Reklama

Taka gmina: Sondaże czyli czary magicznego lustra

Zaczął się festiwal obietnic co dowodzi, że niemal wszyscy zaczęli już wyborczy sprint. Jak grzyby w lasach pojawiają się sondaże przedwyborcze. Puszczają je w obieg główni gracze na białostockiej arenie politycznej przepowiadając swoje niechybne zwycięstwo. Białostoczanie nie dowierzają obietnicom, ale wierzą w sondaże. A przecież są one tyleż samo warte co obietnice składanie przed wyborami. Mają wartość papieru, na którym je wydrukowano.

Pierwszy sondaż, o którym warto mówić dotyczący Białegostoku pojawił się kilkanaście miesięcy temu. Zamówił go Tadeusz Truskolaski między innymi za moje pieniądze pod pozorem sprawdzenia czego chcą białostoczanie. To znaczy spytał o to co myślimy, ale na koniec zadał pytania, które go naprawdę interesowały czyli kogo poprzecie w wyborach, na jaką partię oddacie głosy. Wyszło mu - jak zwykle w takich sondażach - że wygra, a jego polityczni przyjaciele będą rządzić w Radzie Miasta. Po wieki wieków aż do skończenia świata. I jak mawia Jerzy Owsiak - jeden dzień dłużej. 

Drugi sondaż, który warto przytaczać to ten, który Tadeusz Truskolaski - znowu także za moje pieniądze - zamówił zimą tego roku. Wyniki przyszły akurat w marcu. Znowu pytał co myślą białostoczanie, ale - tak jak i poprzednio - spytał o polityczne sympatie oraz kogo wybiorą. Jak zawsze był górą nad resztą (nieznanej wtedy jeszcze) konkurencji, którą wpisano trochę na chybił-trafił. I znowu wyszło, że w Radzie Miasta rządzić będą jego polityczni druhowie. Pamiętam, że czytając tamten sondaż przypomniało mi się przypowiastka o bajce, w którym zła królowa pytała magiczne lustro, kto jest najpiękniejszy w świecie. Lustro rzecz jasna odpowiedziało, że królowa, choć pasierbica królowej była od niej znacznie piękniejsza. Jeden z przysłuchujących się łgarstwo lustra wyjaśnił niezwykle prosto: magiczne lustra dzielą się na uprzejmie i rozbite. Nasunęła mi się myśl, że sondażowniami jest podobnie. 

A teraz pora na kolejne dwa sondaże: oba pochodzą znowu ze źródeł bliskich obecnemu władcy Białegostoku. I oba niezmiennie przepowiadają, że wygra on wyścig na prezydenta. Mimo triumfu i kpin z wyprzedzonych konkurentów klakierzy TT nie mogą przykryć faktu, że - jeśli te przepowiednie się potwierdzą to białostoczanie pójdą do urn jeszcze raz: w II turze wyborów. A to znaczy, że poparcie spada dość szybko mimo nieustającej propagandy sukcesu: otwieranych dróg, przecinanych wstęg, oklasków i urzędowych westchnień zachwytu na stronie www.bialystok.pl. Między nami to nie rozumiem czemu strona poświęcona życiu i wspaniałości Tadeusza Truskolaskiego nosi nazwę www.bialystok.pl i opłacana jest także z moich podatków. Może ktoś mi to wytłumaczy? Może pani rzecznik?

Wynik drugiego sondażu pokazuje, że Znokautowani (nazwa pochodzi od skrótu Koalicja Obywatelska czyli K.O - skrót nokautu w boksie) wygrają wybory do Rady Miasta. Znokautowani to inaczej Podlaska Zjednoczona Partia Ratunkowa (czyli kolejny znany skrót PZPR) czyli stronnictwo, które łączą jeden cel: Prezydent musi być nasz! Bo co innego łączy Platformę Obywatelską, Nowoczesną i Komitet Truskolaskiego poza strachem przez PiS-em? Moim zdaniem niewiele więcej tam nie ma. 

Szczerze? Nie wierzę w te sondaże. Nie przypuszczam wprawdzie, że w tej chwili PiS i jego kandydat na prezydenta czyli Jacek Żalek poparciem dorównywali Truskolaskiemu, ale nerwowe ruchy po stronie obecnych mieszkańców magistratu świadczą, że pojawił się tam strach i obawa. Bo po raz pierwszy odkąd Tadeusz Truskolaski został prezydentem zapowiadana jest druga tura. I to po okresie, gdy prezydent zapraszał własną twarzą i nazwiskiem był na każdym zaproszeniu na każdą imprezę, na którą wydano miejskie pieniądze pochodzące także z mojej kieszeni. Skoro to nie pomogło i nawet przyjazne sondażownie zapowiadają II turę to fajnie tam być nie może. 

Sondaże sondażami, ale o prawdziwych wartościach tych prognoz będzie można przekonać się, gdy pojawią się nie tylko nazwiska kandydatów na prezydenta (te już znamy), ale także kandydatów na radnych. Wtedy się okaże jak te wartości się zsumują, ile na listach jest dworaków, partyjnych kacyków i nołnejmów, ilu społeczników i jakie ci ludzie mają miejsca na tychże listach. 

Specjalnie zatem nie przejmujmy się sondażami, bo obecnie mają one tyleż samo prawdopodobieństwo co przewidywanie, którego dnia spadnie w tym roku śnieg w Białymstoku i kiedy znowu nas zaleje po większym deszczu (bo, że zaleje to pewne jak amen w pacierzu). I tyle na ten temat. 

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do