Reklama

Wraz z końcem remontu skończyły się miejsca parkingowe. Przedsiębiorcy są wściekli

Od ponad roku centrum Białegostoku jest niemal wymarłe. Epidemia koronawirusa dała się tam przedsiębiorcom mocno we znaki. Teraz we znaki daje się jeszcze białostocki magistrat, który może dobić to, czego nie udało się koronawirusowi. Przedsiębiorcy są wściekli za likwidację miejsc postojowych na ulicy Lipowej.

Miejsca postojowe były zorganizowane na niewielkim odcinku ulicy Lipowej. Pod dawnym budynkiem kina „Pokój”, w którego parterze mieści się dość duży sklep, do skrzyżowania z ulicą Grochową, można było do niedawna zaparkować. Jednak po zakończeniu prac remontowych zakończyły się i miejsca parkingowe. Urzędnicy zamiast tych kilku miejsc postanowili ustawić ławki i zrobić bardzo szeroki chodnik dla pieszych i rowerzystów.

Z tym, że po ulicy Lipowej i tak z roku na rok pieszo przemieszczało się stosunkowo mało ludzi. Jeszcze jak działały restauracje i punkty gastronomiczne, pieszych było więcej. Kierowców również. Część z nich przyjeżdżała tam do biur, sklepów czy salonów sukien ślubnych. Inni do centrum handlowego, jeszcze inni do prawników, których biur akurat w okolicy jest bardzo dużo, a jeszcze inni do punktów usługowych, których także w tym miejscu nie brakuje. Teraz, po likwidacji miejsc postojowych, na Lipową zaglądają prawie wyłącznie okoliczni mieszkańcy. Klientów jest jak na lekarstwo, a sytuacji nie poprawia trwająca od roku epidemia koronawirusa. Ludzie nie przyjeżdżają. Przestali przyjeżdżać.

- Bo nie mogą dojechać, tracą dużo czasu na te zaparkowanie samochodu, nie mogą podjechać też kobiety z dziećmi małymi, inwalidzi nie mogą podjechać – mówił dziennikarzom TVP3 Białystok Tadeusz Szymborski, jeden z przedsiębiorców, który prowadzi tam działalność gospodarczą.

- Kilka miejsc powinno zostać. Znów urzędnicy nie myślą siedząc za biurkiem. Oni nie muszą dźwigać ciężarów, jak ci panowie co tu dostawczakami podjeżdżają i nie mają gdzie zaparkować. Ktoś pomyślał jak daleko trzeba chodzić z tymi ciężarami? Jak by tak jeden z drugim wylazł zza biurka i zamienił się na tydzień z tymi ludźmi, to by może coś dotarło. Jest tu wystarczająco dużo miejsca, żeby i samochód na te kilka minut zaparkować, pochodzić czy posiedzieć. A właśnie… posiedzieć. Jaki dureń będzie siedział na tej ławce latem na betonie w pełnym słońcu? Drzewa powycinali, nie ma czym oddychać. Nikt normalny na tych ławkach latem siedzieć nie będzie – mówi nam starsza kobieta, mieszkająca przy ulicy Lipowej.

Kobieta zwróciła uwagę na dość spory problem z autami dostawczymi, które nie mają gdzie zaparkować. Przedsiębiorcy, ale i pracownicy dostarczający różne rzeczy do punktów handlowych oraz usługowych muszą z ciężarami przemierzać duże odległości. Nikt o nich wydaje się nie pomyślał w urzędzie miejskim przed nową organizacją przestrzeni w tym miejscu.

Inną sprawą jest ustawienie ławek, na których latem faktycznie ciężko będzie wysiedzieć. Bo ludzie będą siedzieć po prostu na otwartym słońcu, bez choćby słupka cienia. Odrębną kwestią jest estetyka tych ławek i zlokalizowanie ich bardzo blisko ulicy, po której jeździ dużo samochodów. Wdychać spaliny w czasie upałów to średniej jakości rekreacja. Ta sytuacja pokazuje kolejny raz, że urzędnicy powinni myśleć i zapytać kogokolwiek o zdanie, kto będzie korzystał z takich miejsc, ale zanim jeszcze rozpoczną się prace.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do