Reklama

Utrzymać załogę nawet kosztem zysku to priorytet. Nie ma mowy o zwolnieniach

Ogólnoświatowa pandemia koronawirusa uderzyła w gospodarki wielu krajów z rażącą, destrukcyjną siłą. Także w duże białostockie firmy, zatrudniające po kilkaset osób, o których mówiło i pisało się w mediach znacznie rzadziej niż w przypadku dotkniętych tzw. lockdownem mikro- i małych przedsiębiorców. O spektakularnych upadłościach do tej pory nie słychać, ale gdy skończyło się wsparcie z tarcz antykryzysowych, które zresztą w przypadku takich podmiotów przyszło stosunkowo późno, trzeba na nowo weryfikować założenia, cele i możliwości. Szczególnie, gdy jest się w znacznej mierze eksporterem, na którego kondycję ma wpływ nie tylko sprawne zarządzanie, wykwalifikowana kadra i dobry produkt. Tu ważne są decyzje rządów innych państw. Rozmawialiśmy z Markiem Siergiejem, prezesem Promotechu, który ocenił ostatnie miesiące i bieżącą sytuacje w spółce, która w końcu daje pracę blisko 300 osobom.

Utrzymanie załogi jest dla nas priorytetem, by mieć pełne moce produkcyjne, gdy sytuacja wróci do normy. Nawet kosztem mniejszego zysku. Nie ma więc mowy o zwolnieniach. Natomiast z oczywistych względów podwyżki są obecnie wstrzymane - mówi Marek Siergiej, pytany przez nas, czy rozważa zredukowanie kadry i zamrożenie wzrostu płac.

Promotech jest znanym producentem elektronarzędzi, urządzeń do automatyzacji spawania oraz systemów przemysłowych, stara się być konkurencyjny przez innowacyjność. Ale próżno jego wyrobów szukać w sklepach typu Castorama. 90 procent produkcji idzie na sprzedaż za granicę, do blisko 100 dealerów - to narzędzia profesjonalne, które stosowane są przy różnego rodzaju inwestycjach, w zakładach przemysłowych. Właściwie z Polski nie ma bezpośredniej konkurencji dla białostockiej spółki.

Kiedy pod koniec 2008 roku nadszedł kryzys, firma mocno odczuła tąpnięcie na rynku. Przychody spadły o połowę, a kilkusetosobowej załodze w oczy zajrzało widmo zwolnień. Pracownicy wykazali się wtedy ogromną solidarnością. Zarząd niczego przed nimi nie ukrywał - załoga wiedziała i rozumiała, że jest źle. Zgodziła się na obniżenie wynagrodzeń o połowę. Opracowano nową strategię i Promotech przetrwał.

No i nadszedł rok 2020...

Sytuację finansową firmy oceniam jako bardzo dobrą, biorąc pod uwagę gospodarczy kryzys, spowodowany pandemią. Oczywiście nasze ambitne założenia budżetowe na 2020 r. (70 mln zł przychodów - red.) nie są możliwe do zrealizowania. Zakładamy korektę budżetu o 20 - 25 proc. Jaka będzie rzeczywistość, czas pokaże, bo na to nie mamy wpływu my ani nasi dystrybutorzy, ani klienci. Eksportujemy ponad 90 procent swoich produktów w różne rejony świata - tłumaczy prezes Siergiej. - Jeśli chodzi o nasz potencjał, to mamy moce produkcyjne, pełną załogę. Zapotrzebowanie na nasze wyroby jest i nie słabnie, natomiast obsługa tego zapotrzebowania nie zależy od nas, a od decyzji podjętych przez rządy w ramach ochrony poszczególnych rynków przed pandemią.

Przedsiębiorstwo było jednym z pierwszych dużych, czyli zatrudniających ponad 250 osób, które skorzystały z pomocy państwa w ramach tarczy antykryzysowej. Pozwoliło to spółce utrzymać miejsca pracy, mimo znacznego spadku zamówień. Złożono wniosek o dofinansowanie pensji w wysokości do 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia (plus składki na ubezpieczenia społeczne) z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Warunkiem otrzymania pomocy było obniżenie wymiaru czasu pracownika o nie więcej niż 20 proc.; spadek obrotów o minimum 25 proc z miesiąca na miesiąc, licząc od stycznia 2020 r. oraz uzgodnienie z przedstawicielami załogi warunków zmniejszenia czasu pracy. Firma spełniła te wymagania. Z powodu pandemii portfel zamówień zmniejszył się o ok. 30 proc., a od 1 maja załoga firmy pracowała na 0,8 etatu.

Ale ta forma wsparcia z tarczy już się skończyła. W międzyczasie złagodzono też szereg obostrzeń w Polsce i innych krajach.

Złagodzenia obostrzeń niewątpliwie przełożyło się na wzrost zamówień, jednak funkcjonowanie naszych kontrahentów i klientów nadal zależy od decyzji poszczególnych rządów. Niewątpliwie w różnych zakątkach świata kryzys związany z pandemią odczuwany jest bardzo dotkliwie, choć bardzo różnie. Ratuje nas duża dywersyfikacja geograficzna rynku sprzedaży - mamy ponad 100 dealerów na całym świecie. To pomogło nam utrzymać odpowiedni poziom sprzedaży: gdy w jednym kraju był lockdown, do innego mogliśmy wysyłać swoje produkty. Niepewność jest nadal duża, bo nikt nie wie, kiedy kryzys spowodowany pandemią się skończy ani jaki będzie jego przebieg - podkreśla Marek Siergiej.

Z podobnego wsparcia co Promotech korzystały też np. spółka AC SA czy PSS Społem Białystok. Do producenta kompletnych systemów autogazu LPG i CNG marki STAG, zatrudniającego prawie 800 osób, na wsparcie wynagrodzeń pracowników trafiło 3,6 mln zł na trzy miesiące. Tu także zmniejszono wymiar etatów o 20 procent. Z kolei działająca w stolicy województwa podlaskiego Powszechna Spółdzielnia Spożywców Społem, dająca pracę 1,7 tys. osobom i będąca jednym z największych pracodawców w mieście, skorzystała z dofinansowania do wynagrodzeń i pomocy do składek ZUS na kwotę 3 mln zł, co miało pokryć jedną trzecią kosztów potrzebnych na wypłaty.

Warto pamiętać, że duzi przedsiębiorcy to pojedynczo setki miejsc pracy i tyleż samo rodzin, których byt może zależeć od ich kondycji. Nie wspominając o drobnych podwykonawcach, wykonujących usługi i otrzymujących zlecenia właśnie od tych większych.

(Piotr Walczak)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do