkiem, Bronkiem, Roberetem czy innym miękkim fredem w rodzaju Włodka (albo jego pociotków) z Puszczy. Długo dojrzewałem, i może samolubnie, egoistycznie dojrzałem - trzeba prostu trzeba mieć to wszystko wokół w nosie. Świata nie zmienię.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do