Reklama

Wizyta u dentysty. Ale jakiego dentysty…!

Byliście kiedyś u dentysty i zdejmowaliście mu obrazy ze ścian? Dzisiaj to właśnie zrobiłem. Zaszedłem do dentysty, a tam na ścianie gablotka ze zdjęciami i dokumentami. „Praktyka rodzinna od 1923 roku”. Nie mogłem się powstrzymać!

- Czyja to rodzina? – zapytałem

- Moja – odpowiedziała pani Ania (na zdjęciu po prawej)

- I moja! – odpowiedziała pani Paula (na zdjęciu po lewej)

- No to trzymajcie – powiedziałem i zdjąłem ze ściany gablotkę – a teraz opowiadajcie jak to było!

Wszystko zaczęło się w roku 1918, gdy Piotr Cichoński (dziadek Anny i pradziadek Pauli) kończy studia na Uniwersytecie w Moskwie. Pożółkłe świadectwo jest zachowane w rodzinie. I wspomnienie, że dziadek czas jakiś prowadził w Rosji gabinet. Ale przyszła rewolucja i trzeba było Rosję opuścić. Za gabinet dziadek dostał podobno złoty pierścionek.

Po powrocie do Polski Piotr ożenił się z Felicją. Posażną panną z Józefowa spod Warszawy. Felicja też była stomatologiem! Skończyła studia w Gdańsku. Także małżeństwo Cichońskich wspólnie przyjmowało pacjentów. Najpierw w gabinecie przy ulicy Pałacowej, a potem tuż obok kościoła Św. Wojciecha przy Warszawskiej.

W ślady rodziców poszedł ich syn Zbigniew. Prywatna inicjatywa była po wojnie źle widziana, więc pracował w przychodni na Niedźwiedziej. Zbigniew ożenił się z lekarką i miał troje dzieci: Ewę, Pawła i Anię.

Anna zdaje na wydział lekarski, ale kiedy się nie powiodło, po roku decyduje się zdawać na stomatologię.

Na IV roku studiów poznaje męża. Zresztą kolegę z wydziału. Po urodzeniu dziecka ma problemy z przyjęciem do pracy. Postanowiła wówczas założyć prywatny gabinet. Był rok 1994.

Najstarsza córka Paula, również została stomatologiem. To już czwarte pokolenie w rodzinie.

- Cóż jest fajnego w dłubaniu ludziom w zębach? – pytam

- Pociąga mnie aspekt psychologiczny – odpowiada Paula – Przecież ludzie przychodzą do dentysty wystraszeni i zestresowani. Trzeba zdobyć ich zaufanie. Sprawić, aby otworzyli usta. No i oczywiście aspekt artystyczny.

- Artystyczny? Wycina im Pani na zębach jakieś wzory?

- Skądże znowu! Ale niektórzy traktują zęby wyłącznie użytkowo. Tak jakby zęby służyły tylko do gryzienia. Nic bardziej mylnego. Zęby to wizytówka człowieka. Nie pomoże największa nawet uroda, gdy w ustach gruzowisko. Dlatego naprawdę sporo czasu poświęcamy, aby dobrać właściwy kolor czy kształt wypełnień. Naprawdę! Zresztą w naszej rodzinie, rzeczywiście poza leczeniem zębów jest jeszcze taka smykałka artystyczna. Każdy coś tam sobie maluje, szkicuje, czy projektuje wnętrza. Zaś mama robi takie ciasta, że o tym można by całą książkę napisać! Pan się stale uśmiecha. Nie chciałby Pan lekko dołu poprawić?

(Wojciech Koronkiewicz)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do