Reklama

Taka gmina: Starosielce czyli droga przez mękę

Ostatnio z powodów rodzinnych i towarzyskich zacząłem częściej odwiedzać Starosielce. To dzielnica, do której żywię wielki sentyment i w której czuję się jak w domu. Wychowałem się tam i większość swojej szkolnej edukacji odbyłem właśnie tam. W Starosielcach mieszkali moi dziadkowie, rodzice, koledzy, znajomi, przyjaciele. Będąc tam zawsze czuję się jakbym wracał do domu. Rzecz w tym, że tak jak pobyt w Starosielcach napęłnia mnie rozrzewnieniem tak podróż tam wzbudza grozę i zgrzytanie zębów. I serdeczne współczucie dla ludzi, którzy muszą codziennie tam dojeżdżać.

Starosielce przed laty nie były częścią Białegostoku. Przed wojną były samodzielnym miastem i przestały nim być w 1954 roku. Od kilkunastu miesięcy ponownie odzyskały samodzielność - przynajmniej pod względem transportowym. Sprawiły to dobrodziejstwa inwestycyjne prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jego małpi upór w sprawie budowy Trasy Niepodległości. I niezależnie od tego jak bardzo ułatwi ona życie mieszkańcom Starosielc to udręki na jakie skazał ich mieszkańców na czas budowy zachodniej obwodnicy miasta nie są w stanie niczego im zrekompensować. Bo można to było zrobić normalniej, z dbałością o ludzi, którzy tam mieszkają. I pomyśleć, że mimo budowy Trasy Niepodległości mieszkańcy codziennie muszą dojeżdżać do innych dzielnic miasta do pracy, do szkoły, do lekarza czy na większe zakupy. No, ale jak ktoś jest wizjonerem i interesuje go tylko, żeby mieć rację i móc coś otwierać przed wyborami to nic dziwnego, że takie rzeczy może mieć w głębokim poważaniu. 

Skąd serdeczne współczucie dla mieszkańców Starosielc i kolejny powód gwałtownej niechęci do prezydenta? Pewnego dnia musiałem dotrzeć w okolice strosielskiego cmentarza. Spróbowałem tradycyjnie wybierając drogę znaną dawnym mieszkańcom: przez Popiełuszki, przejazd kolejowy i Nowosielską. Zastopowało mnie na wysokości Słonecznego Stoku. Część ulicy Popiełuszki została gruntownie rozkopana z powodu Trasy Niepodległości. Zwężenie ulic, ciągłe wyjazdy ciężarówek i gigantyczny korek sprawił, że zdesperowany skręciłem w osiedlowe uliczki Leśnej Doliny. I to był jeszcze większy błąd. W tej dzielnicy tylko stali bywalcy są w stanie rozeznać się w gmatwaninie jednokierunkowych lub ślepych uliczek, zamkniętych przejazdów i rozkopów. Zamieszanie wywołała - a jakże! - Trasa Niepodległości, która oddzieliła Leśną Dolinę od Starosielc. Istnieją przejścia drogowe nad drążonymi wiaduktami i jezdniami, ale drogowych brak. A ponieważ były to godziny szczytu to zanim wyplątałem się z osiedlowych dróg i wróciłem na Popiełuszki minęło kilkanaście minut. Odstałem swoje i po 45 minutach od wyruszenia z centrum zgrzytając zębami zameldowałem się w okolicach cmentarza przy ulicy Boboli. 

Drugi raz postanowiłem wykazać się cwaniactwem. Wybierałem się ponownie do Starosielc ale tym razem w okolice Polowej (niedaleko Szkoły Podstawowej nr 21). Postanowiłem skręcić w przedłużenie Hetmańskiej i pojechać Niepodległości przez drugą moją rodzinną dzielnicę - Zielone Wzgórza. Dotarłem do skrzyżowania z Zielonogórską i zastopowało mnie. Kolejne przebudowy, całkowita zamknięcie części uliczek z Wrocławską, Storczykową, Magnoliową  i Niepodległości na czele i koszmarny objazd czymś przypominającym trasę sprawności dla terenówek. Pomijam, że kręte to niesamowite, ale liczba wybojów i nieoczekiwanych pułapek dla wozów z niższym zawieszeniem może wywołać furię niejednego kierowcy. Na dodatek droga była kompletnie zakorkowana, bo z placu budowy usiłowała się wydostać ciężarówka. Odstałem swoje i nie mając żadnej możliwości skręcenia przedostałem się przez Armageddon zwany Trasą Niepodległości. Wtedy okazało się, że większość kierowców wcale nie zmierzała do oddzielonej od świata i ludzi tej części Leśnej Doliny położonej przy torach do Ełku, ale - tak jak i ja - chciała dostać się do Starosielc. Droga wąska, kręta i dziurawa jak szwajcarski ser z dwoma przejazdami strzeżonymi na słowo honoru, ciągnęła się jak przemówienia posła Truskolaskiego lub samouwielbienia jego ojca. I była równie przyjazna jak rzecznik Mirończuk dla dziennikarzy Dzień Dobry Białystok z niżej podpisanym na czele. Ledwie żywy dotarłem na miejsce zgrzytając zębami odczekawszy swoje na wąskich uliczkach Starosielc.

