Reklama

Taka gmina: Jeszcze raz NIE dla uchodźców w Białymstoku!

Planowałem nie wracać do tematu uchodźców, ale życie pisze własne scenariusze. A w zasadzie nie życie, a Tadeusz Truskolaski. Domyślam się, że moje narzekania na prezydenta Białegostoku robią się nudne, ale jak - u licha - nie narzekać na niego skoro od tego co robi i mówi nóż się w kieszeni otwiera.

Od razu zaznaczę, że kolejne nie udzielone absolutorium nie wzbudza moich większych emocji. Prezydent nic sobie z tego nie robi, ignoruje decyzje budżetowe rady, a RIO rozgrzesza go pisząc, że w skali wielomiliardowego budżetu miasta te błędy to nie wart wspomnienia margines. Nie zgadzam się z opinią izby, bo już w tym roku prezydent odmówił na piśmie wykonania niektórych zapisów w budżecie, bo mu nie odpowiadały. Zaznaczył, że są bezprawne i bezprzedmiotowe i nawet nie zadał sobie trudu zaskarżenia ich do RIO. Po prostu odmówił i już. Sprawa dotyczy kilkuset tysięcy, które miały pójść remont boisk na Świętokrzyskiej, a które są własnością miasta. MOSP nimi tylko zarządza, a umowa między miastem a MOSP nie wyklucza ponoszenia nakładów na ten teren, który - podkreślę to raz jeszcze - należy do miasta. Te kilkaset tysięcy złotych w skali całego budżetu stanowi ledwie promil. Ale druga strona tej sytuacji to informacja przesłana do wszystkich mieszkańców Białegostoku. Brzmi ona tak: "To ja jestem władzą tego miasta i ja decyduję co jest dobre, a co złe. Nie radni a JA! Prezydent". Efekt? Prezydent nie wydał tylko 800 tysięcy czyli drobnostki ale całe miasto: wszystkie organizacje i obywatele, dostali przekaz, że prezydent - jeśli chce - może podjąć decyzję w sprawie każdego z nas i włos mu za to z głowy spaść nie może. Dlaczego? Bo skala samowoli jest mała.

Nie chcę znęcać się nad cytatem z Miłosza, którym prezydent się popisał na sesji absolutoryjnej mówiąc:

"Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając
".

Dodam tylko ciąg dalszy wiersza Miłosza:
"Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli
."

Trafne? Przypomnę sprawę państwa Bzurów, którym urzędnicy prezydenta kilka lat temu bezprawnie rozebrali parking. Ci ludzie byli w urzędzie na skardze u prezydenta. Nie uzyskali sprawiedliwości więc poszli do sądu. Mają w ręku wyrok miażdżący, bo sędzia wskazał, że urząd postąpił samowolnie, bezprawnie i nie logicznie. I co? I nic! Mało? No to sprawa mieszkańców ulic Ostrowieckiej i Angielskiej, których pozbawiono domów na podstawie specustawy drogowej czyli przepisów służących do budowy autostrad! Pozbawiono ich domów, bo deweloper chciał mieć drogę do budowanych tam bloków i większy parking. Poszli na skargę do urzędu i co? Odprawiono ich z kwitkiem. Mało? Próba wyrzucenia MOSP z boisk przy Świętokrzyskiej i 500 dzieciaków, które tam trenują. Skończyła się sądową klęską prezydenta. Sędzia w uzasadnieniu napisał, że miasto narusza zasady współżycia społecznego. W zemście MOSP pozbawiono przez kilka lat możliwości ubiegania się o dotację. W tej sytuacji słowa "Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając" w ustach prezydenta brzmią niby pouczenia Messaliny o walorach cnotliwego życia.

Jednak główną przyczyną powstania tego felietonu jest podpis prezydenta pod deklaracją 12 metropolii, w której - między innymi - deklarują one chęć ściągnięcia do siebie uchodźców. Mam dziwne skojarzenie, że prezydent - poza chęcią zademonstrowania swojej głównej cechy charakteru czyli stawiania na swoim za wszelką cenę - leczy w ten sposób kompleksy. Białystok pod jego rządami wprawdzie rozwinął się, ale do metropolii ciągle mu daleko. Chociażby przez brak lotniska, hali widowiskowo-sportowej i paru  innych istotnych rzeczy (np. brak inwestycji dających miejsca pracy). Prezydent Truskolaski mając tą świadomość postanowił jakkolwiek dołączyć do grona metropolii i być w elicie więc złożył swój podpis. Prywatnie jestem w stanie to zrozumieć - kompleksy to w końcu sprawa, nad którą trudno zapanować. Ale nie rozumiem dlaczego jako prezydent zaprasza uchodźców do Białegostoku bez pytania nas o zgodę? Dlaczego nawet nie zapytał nas - białostoczan - czy sobie tego życzymy? Tadeusz Truskolaski zarządza konsultacje czasami z banalnych lub nawet bzdurnych powodów i pyta białostoczan np. czy chcą mieszkać na ulicy Depowej czy WOP. Nie pyta nas jednak o tak istotną i budzącą emocje sprawę jak sprowadzenie do naszego miasta uchodźców z islamskiego świata ogarniętego wojną. Przecież przy tych konsultacjach mógłby wytłumaczyć, że nasze obawy są przesadzone i stawić czoła mitom. Nie robi tego jednak bo? Czyżby dlatego, że ma świadomość te mity i obawy nie są pozbawione podstaw? Tadeusz Truskolski zgadza się na wydawanie publicznych pieniądzy na uzyskanie odpowiedzi mieszkańców na pytanie czy \poprą go w referendum o odwołanie, jakie są ich preferencje polityczne i jak go oceniają. I jednocześnie nie interesuje go czy godzą się z zagrożeniem jakim jest przybycie do Białegostoku imigrantów. Niepojęte! A może jednak oczywiste. Bo przecież Tadeusz Truskolaski nie jest głupcem i wie jakich odpowiedzi się spodziewać. Nie będą mu one w smak, więc woli nie pytać. Woli powoływać się na chrześcijańskie nakazy, które usprawiedliwiają ściąganie do Białegostoku uciekających przed wojną. Szkoda, że pan prezydent nie pamięta słów prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego. A powiedział on tak:
"Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny". Dodał jeszcze i takie słowa:  Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy. Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny."

