
Jeszcze kilka lat temu po większe zakupy, także spożywcze, mieszkańcy mniejszych miast musieli dojechać do większego miasta. To tam bowiem zlokalizowane są galerie handlowe i dyskonty. To się zmieniło i teraz nawet w niewielkich miasteczkach dyskonty weszły na rynek, co spowodowało zamieranie małego handlu lokalnego.
W dużych miastach, takich jak Białystok, Łomża czy Suwałki, następuje wyraźny już odwrót od galerii handlowych na rzecz mniejszych sklepów osiedlowych. Co nie oznacza, że całkiem przestajemy kupować w galeriach. Nie przestajemy, ale bywamy tam rzadziej i jak można zauważyć – bardziej okazjonalnie. Zmieniły się bowiem nasze nawyki zakupowe. Codzienne zakupy znów mieszkańcy większych miast zaczęli robić w mniejszych sklepach osiedlowych, które stały się konkurencyjne pod względem oferowanego asortymentu, jak i cen tego asortymentu.
- Wiem skąd do tego sklepu przyjeżdża towar, znam panie, które tu sprzedają. Zawsze można o coś dopytać, poprosić o odłożenie mojego ulubionego ciasta, albo wołowiny na tatar. Panie też wiedzą, że przychodzę po kości dla psa, to też odłożą. W galerii tak nie ma i nie będzie – mówi naszej redakcji pani Anna z osiedla Białostoczek.
- Ludzie już chyba najedli się tymi galeriami, tymi kolejkami do kas. Tu wiadomo co jest świeże, a co nie i w czym jest chemia, a co można kupić bez konserwantów. To lepsza opcja i pod bokiem. Nie muszę jechać do galerii takiej czy innej, bo wszystko mam na miejscu. Do galerii to teraz jeżdżę raz na miesiąc, czasem częściej. Większe zakupy w galerii robiliśmy z mężem przed świętami – to słowa pani Barbary, także z osiedla Białostoczek.
Zupełnie inaczej za to dzieje się w mniejszych miejscowościach. Tam mały handel pada. Miejsce małych sklepów czy sklepików zajęły nie tyle galerie, co dyskonty. To one po ekspansji w większych miastach zaczęły już kilka lat temu wchodzić do mniejszych miejscowości. Być może tam ta popularność dyskontów wynika z tego, że do tej pory po większe zakupy trzeba było jeździć do większych miast, a teraz to samo klienci mają na miejscu. Często pod blokiem czy na sąsiedniej ulicy.
W województwie podlaskim średnio na jeden sklep w 2017 roku przypadało 120 osób, zaś w 2018 roku już 128 osób. Ale nasz region jest słabo nasycony sklepami w porównaniu do innych województw ściany wschodniej. W zasadzie, pod względem ilości placówek handlowych zajmujemy w kraju przedostatnie miejsce, bo mniej sklepów jest tylko w województwie opolskim, które jest zresztą powierzchniowo znacznie mniejsze niż podlaskie.
Co istotne w tej sytuacji, kiedy znikają małe sklepy czy placówki handlowe z mniejszych miejscowości, osoby starsze lub niepełnosprawne mają problem ze zrobieniem zakupów. To efekt wykluczenia komunikacyjnego. Ratunkiem dla takich osób jest handel obwoźny, który powoli zaczął się rozwijać.
- W taką właśnie lukę trafia handel obwoźny. W przypadku starszych odbiorców e-commerce nie ma szans wejść na miejsce znikających sklepów. Jeśli już, to może się udać w przypadku młodszych klientów i towarów innych aniżeli artykuły spożywcze. Nie zawsze handel obwoźny oznacza jedynie wysokie ceny i mocno ograniczoną ofertę, choć z powodu specyfiki sprzedaży ceny na pewno nie będą na poziomie popularnych dyskontów – mówiła jesienią ubiegłego roku Rzeczpospolitej dr Jolanta Tkaczyk, ekspertka od zachowań konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego.
Tu widać jak na dłoni, że to co się dzieje w handlu w dużych miastach, ma przełożenie na mniejsze miejscowości. Zmiana nawyków zakupowych, jak też i ekspansja dyskontów, powoduje kolejne zmiany. Ale widać również, że wykluczenie komunikacyjne jest bardzo dużym problemem w Polsce w XXI wieku. To z pewnością jest wyzwanie dla samorządów i władzy centralnej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie