Reklama

Słowo po niedzieli: Czasami warto i trzeba przekłuć balon

Przyznaję, że dość mocno poruszyła mnie sprawa zamknięcia kilku oddziałów w szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy. Próbowałam zrozumieć, próbowałam wytłumaczyć sobie, że praca tam jest bardzo ciężka, próbowałam przeanalizować inne możliwe warianty zabezpieczenia pacjentów. Nijak nie wychodzi mi żaden pozytywny stosunek do całej sprawy.

W minioną sobotę, kiedy publikowałam artykuł na stronie, nie wiedziałam jak zostanie przyjęty. Tak samo, jak nie wiedziałam w piątek, kiedy pisałam o tym, że nawet w czasie okupacji hitlerowców na szpital w Choroszczy, lekarze nie odeszli od łóżek pacjentów. Co się aż tak bardzo zmieniło, że minęło kilkadziesiąt lat, nie ma wojny, ludzie są bardziej ucywilizowani, a mimo to potrafią zachować się nieludzko? Jak to jest, że lekarze ot tak sobie mogą zrezygnować z pracy zostawiając chorych ludzi samym sobie, bo…

No właśnie. Bo co? Bo zarabiają za mało? Może i za mało. Ale przecież pensja w wysokości ponad 7 tysięcy złotych, to nie jest mało. Słyszałam nieraz argumenty, że lekarze się dużo uczą, wykonują trudny zawód, poświęcili młodość na ślęczenie nad książkami, żeby móc pomagać ludziom. Powinni zarabiać godnie. Słyszę czasami, że 6-7 tys. złotych to powinny być zaledwie dodatki do pensji. Albo, że tyle powinna wynosić premia, bo to tak trudny i wymagający zawód, że za takie kwoty, to przymierają głodem. Przyznaję, że kiedy słyszę takie teksty, to ręce mi opadają i wszystko opada. Bo dla mnie z takiego jęczenia wychodzi na to, że zawód lekarza, to zawód szczególnej troski.

Skoro tyle siedzieli nad książkami, tyle się uczyli, to raczej nie można mówić, że studiujący medycynę, to jakieś niedouki. A skoro nie są niedoukami, to powinni wiedzieć przed rozpoczęciem studiów, z czym się one wiążą i jaką pracę trzeba będzie po nich wykonywać. To nie będzie podawanie drinków w dyskotece, ani dekorowanie sal weselnych, nie będzie to również pompowanie kół w rowerze, czy w końcu nie będzie to pielenie bananów na plantacji. Aż tak trudno pojąć, że chcąc zostać lekarzem, trzeba się uczyć, a później ma się obowiązki, w tym nocne i świąteczne dyżury, bo ludzie chorują, mają wypadki i umierają każdego dnia? Nikt o tym nie wiedział na studiach? Po studiach też nie miał nikt świadomości, że ludzie najczęściej nie planują ani chorób, ani wypadków, ani własnej śmierci?

Zdaję sobie sprawę, że pisząc takie słowa narażam się wielu medykom. I jak trafię do szpitala, to mogą mnie potraktować „odpowiednio” za te słowa, skoro jestem taka mądra. Ale z drugiej strony milczeć nie można, kiedy padają nielogiczne argumenty. Chcę w ten sposób powiedzieć, że praca wielu innych osób, wielu innych zawodów, jest równie ważna. Nie można cały czas jechać na argumentach, bo my ratujemy życie, bo my musieliśmy się uczyć, bo my pracujemy na dyżurach, bo my musimy się dokształcać, bo my…, bo my…, bo my… Tu moja odpowiedź będzie krótka, bo tak wybraliście. I skoro jesteście lub uważacie się za bardziej mądrych od siedzenia w książkach i na sympozjach, to musieliście mieć tego świadomość, że właśnie tak wygląda praca lekarza.

Czy praca pielęgniarki albo salowej jest mniej ważna? Bo ja twierdzę, że nie. Gdyby nie panie salowe lub panie kucharki w szpitalu, to praca lekarzy w dużej mierze szła by na marne. Jeśli lekarz przyszedłby do pacjenta na salę, na której walają się papierki, obierki i kłaki kurzu, to co? Miałby możliwości leczenia takie same jak gdyby sala była wysprzątana na błysk? Te panie, które dbają o czystość, albo pielęgniarki, które biegają do pacjentów, przecież też muszą tam być. Na dodatek też muszą wielu rzeczy się nauczyć i wiele rzeczy poznać. Choćby to, jak działają poszczególne sprzęty szpitalne. Wiem, to mniejsza wiedza, ale ich praca wcale nie jest mniej ważna od pracy lekarzy. Jedni bez drugich nie poradziliby sobie i pora też to sobie uświadomić. Tylko jakoś nie słyszałam, aby panie salowe nagle podniosły bunt o zarobki, albo o złe warunki pracy. Robią swoje, często zaciskając zęby. One nie odchodzą od łóżek pacjentów.

Zgadzam się z tym, że lekarze powinni zarabiać dobrze, żeby mogli leczyć dobrze. Powinni mieć też zapewnione warunki pracy na wysokim poziomie. Wykonują bardzo ważne zadania i są niezbędni. Z tym, że inni ludzie też wykonują niezbędne rzeczy i też chcą pracować za godne pieniądze i w godnych warunkach. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby w naszym mieście tylko wszyscy pracownicy na przykład kanalizacji walnęli swoją robotą, bo warunki pracy trudne? Tak się nie robi. Zwłaszcza, że lekarz składa przysięgę przed wejściem w zawód i od setek lat lekarz był zawodem z powołania. Jeśli komuś się coś pomyliło, albo nie zrozumiał czego się podejmuje, to nie wiem czy mogę mieć zaufanie do lekarzy i ich faktycznej wiedzy lub umiejętności.

To nie jest tak, że nie rozumiem protestów grupy lekarzy z Choroszczy i to nie jest tak, że nie rozumiem protestów innych grup lekarzy. Rozumiem. Ale nie może być tak, że w tej walce pacjent jest na drugim planie, albo na samym końcu. Zostawienie ludzi chorych na pastwę losu jest zwyczajnie nieludzkie. I na to nie ma już wytłumaczenia, zwłaszcza od ludzi, którzy składali przysięgę. Przecież jej nie odprzysięgli. Chciałabym, żeby w Polsce były lepsze warunki do wykonywania zawodu lekarza, chciałabym aby zarabiali godnie. Z tym, że chciałabym również, aby dobre warunki pracy mieli robotnicy budowlani, sprzątaczki, kanalarze, strażacy czy kierowcy autobusów. W każdym miejscu jest wiele niedociągnięć. I właśnie dlatego trzeba się nawzajem szanować i rozumieć jeden drugiego.

Z tego względu uważam, że należy przekłuć balon, który nadął lekarzy do rozmiarów przekraczających zrozumienie. I balon, który uczynił z lekarzy grupę nadzwyczajnych person. Jesteście potrzebni i każdy o tym wie. Jednak nadużywanie własnej pozycji dla własnych korzyści, to jest coś, co w moim odczuciu trzeba trochę utemperować. Jeśli każdy do każdego, niezależnie od wykonywanego zawodu, będzie odnosił się z większym zrozumieniem, wszystkim będzie żyło się lepiej. I ludzie chętniej pomogą medykom w walce o ich lepszy byt, włącznie z warunkami pracy. Stawiając koniecznie na swoim, a mając w nosie wszystkich innych, lekarze zrażają do siebie wiele osób, które na wszelkie kolejne protesty reagują zdenerwowaniem i słowami, jakich nie chcę tu nawet cytować. Pora to sobie uświadomić…

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2018-04-02 20:01:29

    Pani Redaktor i bardzo dobrze Pani napisała. Bo to żadna nadzwyczajna kasta. A wielu lekarzy wcale inteligencją, zdolnością pojmowania rzeczy sprawy ani błyskotliwością diagnozowania chorób nie grzeszy. A czemu pomimo to są lekarzami? A to zupełnie inna para kaloszy - bo to dziedziczne obciążenie i pierwszeństwo w dostawaniu miejsca na stażu i szpitalu. No i oczywiście argument do podnoszenia nosa wyżej niż reszta społeczeństwa. Bo im się ciągle kurna coś należy. I proszę się Pani redaktor nie krygować, gdy przyjdzie odwiedzić ich gabinet (czego nie życzę). Ale jak na razie, to niezmiernie drogie wykształcenie otrzymali z naszych wspólnych podatków. Pora to odpracować a nie zaczynać od protestów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do