Tadeusz Truskolaski argumentując dlaczego chce ściągnąć do Białegostoku uchodźców odwołuje się do swojej wiary i chrześcijańskich przekonań. Tymczasem jest Biblia i przypowieść o Samarytaninie, który pomagał potrzebującemu tam, gdzie został napadnięty. Samarytanin pomógł rannemu, wsadził na konia ale nie zabrał go do domu, ale do gospody. I tam  zapłacił gospodarzowi, aby ten zajął się cierpiącym. Wnioski są dość oczywiste.

Mam publiczne pytanie do prezydenta Truskolaskiego: czy nie uważa Pan - jak kardynał Wyszyński - że nie warto zbawiać świat kosztem własnej ojczyzny? Czy w Białymstoku nie mamy rodzin oczekujących na mieszkanie i wsparcie? Czy nie mamy ludzi żyjących w biedzie, rodzin potrzebujących wsparcia? A nawet jeśli już Pan koniecznie musi nieść pomoc poza granice kraju to są Polacy z Kazachstanu i ogarniętej wojną Ukrainy. Tak wielu ich czeka na pomoc i zaproszenie. Musimy potrzebujących szukać w Syrii? Czy ma Pan świadomość, że fałszywie rozumiany humanitaryzm doprowadził do "incydentów" podczas których islamscy szaleńcy rozrywali siebie i innych na koncertach, promenadach, dworcach? Te zdarzenia nazywane są "incydentami" podczas gdy objawy niechęci wobec muzułmanów będące reakcją na "incydenty" określane są zbrodniami nienawiści? Czy widzi Pan proporcję i porównanie między ofiarami setek niewinnych ludzi, a próbą podpalenia pustego meczetu? Czy wie Pan o tym, że w miasteczkach i miastach Francji, Szwecji, Niemczech islamscy imigranci narzucają własne prawa koraniczne pozostałym? Że napadają na mieszańców tych miast i poziom bezpieczeństwa tam drastycznie spada? Czy ma Pan tego świadomość? I czy widzi Pan związek między przybyciem uchodźców a wzrostem (choćby niewielkim) zagrożenia, że takie wydarzenia powtórzą się w naszym mieście?

Argument, że tylko jedna rodzina nie przyniesie zagrożenia jest chybiony. O ile pamiętam w Manchesterze pasem szahida wysadził się TYLKO jeden człowiek. Był potomkiem uchodźców. O ile wiem, to polskiego kierowcę tira w Berlinie zabiło dwóch zamachowców, z których jeden wjechał tym samochodem w tłum na bożonarodzeniowym jarmarku. Jeden był uchodźcą, drugi potomkiem uchodźców. Nie chcę fundować tego, ani sobie, ani moim potomkom. Proszę też nie opowiadać, że zagrożenie tkwi w masie uchodźców. Jeden zamachowiec pozbawi życia setki ludzi. I nie uważam jak pewna dziennikarka, że ściągnięcie do Polski 7000 tysięcy uchodźców, z których jeśli jeden zabije 100 Polaków to i tak jest już zysk z 6900 uratowanych istnień. Wyznaję inną matematykę: 7000 żywych Polaków jest dla mnie ważniejsze niż dowolna liczba cudzoziemców. Dlaczego? Bo jestem Polakiem. Dlatego nasi przodkowie w 1939 roku z bronią w ręku bronili kraju zamiast gościnnie zaprosić niemieckich najeźdźców. Bo ważniejsze było życie ich rodaków niż życie żołnierzy Wermachtu. Jestem bardzo zdziwiony Panie Prezydencie, że muszę Panu o tym przypominać. Często powołuje się Pan na mandat społeczny i głosy tych, którzy Pana wybrali. Proponuję Panu eksperyment: niech Pan ogłosi referendum w sprawie uchodźców. I jeśli większość będzie przeciw proszę uznać, że stracił Pan mandat społeczny i ustąpić. A jeśli nie chce Pan zaryzykować to niech Pan skończy tą niebezpieczną grę naszym bezpieczeństwem dla lansu, leczenia kompleksów i uporu stawiania na swoim.

Przemysław Sarosiek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do