Zbliża się 1 listopada. Poza czasem zadumy i melancholijnego smutku jaki towarzyszy wszystkim tego dnia przeczuwam, że ja będę też w stanie mniej lub bardziej tłumionej furii. Będzie to furia wkur... kierowcy lub pasażera, która nie pozwoli mi na właściwy nastrój na cmentarzu. Nie wiem tylko czy to ja tak mam, bo jestem urodzonym cholerykiem? Może ja nie powinienem mieszkać w Białymstoku rządzonym przez zbyt mądre dla mnie władze?
1 listopada zawsze mam dylemat: siadać za kółko czy pojechać autobusem. Podejrzewam, że takie pytania przelatują przez głowy wielu białostoczan. Samochód jest wygodniejszy. Czasami niezastąpiony, gdy na Wszystkich Świętych trzeba odwiedzić kilka nekropolii. Cmentarze rozrzucone w różnych częściach miasta są przeważnie słabo ze sobą skomunikowane. To sprawia, że własne auto pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu. Na dodatek miejska komunikacja rzadko bezpośrednio łączy cmentarze ze sobą. W tym roku wyjątkowo się ucieszyłęm: będzie bezpośrednie połączenie z cmentarza Farnego do tego w Starosielcach (oba muszę odwiedzić). Radość zmalała gdy odkryłem, że będą to 2 - 3 busy na godzinę. No, ale lepiej że jakieś są niż tak wcześniej. W tym roku trasy specjalnych linii są sensowniej wytyczone, bo w poprzednich latach taka podróż wymagała przesiadek lub spacerów między przystankami i zajmowała grubo ponad godzinę. Pomijam już sytuację, że najczęściej autobusy na "cmentarnych liniach" (tak nazywa te specjalne połączenia mój sąsiad) jeżdżą za rzadko - tak co 20-25 minut. Tego, że są zatłoczone do granic możliwości dodawać już jest zbyteczne. Wyprawa z dzieckiem, żoną, plus choćby tylko jedną wiązanką i cięższą torbą ze zniczami czy "specjalnymi okazyjnymi" lampionami to już totalna masakara. Nic dziwnego, że na myśl: najpierw o ścisku w busie, potem o marszach na groby (jakoś tak zawsze jest, że od przystanków autobusowych dzieli je kawał drogi), a później z powrotem na przystanek (zazwyczaj zmarznięty lub przemoknięty, bo albo pada albo wieje albo jest wściekle zimno), żeby za chwilę znów przeżyć saunę w autobusie i znowu wyskoczyć na zimno, dostaję dreszczy i chęci okopania się w domu.
Tego dnia - na szczęście - autobusami jeździ się za darmo (szczere dzięki władzom miasta i spółek za tą uprzejmość!), bo dopchanie się do kasownika w tym tłumie (lub do kierowcy po bilet) byłoby dodatkową dyscypliną tego cmentarnego survivalu. I choć darowanemu koniowi nie powinno zaglądać się w zęby, to jednak ponarzekam. Nijak nie mogę pojąć czemu w większości te "cmentarne linie" obsługują nie przegubowce, ale znacznie mniej pakowne solarisy? I czemu nie jeżdżą częściej? Godziny szczytu w dniu Wszystkich Świętych to w zasadzie od 9 do 16 lub nawet dłużej. Wiem, że tego dnia autobusy kursują też na innych liniach, ale... rozkład jazdy mają taki raczej świąteczny. O tym, że w poprzednich latach ten cały rozkład był raczej nieprzemyślany świadczyły dzikie tłumy w każdym autobusie i wściekli ludzie na przystankach. W tym roku przejrzałem pobieżnie rozkłady i wygląda to znacznie lepiej. Wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i to jest jednak pocieszające, że będzie bardziej normalnie - przynajmniej w autobusach. Mimo wszystko uważam, że 2-3 połączenia na "cmentarnych liniach" to trochę za mało. Zwłaszcza w okolicach południa i wczesnego popołudnia.
