Reklama

Subiektywne wieści gminne

Dzień Świętego Walentego powszechnie zwany Dniem Zakochanym, a mniej powszechnie Świętem Obłąkanych (jedno wszak drugiego nie wyklucza) miał swój wpływ na ocenę ostatnich lokalnych wydarzeń dokonywanych z przymrużeniem oka. Co też niniejszym czynimy.

Kultura w Walentego
Dzień Świętego Walentego czyli Walentynki to czas, w którym ludzie opowiadają innym ludziom o tym jak ich kochają. W Białymstoku zapanowało tradycyjne szaleństwo ze wspólnym mianownikiem czerwonego serduszka. Szał ten udzielił się częściowo także lokalnym politykom, którzy spotkali się na posiedzeniu komisji kultury. Nadzieje przedstawicieli urzędu marszałkowskiego z Maciejem Żywno na czele na cieplejsze potraktowanie przez miejskich radnych PiS okazały się jednak płonne: miłości nie było. Przewodniczący Komisji Krzysztof Stawnicki zapałał wprawdzie uczuciem do Podlaskiej Oktawy Kultur i zaproponował przyznanie dotacji dla tej imprezy ale za realizację uczuć odpowiedzialnym uczynił prezydenta, który ma na to znaleźć pieniądze. Damian Tanajewski z opery w tej sytuacji musiał się poczuć odtrącony: nie dość, że komisja chce mu przyznać tylko połowę tego o co prosił na Halfway to jeszcze radni PiS wstrzymali się w głosowaniu. A to oznacza, że zamiast serduszka może go czekać czarna polewka, bo większościowy PiS nie obiecywał nawet tyle. Mimo to przedstawiciele urzędu marszałkowskiego są pełni nadziei. Nas to wcale nie dziwi: w końcu święty Walenty to także patron szaleńców.

Grzebanie w kasie
A`propos szaleństw: radni wreszcie zaczęli zachowywać się rozsądnie. Wysłuchali próśb przedstawicieli opery i WOAK-u oraz marszałka Żywno, coś tam obiecali ale realizację zadania zrzucili na prezydenta. Ten ustami wiceuchodźcy Rudnickiego odpowiedział to co zwykle mówią ludzie prezydenta "wszystkiemu winny jest PiS". Budżet i tak ma zmieniać, bo marszałek jedną ręką pisząc prośby o dotacje dla swoich imprez kulturalnych drugą przywalił maksymalną karę do miejskiego szpitala. On też - mimo dnia św. Walentego - wykazał się rozsądkiem mówiąc, że nie należy tych spraw łączyć. No pewnie, że nie! Przy przyznawaniu miejskiej dotacji dla marszałkowych ośrodków?
 
Sumienie uchodźcy
Wiceprezydent Rafał Rudnicki, zwany też uchodźcą z PiS, poszukiwał w radnych sumień. Te ryzykowane zamiary ujawnił na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta poświęconej siatce szkół w nowym roku szkolnym (związane jest to z likwidacją gimnazjów). Wzywał radnych, aby znaleźli sumienia i odwołali się do nich, a następnie wyrazili zgodę na otwarcie szkoły specjalnej dla osób upośledzonych. Radni nie spełnili oczekiwań swojego byłego kolegi partyjnego wyrażając przekonanie, że poszukiwania sumienia u Uchodźcy jest czynnością równie sensowną co szukanie czarnego kota w ciemnym pokoju z założeniem, że go tam nie ma. O tym czy wiceprezydent coś znalazł i co z tego wynika doniesiemy w następnych wieściach.

Truskolaski skarżypyta
Ulotny (tytuł w uznaniu zasług w poselskich podróżach lotniczych) Krzysio Truskolaski zaczyna coraz bardziej zasługiwać na miano miejscowego skarżypyty. Po doniesieniu na rzecznika MON-u Misiewicza, który zakozaczył na lokalnej dyskotece postanowił pójść za ciosem. Jeszcze raz wybrał się do prokuratury dołączając do skargi, że należy przesłuchać także Antoniego Macierewicza i asystenta Jurgiela Sebastiana Łukaszewicza. Ten ostatni wprawdzie zaprzeczał, że był z Misiewiczem na imprezie ale Ulotnego Krzysia to nie powstrzymało przed poleceniem z jęzorem do prokuratury. Jak tak dalej pójdzie to może niebawem zmienić przezwisko z Ulotnego na Zielonego. Jak kapusta.

Zieloni chronią dworzec zamiast drzew
A propos zieleni: Rafał Kosno miejscowy szef aktywistów ekologów zablokował rozbiórkę dworca PKS. Wstrzymał wszelkie prace korespondując sobie z wojewodą na temat zabytkowości rozbieranego dworca oraz sensu jego przebudowy. Co to ma wspólnego z ekologią tego dotąd się nie dowiedzieliśmy, ale jesteśmy rozczarowani brakiem aktywności przy bardziej oczywistej inwestycji: budowie Trasy Nieomylności, która zaczyna się od wycinki drzew. No, ale miejscowi ekolodzy tam akurat nie protestują i do drzew się nie przykuwają. Dziwne to, bo las jest bardziej oczywistym obiektem ochrony niż obskurny dworzec. No, ale święty Walenty ma chyba coraz więcej podopiecznych.

Jaga dostała łupnia
Białostocka Jagiellonia dostała łupnia w meczu na szczycie. Przegrała nad morzem z wiceliderem - Lechią, z którą po porażce zamieniła się miejscami w tabeli. Przy okazji nowy nabytek Jagi - Ziggy Gordon - zaliczył taki występ, że powinien wpław wracać do Szkocji. Zwalił krycie przy bramce na 0:2, sprokurował karnego na 0:3 i został najniżej ocenionym zawodnikiem kolejki na www.weszlo.com. Panaceum na problemy w jagiellońskiej obronie na razie na razie okazuje się tak pomocne jak cyjanek potasu na ból zęba. Jakby było mało kibice żółto-czerwonych też dorzucili swoje do bólu głowy władz klubu rzucając race na boisko (co zapewne z odpowiednio potraktuje Komisja Ligi wyceniając w tysiącach złotych, a z uznaniem przyjmie księgowy Ekstraklasy przeglądając spis wpłat za kary).

(Adam Remy/ Foto: BI-Foto)
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do