Za trzecim razem spróbowałem drogi przez Bacieczki aleją Jana Pawła II. I to był wielki błąd bo trafiłem akurat na czas przejazdu pociągu. Odczekałem kwadrans i w gigantycznym szpalerze aut przejechałem do skrętu z Elewatorską. Sama Elewatorska też była zakorkowana (wielu kierowców też chciało tędy dojechać, a dodatkowo jest tam większy ruch ciężarówek na budowę stadionu oraz jadących do przedsiębiorstw). Wkurzony odstałem swoje ale nadłożywszy kilka kilometrów dotarłem z najmniejszą stratą czasu. Ciężko zirytowany zapytałem odwiedzanego w Starosielcach przyjaciela jak dojeżdża codziennie do pracy i o ile wcześniej musi wstać. 

- Są różne metody. Jedni jeżdżą przez Klepacze jeśli muszą akurat dotrzeć gdzieś na południe Białegostoku. Inni wyjeżdżają z miasta i jadą przez Krupniki. Wszyscy boimy się tego co się zacznie dziać jak zamkną skrzyżowanie Jana Pawła z NSZ. Wtedy trzeba będzie jechać aż na Trasę Generalską. A strata czasu? Pisaliśmy do prezydenta, skarżyliśmy się radnym, ale nic to nie dało. Trzeba zacisnąć zęby i przeczekać - mówił zrezygnowany. 

Przypominając sobie swoje problemy z dojazdem, słuchając przyjaciela i rozpamiętując jak budowano inne miejskie drogi ciągle nie mogę pojąć jednego. Jakim cudem na zachodzie Europy budowane są drogi, które - nie dość że są tańsze niż te w Polsce - w niewielkim tylko stopniu utrudniają życie mieszkańcom. Zastanawiam się kiedy wreszcie w magistracie zapanuje przekonanie, że drogi są ważne, ale najważniejsi są ludzie. I trzeba te drogi budować tak, aby nie zamienić codziennych podróży z domu do pracy czy szkoły w surwiwal lub drogę przez mękę. No, ale od czasu, kiedy miastem zaczął rządzić ekonomista habilitowany z Kapic to problemy i niewygody mieszkańców są subiektywną nieistotną zmienną. A liczą się tylko wartości wymierne: kilometry, ceny, terminy. I lans przy otwarciu połączony z powtarzanym przez klakierów hasłem "Tadeusz - Budowniczy Białegostoku". Mam mściwą nadzieję, że kiedy przyjdzie już czas podsumowań i Wielki Wizjoner opuści stołek prezydenta wdzięczni mieszkańcy nazwą jego iminiem najbardziej dziurawy i zakorkowany odcinek drogowy w mieście. To najbardziej adekwatny sposób uczczenia tych mieszkańców, którzy z powodu fanaberii Pana Prezydenta muszą męczyć się na drogach miasta. A nazwisko jego przejdzie jako symbol urzędnika, która ma w czterech literach wygody mieszkańców, bo najważniejsze jest jego widzimisię. 

(Przemysław Sarosiek)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2018-07-02 07:27:29

    Starosielce były miastem ???? To w przeszłości wieś !!! jak wiele innych dookoła Białegostoku. Aleś gościu pojechał. Potrzeba dowartościowania ???

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość,bbb - niezalogowany 2018-07-02 08:21:22

    Troche prawdy w tym jest;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-07-02 18:14:07

    Nie trochę prawdy, ale cała prawda o codziennej gehennie. Brawo betonowy budowniczy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-07-02 18:17:00

    Nie trochę prawdy, ale cała prawda o codziennej gehennie. Brawo betonowy budowniczy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-07-02 18:56:20

    Gośiu nienawiść z Ciebie kipi...a za dwa lata bedziesz chwalil jak to super można do Starosielc dojechac. Mieszkam tu i jeżdze w różnych porach dnia, wożę córkę do przedszkola itd. I żadne 45 minut tylko 5 minut. Tak 5 minut dłużej zajmuje wyjazd z osiedla, tylko tyle. Ciekawe czy jak remontujesz swój własny dom/mieszkanie to przez czas prac masz cały czas komfort i nie odczuwasz tego......... nie pozdrawiam

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-07-02 19:20:28

    Zasadniczo zgadzam się z niektórymi tezami artykułu, ale zawsze zastanawiam się jak można być takim gamoniem , leniem no nie wiem ,jak to nazwać , jak można się pchać samochodem w korki , przecież Przemku albo zmyślasz albo jesteś jakiś ułomny bo z zielonych wzgórz to można obejść pieszo te całe Starosielce w niecała godzinę , rowerem to pewnie z 20 minut a ty musiałeś pchać się tam samochodem .Niestety paliwo wciąż jest bardzo tanie i tysiące gamoni jeżdżą w koło nawet czasem nie wiedząc w jakim celu i jeszcze narzekają na korki które sami tworzą.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do