Nie zmienia to jednak faktu, że wyprawy autobusami z większą rodziną na odwiedzanie kilku cmentarzy z bagażem kilku wiązanek, zniczy itp. mocno skłania do jazdy własnym samochodem. Ale wtedy już można dostać białej gorączki... I nie chodzi tylko o parkowanie czyli o tradycyjne przekleństwo tego szczególnego dnia. Żeby mieć kłopot z zaparkowaniem to trzeba najpierw dojechać! A jak dojechać na cmentarz w Starosielcach?! Niezorientowanym wyjaśniam: magistrat postanowił szybko zbudować Trasę Niepodległości i - jak to on, zakładając, ze jakoś to będzie - pozostawił tylko dwie drogi łączące tą część miasta z resztą świata. Do cmentarza na Boboli można dojechać albo prawie wyjeżdżając z miasta i korzystając potem z wąskiej i rozjeżdżonej przez tiry ulicy Elewatorskiej (przez jedno z najczęściej przeklinanych skrzyżowań Białegostoku tej właśnie ulicy z Popiełuszki), następnie podażyć wąziutką Popiełuszki, ku kolejnemu wyklinanemu skrzyżowaniu Boboli z Popiełuszki. I kiedy się już toto wreszcie pokona, to klnąc pod nosem można już szukać miejsca do parkowania., Przy czym w tym roku odpadnie wykorzystywany w tym celu Las Bacieczkowski, bo właśnie też został odcięty od cmentarza wykopami Trasy Niepodległości. Gwoli ścisłości Leśna Dolina (a przynajmniej zachodnio-południowa jej część) też jest odcięta. Gdyby ktoś wpadł na pomysł zaparkowania wcześniej na Leśnej Dolinie to niech nastawi się na długi (tak ponad kilometr) marsz i przeprawę przez błotniste przejście piesze (JEDYNE!) łączące obie części Leśnej Doliny ze Starosielcami i cmentarzem. Dodam, że na Popiełuszki też brak jest parkingów i chodników. Powodzenia! Mam tylko nadzieję, że ktoś w mieście (małe nadzieje) lub inwestor (nieco większe) pójdzie po rozum do głowy i zdecyduje się trochę uprzątnąć pieszą przeprawę łączącą części Leśnej Doliny. Bo jak ostatnio tam byłem (kilka dni temu) to miałem skojarzenia z brodami przez bagna Biebrzy. Po przejściu tysięcy ludzi (i deszczu, który jest jak zawsze przepowiadany przez meteorologów i niech im to Bóg wybaczy) może być tam bagienny survival.
Niepełnosprawnym (na wózkach, kulach, z bolącym biodrem lub nogą) gorąco polecam tylko wirtualną wizytę na cmentarzu, bo naprawdę będzie słabo z dojazdem (o parkowaniu nie wspomnę). Ten ktoś, kto projektował otoczenie cmentarza w Starosielcach i zwyczajnie zapomniał o parkingu przy nim (obecnie jedna z większych miejskich czynnych nekropolii) powinien gorąco modlić się, żeby ludzkie życzenia się nie spełniały. Gdyby bowiem jedna dziesiąta tych "serdecznych" rzucanych przez kierowców pod jego adresem spełniłaby się to spotkałby go los wyjątkowo nieprzyjemny. Poprzedzony długotrwałym, bolesnym cierpieniem...Plus by Zaduszki były jego świętem!
Dla jasności opiszę drugi dojazd do Starosielc: ulica Popiełuszki jest na znacznej części zwężona i odcięta od Leśnej Doliny i Starosielc. Inne drogi - przez np. świętego Boboli (zakaz parkowania na całej długości), Armii Krajowej czy Bacieczkowska - są nieprzejezdne. Notabene do Boboli i Armii Krajowej trzeba jeszcze dotrzeć, co przez piekielną Trasę Niepodległości, jest wybitnie trudnym zadaniem. Dojazd do Boboli jest w zasadzie tylko jeden: przez zatłoczone i wąskie osiedlowe uliczki Zielonych Wzgórz i Starosielc. Do Armii Krajowej idzie dojechać z Sikorskiego lub Niską, ale ostrzegam przed skręcaniem z nich gdziekolwiek. Same ślepe uliczki - na dodatek kompletnie nieoznaczone znakami informacyjnymi.
Inne główne arterie miejska prowadzące do cmentarzy też nie są w lepszym stanie. Magistrat akurat na listopad wybrał sobie czas na poprawianie nawierzchni na Sienkiewicza. I część tej ulicy jest zwężona tak jak i zjazdy z wiaduktu na Wysokim Stoczku. W miarę swobodny dojazd do dwóch największych miejskich nekropolii będzie możliwy tylko od Kazimierza Wielkiego. Dojazd na cmentarz na Dojlidach też będzie mordęgą: tutaj kłania się wciąż przebudowywana Ciołkowskiego, która wylot na Dojlidy zamieniła w wąską ścieżkę. Starannie odradzam jazdę rozbrabraną Branickiego i wylotem tej ulicy oraz Baranowicką. Najlepiej pojechać Mickiewicza, omijając sądy i SSSE i tamtędy dotrzeć do cmentarzy. Jakby kto chciał skorzystać ze skrzyżowania w Grabówce to też odradzam: świeżo oddana Sulika też jest w remoncie i skorzystanie z niej może wzbudzać furię.
Po co to piszę? Przecież chyba rozumiem, że to naturalne - skoro buduje się drogi to utrudnienia muszą być! W zasadzie zgoda, ale czy aż TAKIE utrudnienia są konieczne? Czy myślenie na Słonimskiej czy gdzie tam planowano harmonogram całej inwestycji - aż tak boli? Naprawdę trzeba było WSZYSTKO NARAZ rozkopać? Jednocześnie?! Połowa głównych ulic w mieście jest rozkopana, a wszystko to w imię "lepszego jutra". Lepszego?! No mam poważne wątpliwości czy kolejne cudowne bus pasy (np. Legionowa, Sienkiewicza, Ciołkowskiego) to jest powód, dla którego trzeba się poświęcać w korkach! Radującym się mieszkańcom Zielonych Wzgórz, Starosielc, Leśnej Doliny i Słonecznego Stoku serdecznie życzę, aby pomieszkali z Trasą Niepodległości przez kilka lat obserwując sznur tirów i cieżarówek hałasujących i śmierdzących spalinami. Najlepiej obserwując to tuż przed oknami domów (jak zafundowano to sporej części ludzi) i dopiero potem porozmawiajmy na temat "błogosławieństw" komunikacyjnych śródmiejskich obwodnic, biegnących środkiem osiedli mieszkaniowych. Podykutujemy też sobie o cenie tego "błogosławieństwa". Trasą Generalską proszę nie podpierać - ona przebiega z dala od osiedli mieszkaniowych. Trasa Niepodległości będzie przebiegała tuż obok bloków, domów, parków, skwerów i ogrodków. Nie znam podobnej sytuacji w innych miastach, by taką drogę przeprowadzano przez sam środek "sypialni miasta".
Niech mi to ktoś wytłumaczy: mamy podobno cudownie piękne drogi (sądząc po ilości betonu i utrudnienień z lat ubiegłych), ale korki jak były tak są nadal! Ba! Przez fantastyczny wynalazek zwany Systemem Zarządzania Ruchem są one coraz większe. I niech mi nikt nie opowiada, że znalazł mityczną "zieloną falę", bo to idiotyzm, w który wierzy chyba tylko wiceprezydent Poliński, jego szef Truskolaski i kilku odpowiedzialnych za to kretyństwo urzędników. Ja przez ostatnie lata dwukrotnie spotkałem kilka skrzyżowań, gdzie pod rząd świeciła się zielone światło pozwalając w miarę płynnie przejechać, ale był to kompletny przypadek. Jadąc ponownie tą samą trasą ten przypadek się już nie zdarzył. A zielona fala - jak czytałem w fachowych pismach - to powtarzalne udogodnienie, tam gdzie ruch jest największy, które ma go upłynniać. Jakiego ja jednak muszę mieć pecha, żeby jeżdżąc codziennie po Białymstoku przez ostatnie lata nie trafiać na ten "upłynniany ruch" tylko wręcz przeciwnie! Oświadczam zatem uroczyście, że w żadną alternatywną inteligencję SZR nie wierzę, tak jak nie wierzę w Yeti, potwora z Loch Ness i inne mityczne zjawiska. Dowód, że moja niewiara jest racjonalna to fakt, że niedawna awaria świateł spowodowała subiektywne odczucia kierowców, że ruch się upłynnił. I wywołała w niżej podpisanym i jego znajomych palącą tęsknotę za kolejną - tym razem - grubszą awarią. I odrzucam argumenty, że w innych miastach jest gorzej! Naprawdę mnie to nie interesuje. Choćby dlatego, że inne miasta nie budują tak uparcie dróg i świateł za miliony złotych utrudniając życie swoim mieszkańcom dla tak mizernej poprawy sytuacji.
Mimo wszystko życzę Państwu spokojnego Dnia Wszystkich Świętych. Gorąco życzę, aby moje czarne przepowiednie się nie spełniły: puste autobusy niech przyjadą dokładnie wtedy, kiedy pojawicie się na przystanku, a deszcz niech zacznie padać (wiatr wiać, chłód mrozić, itp.) gdy już wrócicie bezpiecznie z cmentarzy do domu. Życzę cudu na drogach i braku korków a pod cmentarzami właśnie odjeżdżającego z parkingu auta, które zwalnia wolne miejsce Żadnych stłuczek, żadnego stania w oczekiwaniu na przejazd i żadnych spacerów w błocie. Życzę, byśmy wszyscy mogli dotrzeć na cmentarz w takim stanie, aby móc spokojnie pomodlić się za naszych bliskich, którzy odeszli i tylko im poświęcić te chwile. No i żebyśmy spotkali dawno nie widzianych znajomych, chwilę poplotkowali i spokojnie i zdrowo wrócili do domu. Daj Boże!
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie