
Afera jest i to bardzo duża. Nie tylko w kraju, ale także i na naszym lokalnym podwórku. Chodzi o hejterów internetowych, którzy wykorzystując swoją anonimowość, do tej pory bez skrupułów hejtowali i wylewali morze nienawiści wobec przeciwników politycznych. To nie tylko „Sok z Buraka”, ale cała masa innych profili prowadzonych także i w Białymstoku.
Nie mogę pominąć tego, co się obecnie przewija w sieci i co jest tematem debaty publicznej. Tym bardziej, że osobiście dotknął mnie hejt trolla lokalnego, który działa tak samo, albo co najmniej podobnie, jak hejter prowadzący „Sok z Buraka”. Zaczęło się kilka lat temu, a dokładniej trwa to już ponad sześć lat. I przyznam, że pierwszy raz spotkałam się z takim działaniem. Dla mnie internet nie służył nigdy do anonimowego hejtowania innych ludzi. Jeśli piszę coś krytycznego, podpisuję się pod tym własnym nazwiskiem i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa.
W Białymstoku troll działa od dawna, jak wspomniałam od 6 lat. Przynajmniej ja wiem o takim okresie czasu. Każdy, kto ma mnie w znajomych na Facebooku od tych co najmniej sześciu lat, widział, co się działo w kampanii wyborczej w 2014 roku, kiedy pierwszy raz troll mocno dał o sobie znać. Dawał już wcześniej, jeszcze w 2013 roku. Wówczas trwała kampania do Parlamentu Europejskiego. Tylko tyle, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to się tak rozrośnie, jak też i nie wiedziałam z kim mam do czynienia oraz jak daleko to pójdzie. A poszło. Bardzo mocno i daleko poszło. Doszło do tego, że troll uznał za stosowne założyć profil podszywający się pod kierowaną przeze mnie redakcję. Używał mojego logo oraz danych teleadresowych. Pomawiał z tego profilu polityków przede wszystkim PiS, jak i mnie osobiście.
Człowiek w takich sytuacjach jest bezradny. Zgłoszenia do Facebooka nic nie dawały. Konto istniało i pomawiało w moim imieniu różnych ludzi. Mieli oni do mnie pretensje o to, że tak zachowuje się redakcja. Tyle, że redakcja nie miała z tym nic wspólnego. Hejter ukradł logo, używał mojej tożsamości i nic z tym nie można było zrobić.
Chyba nie ma w Białymstoku żadnej redakcji, ani dziennikarza oprócz mnie, który byłby tak bardzo hejtowany przez trolla i dla którego założonoby dziesiątki profilów po to, żeby wylewać nienawiść szerokim strumieniem. Jeszcze w 2014 roku byłam świadoma, że hejt ma źródło w ludziach powiązanych z białostockim magistratem. Ale nadal były to tylko podejrzenia, a nie pewność – kim on jest lub kim oni są. Bo początkowo wydawało się, że robi to wiele osób, choć dziś wiem, że wystarczyła jedna – biegła w sprawach internetowych i znająca bardzo dobrze możliwości Facebooka.
Do dziś na Facebooku istnieją profile założone dawno temu. Ale nie ma tam już żadnych aktualnych wpisów. Ostatnie posty zamieszczono przed lub krótko po zakończeniu kolejnych kampanii wyborczych. Wiele profili zostało skasowanych, albo przynajmniej ich widoczność została wyłączona. Gdyby nie to, że udało mi się zidentyfikować hejtera, dziś znów po mediach społecznościowych latałoby wiele fejkowych profili, wpisów z anonimowych kont założonych przez jednego i tego samego człowieka.
Ale nie tylko identyfikacja trolla spowodowała ukrócenie takiej działalności. Dochodzenie prowadzi w tej sprawie od kilku miesięcy także Policja pod nadzorem Prokuratury. Troll najzwyczajniej w świecie spanikował i zaprzestał pomawiania mnie, jak też i innych osób w obawie przed poniesieniem konsekwencji karnych. Choć nie do końca. Bo jeszcze całkiem niedawno wypuszczał fejkowe informacje na temat mojego przyjaciela, z którym współpracuję. Usiłował wywrzeć wrażenie w internecie, że ciążą na nim jakieś mroczne sprawy karne, że jest ścigany, choć on nigdy ścigany przez wymiar sprawiedliwości nie był i też nie był poszukiwany, ani tym bardziej nie ma na swoim koncie żadnych mrocznych spraw. W tym przypadku jest również zgłoszenie do organów ścigania.
Kiedy tylko będę mogła na pewno podam szczegóły. Białostoczanie i nie tylko białostoczanie powinni wiedzieć z kim mają do czynienia i z kim do niedawna anonimowy hejter jest powiązany. Choć już teraz mogę zdradzić, że prywatnie to mąż jednej z radnych Koalicji Obywatelskiej. Zresztą pisałam o tym artykuł, który ukazał się rano. Troll tkwi teraz w kleszczach, które sam sobie zorganizował. Gdyby miał odrobinę honoru, wylazłby ze swojej nory i przynajmniej powiedział przepraszam. Tyle tylko, że honoru nie ma – to raz. A dwa – ma dziecko, które z pewnością z takiej działalności tatusia przed rówieśnikami chwalić się nie będzie.
Jest i trzeci powód, moim zdaniem najważniejszy. Gdyby hejter sam z siebie się ujawnił i przeprosił za wszystko, pojawiłaby się cała masa pytań do polityków związanych z białostockim magistratem, którzy korzystali z jego usług od wielu lat. Bo oni musieli przecież wiedzieć, u kogo wykupywali reklamy wyborcze, komu zlecali nagrania lub wykonanie zdjęcia. Musiałoby się wyjaśnić także, kto opłacał posty sponsorowane, jakie latały po Facebooku od wielu lat i dlaczego nie były to pieniądze komitetu wyborczego? A takie coś, to już znacznie poważniejsza sprawa, bo chodzić może o nielegalne finansowanie kampanii wyborczej, co wiązałoby się z konsekwencjami finansowymi dla komitetu wyborczego oraz możliwe, że i nakazem zwrotu subwencji dla partii politycznych.
Od dawna wiem o tym, że najciemniej jest pod latarnią. I kiedy politycy, ci co to najgłośniej krzyczą o hejcie w internecie, to sami mają nieczyste sumienia. „Sok z Buraka” manipulował opinią publiczną od wielu lat. Posługiwał się zmyślonymi cytatami, zamieszczał nieprawdziwe informacje, prowadził wręcz nagonki na polityków prawicy. I żeby było jasne, prowadzący ten profil, sam miał najprawdopodobniej powiązania z politykami – tymi co głośno krzyczeli o hejcie. Przynajmniej tak ustalił portal „wPolityce”.
W Białymstoku dzieje się i działo się dokładnie to samo. Hejter, który tyle lat działał pod płaszczykiem anonimowości, miał czelność skarżyć się do organów ścigania na stalking. Hejter, który ukradł logo redakcji, podszywał się pod podmiot gospodarczy używając fałszywej tożsamości, który bezczelnie pomawiał różne osoby tylko dlatego, że miały inne poglądy, miał czelność skarżyć się na nękanie jego osoby, co nigdy nie miało miejsca.
Mam nadzieję, że zarówno prowadzący profil „Sok z Buraka”, jak i ten działający w Białymstoku z tysiącem nicków, odpowiedzą za swoje czyny przed sądem. Mam także nadzieję, że politycy, którzy korzystali z takiej formy wsparcia od hejterów i trolli, znikną z przestrzeni publicznej na zawsze. Nie są godni piastowania żadnych stanowisk publicznych, bo nie mogą być w żadnym wymiarze osobami zaufania publicznego. I nie przesadzam. To jest prawdziwa afera.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Paniusi mazy sie afera ale czytajac powyzsze wypociny widac, ze to czysta kryptoreklama.
Karol, nie pogrążaj się.
Żałosna próba robienia z siebie dziennikarki.
Dlatego na wszystkich forach powinni być tylko osoby ZAREJESTROWANE.
Pseudo dziennikarka która w dodatku zaczyna bawić się w bolszewickiego policmajstra. Żałosne acz niestety prawdziwe