Reklama

Trafia do nas dużo papierosów z przemytu. Administracja Łukaszenki tego interesu solidnie pilnuje

Z raportu Instytutu Doradztwa i Badań Rynku (Almares) wynika, że nawet co dziesiąty papieros wypalany w Polsce pochodzi z nielegalnych źródeł. Do Polski najwięcej takich trafia z Białorusi. Administracja Łukaszenki ma w tym interes, aby do Polski trafiało jeszcze więcej takich papierosów. I nawet zamknięcie granic w związku z epidemią nie powstrzymało przemytu.

Informujemy często na naszych łamach o kolejnym wykryciu kontrabandy papierosowej przez podlaską straż graniczną lub służby celne. Niektóre transporty nielegalnych papierosów są tak duże, że co najmniej można się zdziwić, iż ktoś chce ryzykować wysokie kary i możliwość pozbawienia wolności. Ale ryzyko się opłaca. I to bardzo. To świetny biznes, bardzo dochodowy. Tym bardziej, że na miejscu jest wielu chętnych, aby kupić papierosy zza wschodniej granicy.

Powodem jest oczywiście cena papierosów w Polsce oraz podatki, które trzeba odprowadzać do kasy państwa. Oszczędności na jednej paczce rzędu 3 do 5 złotych to bardzo dużo. Opłaca się przemytnikom ryzykować, bo na przemycie zarabiają co najmniej dwa razy tyle, a czasami i więcej, niż wynoszą koszty przemytu. Jeśli kontrabanda, która trafia do Polski jest duża, albo udało się przemycić kilkukrotnie większe partie nielegalnych papierosów, to raczej wystarczy, aby zapłacić karę i zajmować się tym biznesem dalej. Bo chętnych na zakup jest więcej, niż papierosów trafia na czarny rynek.

- Naszymi źródłami są obecni i byli pracownicy największych białoruskich zakładów, a także białoruskich kolei, którzy wskazywali nam nawet numery wagonów, którymi przemycano papierosy. Żadna ze wskazanych w naszym reportażu osób, żadna firma nie zabrała głosu w sprawie. Milczą też organy ścigania i władze – mówiła niedawno „Rzeczpospoitej" Wolha Ratmirawa, dziennikarka Biełsatu i współautorka reportażu. – Doskonale wiemy, że papierosy regularnie idą do Polski i na Litwę, wiemy też skąd – dodała.

Ten reportaż dotyczył siatki przemytniczej, w którą zamieszany jest reżim Aleksandra Łukaszenki. Choć to też nie jest właściwe słowo, ponieważ dziennikarze z Białorusi, w tym także z Telewizji Biełsat ustalili, że dochód z przemytu papierosów, to całkiem spora część imperium finansowego prezydenta Białorusi. I nie jest to nic nowego, ponieważ dyktatorzy i przywódcy rządów autorytarnych stale dorabiają się na nielegalnych biznesach. Na przykład Wenezuela obecnie jest ogromnym dostarczycielem narkotyków, na których przemycie wzbogaca się tamtejszy reżim, a na Białorusi czy w Rosji kwitnie nielegalny handel tytoniowy i alkoholowy.

Do tego stopnia, że jak ustalili dziennikarze zza naszej wschodniej granicy, nielegalne papierosy w ogromnych ilościach wyjeżdżają z Białorusi samolotami, pociągami, a nawet innym transportem należącym do białoruskich firm państwowych. Na takim przemycie miliony euro zyskuje reżim Łukaszenki, traci za to polski skarb państwa oraz innych krajów europejskich. Ale przemyt papierosów nie opłacałby się Białorusinom tak bardzo jak ma to miejsce obecnie, gdyby w Polsce i w innych państwach unijnych po prostu była niższa cena papierosów.

Dopóki ta sytuacja nie ulegnie zmianie, przemyt będzie się reżimowi Łukaszenki opłacał i to bardzo. Tracić zaś na tym będzie polski skarb państwa oraz budżety innych krajów. Z dziennikarskiego śledztwa wynika bowiem, że prezydent Białorusi znakomitą część tego biznesu kontroluje poprzez państwowe firmy i czerpie pokaźne zyski. Raczej nie pomogą apele o to, że kupując papierosy z przemytu wspiera się de facto reżim za wschodnią granicą, bo kiedy w grę wchodzą duże pieniądze, które można zarobić, albo zaoszczędzić, względy polityczne i moralne najczęściej po prostu schodzą na dalszy plan.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: SG)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do