Kilka dni temu przeczytałem, że Finlandia przyjęła nowe prawo. Według niego od 22 lipca każdy cudzoziemiec, który nielegalnie przekroczy granicę rosyjsko-fińską zostanie zawrócony na drugą stronę. Finowie na granicy z Rosją ustawili płot - mniej więcej tak jak Polacy. I tak jak my stosują to co aktywiści nazywają push-backiem odsyłając nielegalnych uchodźców tam skąd przybyli. Tymczasem kilka dni temu polski sąd przyznał odszkodowanie uchodźcy, który przełażąc przez płot na granicy polsko-białoruskiej złamał nogę. Sędzia uznał w tym winę Straży Granicznej. Chciałbym wiedzieć kto tu oszalał? Sędzia czy my? Czy może mamy tak durne prawo?
Jest taka sentencja w języku łacińskim: dura lex, sed lex czyli "twarde prawo, ale prawo". Jeżeli w opisanym powyżej przypadku sędzia zastosował polskie prawo i orzekł, że winnym tego, że uchodźca popełniając przestępstwo i przechodząc przez płot ustawiony na granicy złamał sobie nogę i winne jest temu polskie państwo, które ten płot tam ustawiło to takie prawo jest durne. Głupi są też prawodawcy, którzy je ustanowili oraz wszyscy ci, którzy mogli i mogę je zmienić, a tego nie zrobili. Logika nakazująca zadbać o dobro uchodźcy, który przełażąc przez granicę robi sobie krzywdę jest niebywale idiotyczna i lewacka z natury. To tak, jakby od właściciela posesji zażądać odszkodowania, że wprawił za mocne zamki do drzwi wejściowych chroniąc się przed złodziejem. I ten biedny złodziej przez to złamał sobie ramię próbując wyważyć je. To niestety nie jest nieuprawniona analogia.
Fiński generał Pekka Toveri w wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce powiedział: "Chronimy, tak jak Polska, własny naród i dbamy o bezpieczeństwo narodowe". Tak uzasadnił nowe przepisy, które mają pomóc Finlandii w wojnie hybrydowej z Rosją, która wobec tego kraju używa migrantów tak samo jak Białoruś wobec Polski. Finowie w swoje prawo wpisali także, że nie przyjmują od nielegalnych uchodźców, którzy tą drogą wkroczą do Finlandii żadnych wniosków o azyl ani odwołań. W tym samym czasie w Polsce tak zwani humanitarni aktywiści (w mojej subiektywnej ocenie są to być może mimowolni, ale pożyteczni idioci Putina) uratowali 7 osób. W jaki sposób? Przejęli ich w lesie, dali do wypełnienia (podpisania) wnioski o azyl i przekazali Straży Granicznej. Można sobie pomyśleć: fajni ludzie, pomogli siódemce biednych ludzi. No super! Ta siódemka po umieszczeniu w jakimś polskim azylu da drapaka do Niemiec i napisze pobratymcom z miejsc zamieszkania: "zapłaćcie mafii szmuglującej ludzi na Białoruś! Dostańcie się na granicę i przeleźcie przez płot. W lesie szukajcie aktywistów i idźcie naszym śladem". Pytanie na logikę - czy w ten sposób liczba osób przekraczających granicę nielegalnie zmniejszy się czy zwiększy? Czy działania aktywistów polepszają sytuację na polskiej granicy czy wzmagają kryzys uchodźców? Jakieś wnioski?
Polskie sądy w obecnym stanie prawnym - kiedy dostają skargi przygotowywane przez aktywistów czy innych pomocników nielegalnych uchodźców - orzekają, że push-back to nielegalna procedura. Możliwe. Tyle, że tak samo nielegalne byłoby wywalenie przez okno nielegalnego lokatora, który włamał się przez okno i zasiadł do stołu zjadając gospodarzowi przygotowany posiłek. Zgodnie z lewacką logiką, humanitarystami z różnych grup i polskim prawem legalnie zachowujący się gospodarz winien serwować posiłki takiemu intruzowi do czasu aż sąd zechce rozstrzygnąć czy można go usunąć z domu. Jeżeli ktoś uważa, że to złe porównanie to spytam z czyich pieniędzy płacimy za pobyt uchodźców? Skąd pochodzi kasa na odszkodowania za te połamane kości spadających z granicznego płotu? Kto ponosi koszty coraz większej liczby strażników? Bo moim zdaniem pochodzi ona z naszych podatków. Nie zdziwię się, jeżeli okaże się organizacje humanitarne typu Grupa Granica z tego samego źródła dostaną (może już dostają?) dotacje na swoją jakże pożyteczną działalność pomocy w przemycie ludzi przez granicę. Bo niezależnie od potencjalnie szlachetnych intencji to JEST pomocnictwo w szmuglu ludźmi i nabijanie kasy mafii z Białorusi, Rosji i Bóg wie jeszcze skąd!
Skandynawowie w Polsce uchodzą za lewacki wzór do naśladowania. Gościnność Szwedów, Norwegów i Duńczyków w przyjmowaniu różnych imigrantów odbija się im dzisiaj czkawką, a polityczna nadpoprawność doprowadziła do powstania dzielnic w dużych miastach, gdzie nawet policja boi się zajrzeć. Mam kilku znajomych w Sztokholmie i Goeteborgu, którzy opowiadają że ich sąsiedzi uważają, że popełnili spory błąd otwierając szeroko granice i kiesę dla uchodźców. Finowie chyba jako pierwsi pokazują, że warto wykonać krok wstecz. I mam głęboką nadzieję, że Polska zrobi jak najszybciej ten sam ruch, a parlamentarzyści - od lewa do prawa - wprowadzą te przepisy do polskiego ustawodawstwa.
Wszystkich wzywających do humanitaryzmu oraz wyzywających mnie od rasistów i ksenofobów uprzedzam, że jestem głuchy na prośby i obelgi. W pierwszej kolejności jestem winien troskę i opiekę swoim bliskim, potem rodakom. Kiedy nie zagraża to mojemu bezpieczeństwu mogę pomóc uchodźcom. Obserwacja skutków wpuszczania uchodźców (zwłaszcza tych nielegalnych) do Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii bardzo skutecznie przekonuje mnie, że to nie jest bezpieczne. Proszę przypomnieć sobie wszystkie doniesienia o zachowaniu tych osób. Argumentacja, że Polacy też bywają zagrożeniem bezpieczeństwa jest chybione: z faktu, że Polacy też popełniają przestępstwa nie wynika, że potrzebujemy jeszcze do tego cudzoziemców jako sprawców.
Finlandia - tak jak Polska - postawiła płot na całej granicy z Rosją. My na razie zbudowaliśmy go na granicy z Białorusią i jak się okazuje jest to podstawa dla polskich sądów do orzekania, że to źle. Bo biedni uchodźcy włażą na niego i łamią sobie nogi. Nóż się w kieszeni otwiera, kiedy o tym myślę... Może powinniśmy zatem ustawić wygodną drogę do przekraczania granicy oraz ustawić bankomat z limitem po 500 euro dla każdego chętnego. Bo brak godziwej kasy dla uchodźcy to przecież nieludzkie traktowanie i naruszenie praw człowieka.
Ironizuję rzecz jasna i przesadzam. Ale czytając i słuchając argumentów aktywistów z Grupy Granica dochodzę do wniosku, że jeżeli nawet to bardzo niewiele. I za chwilę, za momencik to co piszę zostanie uznane za mowę nienawiści. Dosłownie przed dwoma dniami były marszałek województwa Artur Kosicki został posądzony o nakręcanie spirali nienawiści, bo mediach społecznościowych wrzucił nadesłane przez kogoś zdjęcie z kilkoma ludźmi nie wyglądającymi na Polaków. I zadał otwarte pytanie do wojewody czy w Białymstoku nie ma ośrodka dla uchodźców i czy on może czegoś nie wie. Redaktor Kłopotowski popełnił w tej sprawie artykuł w "Kurierze Porannym" i poprosił jednego z radnych PO (pewnie przypadkiem nie będącego narodowości polskiej) o komentarz. I pozostało wrażenie polityka ksenofoba, bo jak Kosicki śmiał spytać czy wyglądający na Azjatę człowiek to nie jest aby nieglegals, którego ktoś tu zakwaterował bez wiedzy i zgody białostoczan. Przecież redaktor Kłopotowski i radny Eshetu-Gabre twierdzą, że każda osoba z wyglądu nie przypominająca Polaka to z całą pewnością Polak. A pytanie czy to innostraniec to spirala nienawiści. Za chwilę pytanie o zbira z bronią będzie mową nienawiści, bo to może przebrany pacyfista. Tak jak "Kurier Poranny" to obecnie z pewnością przebrana wolna i obiektywna prasa. Bez żadnych lewicowych odchyłów.
Albert Einstein powiedział kiedyś, że "dożyliśmy takich czasów, w których ucisza się mądrych ludzi, żeby to co mówią nie obraziło głupców". Dodał też, że "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innego rezultatu". Dlatego chciałbym zrozumieć dlaczego powtarzanie błędów innych narodów z imigrantami ma doprowadzić do czegoś innego niż to co mamy obecnie w Niemczech, Francji czy Szwecji? Uczmy się od Finów, którzy poprawiają błędy bo wyjdzie, że nie jesteśmy jak mawia przysłowie mądrzy po szkodzie ale głupi zarówno przed szkodą jak i po niej.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie