
Do przemocy psychicznej, w formie używania niecenzuralnych słów i wykorzystywania swojej dominującej pozycji wobec podwładnych, miało dochodzić w markecie Kaufland w Białymstoku. Pracownicy twierdzą, że takie sytuacje zdarzają się regularnie już od dwóch lat i są na porządku dziennym. Czują się zaszczuci przez jedną z przełożonych i podkreślają, że nikt nie chce poważnie przyjrzeć się temu, co tam się dzieje. Uważają, że kierownicy wyższego szczebla nie reagują i bagatelizują ich głosy. Z kolei sieć zapewnia, że opinie personelu odnośnie atmosfery w pracy są dla niej ważne i przekonuje, że zbada sprawę. Nie zaprzecza przy tym, a właściwie potwierdza, że już wcześniej docierały do niej sygnały dokładnie w tej kwestii i odnośnie opisywanej przez nas osoby. Z tym że finalnie wszystko stanęło w martwym punkcie, bo skończyło się tylko na rozmowie z panią kierownik, a później pracownicy nie chcieli (jak nam przekazali - bojąc się konsekwencji) już się wychylać.
Do naszej redakcji z prośbą o interwencję zgłosili się pracownicy (dane osobowe pozostają wyłącznie do wiadomości redakcji) supermarketu Kaufland, znajdującego się obok dworca PKS Nova w Białymstoku, dokładnie przy ulicy Bohaterów Monte Cassino 12. Podczas spotkania byli przytłoczeni, zrezygnowani. Według nich w sklepie dochodzi do szykan ze strony kierowniczki działu produktów świeżych.
Jak opowiadają, kobieta ma od dawna w kontaktach z podwładnymi używać obelg, zastraszania i ośmieszania ich (a i krążą pogłoski, że podobno w najbliższym czasie szykuje się dla niej awans). Ci próbowali skarżyć się wyżej, w tym anonimowo (wysyłając wiadomości e-mail), ale podkreślają, że nie przyniosło to żadnego efektu. Czują się ignorowani przez menedżerów wyższego szczebla. Ponadto, boją się eskalacji oraz utraty pracy. Z tego, co opowiadają, dotkniętych czuje się kilkanaście osób, niektórzy to wszystko mają na co dzień bardzo źle znosić psychicznie. Nazywają to wprost mobbingiem, ale nie zgłaszali się do inspekcji pracy, nikt też dotychczas nie poszedł do sądu. Byli przekonani, że "góra" zareaguje i pomoże. Dziś jednak sądzą, że nikt z dyrekcji czy centrali na poważnie nie przejął się ich apelami i nie wierzą w otrzymanie wsparcia z tej strony.
Sytuacja z panią kierownik, menedżerką zespołu artykułów świeżych, zaczęła się w 2018 roku i dotyczy działów "lada", "piekarnia" oraz "owoce i warzywa", chodzi o łącznie 13 osób - mówi w rozmowie z naszą redakcją jedna z pracownic Kauflandu w Białymstoku. - Każe "nie drzeć mordy", "zamknąć się", "nie odzywać się", nie daje dojść do słowa i poniża wręcz pracownika przy innych. Za tak zwanymi "plecami" obgaduje swoich podwładnych i stwierdza wprost, że "niektóre osoby będzie tak długo dojeżdżać, aż same się zwolnią".
Według kobiet, z którymi się spotkaliśmy, ludzie reagują strachem, a niektórzy wręcz potrzebują pomocy specjalistów i terapeutów. Część miała poddać się na tyle, że zaczyna wierzyć w to, iż są beznadziejnie, jak uważa menedżerka.
Z relacji pracownic wynika, że od 2018 roku zatrudnieni w markecie próbują szukać pomocy u dyrekcji, ale nikt nie reaguje.
Były spotkania z dyrektorami regionalnymi, chociażby w tym roku, w czerwcu. I choć obecnych było sporo osób, to każdy bał się odezwać. Dziwi się pan? Jesteśmy szeregowymi pracownikami, mamy na utrzymaniu rodziny, dzieci. W sierpniu doszło do kolejnego zebrania, ale wtedy ludzie byli już na tyle przestraszeni i zaszczuci, że mało kto odważył się na nie iść - tłumaczy nasza rozmówczyni.
I jest zdania, że dyrektorka białostockiego marketu stoi po stronie uprzykrzającej życie pracownikom kierowniczki.
Ma wręcz pretensje do nas, że szukamy pomocy wyżej, ponad nią. Dyrektorka nie widzi problemu, chociaż miała już wiele rozmów z pracownikami wspomnianych działów i zna sytuację, jednak zamiata wszystko pod dywan - żali się białostoczanka. - Czujemy się bardzo pokrzywdzeni przez szefostwo, że nie reagują w żaden sposób na takie sytuacje. Dlaczego tak duża firma pozwala sobie na coś takiego, taką ignorancję ludzi, którzy wołają o pomoc? Jest nam bardzo przykro, że my - jako zwykli pracownicy - jesteśmy niczym dla osób na wyższych stanowiskach i nasz głos nikogo nie obchodzi nawet w tak ważnej i delikatnej sprawie. Czy musi wydarzyć się coś przykrego, gdy ktoś z nas przestanie sobie radzić z tą sytuacją i w końcu coś sobie zrobi? Czy dopiero wtedy zostaniemy zauważeni? To przerażające.
Zapytaliśmy biuro prasowe Kaufland Polska Markety sp. z o.o. sp. k., czy sprawa jest znana centrali, a jeśli tak, to co firma zamierza z nią zrobić, gdzie pracownicy mogą zgłaszać się po pomoc, jeżeli na poziomie regionalnym boją się to robić. Na koniec - czy zatrudnieni mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie ze strony centrali w tym, konkretnym przypadku.
Odpowiedź - którą trzeba traktować jako oficjalną sieci - drogą mailową, otrzymaliśmy. Niestety, podpisaną tylko jako "biuro prasowe", bez nazwiska osoby, która stoi za wysłaniem do naszej redakcji wiadomości.
Zapewniamy, że zarządzanie w naszej firmie opiera się na ściśle określonych zasadach, a ich przestrzeganie poddawane jest regularnej ocenie. Opinie naszego personelu, dotyczące atmosfery pracy, są dla nas szczególnie ważne, a każde zastrzeżenie w tym zakresie dokładnie analizowane - podkreśla tajemniczy "ktoś" z biura prasowego Kauflandu (pisząc z oficjalnego adresu e-mail biura).
Dalej czytamy, że wspierając otwarty dialog, firma powołała specjalne stanowisko eksperta ds. pracowniczych, który poza udzielaniem informacji związanych z miejscem pracy, bada poziom zadowolenia pracowników, gwarantując przy tym pełną anonimowość.
Trudno nie odnieść wrażenia, że Kaufland bagatelizuje sprawę. Bo biuro prasowe sieci przyznaje, że w związku z pojedynczymi uwagami dotyczącymi menedżera artykułów świeżych, które "miały miejsce w przeszłości", z pracownikiem przeprowadzona została wówczas rozmowa na temat budowania pozytywnej atmosfery pracy i zasad zarządzania, które obowiązują w tej sieci.
Na ostatnich spotkaniach, podczas których pracownicy zarówno w zespole, jak i indywidualnie, mieli okazję podzielić się swoimi spostrzeżeniami, nie zgłoszono żadnych zastrzeżeń co do postępowania kadry zarządzającej - przekonuje centrala.
Z tym że jest jedno "ale", to nasz komentarz - jeśli ktoś obawia się negatywnych dla siebie następstw opowiedzenia, co myśli, a w efekcie nawet zwolnienia z pracy, to raczej nie pokusi się o szczerość.
Fundamentem naszej firmy są zadowoleni pracownicy, a podstawą współpracy relacje oparte na wzajemnym szacunku i zaufaniu, dlatego niezwłocznie spotkamy się z personelem w Białymstoku, aby poznać zdanie jego przedstawicieli na temat panujących warunków pracy - zapowiada Kaufland.
O tym, czy i jakie kroki ze strony sieci Kaufland zostały podjęte w związku z opisywaną sytuacją, będziemy informować. Jednocześnie pozostajemy w kontakcie z pracownikami białostockiego marketu.
Sklep sieci Kaufland (należącej do niemieckiej grupy Schwarz, w skład której wchodzi też Lidl) w Białymstoku został otwarty 30 listopada 2017 roku. To szósty punkt tej marki w naszym regionie. Powierzchnia sprzedaży wynosi ponad dwa tysiące metrów kwadratowych. Klienci mają do dyspozycji ponad 180 miejsc parkingowych. Zatrudnionych jest tu około 60 osób.
(Piotr Walczak / Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A kogo wybierali na kierowników sklepów ? Pewnie jakiś pociotków czy znajomych,spalonych wcześniej w innych marketach !?
Dziwię się ze jeszcze nikt nie nagłośnił takich samych zachowan w Agata meble Białystok, tam mobing od dyrekcji jest na porządku dziennym.
To samo w biedronce!
Nie wiem jak kadra sklepu Kaufland w Białymstoku jest traktowana przez kierowniczke. Wiem natomiast jak te pracownice traktują klientów i, że uraga to jakimkolwiek standardom obsługi w dzisiejszych czasach. Opryskliwe, damskie komentarze przy stoisku mięso/wędliny, przy kasach samoobsługowych i zwykłych. To się po prostu w głowie nie mieści. Jestem pewna, że nikt z innych części kraju nie uwierzylby co tam się dzieje. Panie zachowują się jakby Kaufland był ich własnym straganem na bazarze i robią łaskę jes)i w ogóle chcą obsłużyć bez chamstwa. Na to centrala powinna reagować!
nie zesraj się
Takiej łajzie to najlepiej bęcki sprawić, bo nic innego nie pomoże.
Kierownik działu w sklepie i myśli, że złapała pana boga za stopy xD Dla takich mam jedną sentencję - szanuj ludzi w drodze na górę, bo możesz ich spotkać spadając w dół.
Kierownikiem to się bywa ,przyjdzie czas i wyrzucą jak funt główna.znam takich co myśleli że ,będą wiecznie ,kierownikami,a dziś mają dopuszczone,głowy.
Kierownikiem to się bywa ,przyjdzie czas i wyrzucą jak funt główna.znam takich co myśleli że ,będą wiecznie ,kierownikami,a dziś mają dopuszczone,głowy.
Większym upokorzeniem jest pracować dla niemca,szkoda że ci wszyscy pracownicy nie podpisali volkslisty przy przyjmowaniu się tam do pracy
Daleko ci do Niemca kacapie .
A gdzie jest Inspekcja pracy??
Właśnie. Trzeba zgłaszać takie sprawy. PIP od tego jest. Można zachować anonimowość
"niektóre osoby będzie tak długo dojeżdżać, aż same się zwolnią". - ALE DOKŁADNIE TAK JEST, nawet kilkaset kilometrów dalej. Widocznie to standard firmy - nikogo nie zwalniają bo to zły PR, tylko się ludzi dojeżdża (zlecanie absurdalnych nieadekwatnych do stanowiska i kompetencji zadań, zmiana stanowiska pracy na "gorsze", kiepskie grafiki itd.) jak są niewygodni (zbyt szczerzy, walczą o swoje prawa i przywileje) i w konsekwencji sami się zwalniają bo nie wytrzymują. Dyrektorzy regionalni zamiatają wszystko pod dywan, bo ręka rękę myje. Ludzie nie są szczerzy z pracownikiem ds. relacji pracowniczych, bo się boją, że donosi wszystko MM (menedżerowi marketu).
Polityka firmy jest taka że zamiata wszystko pod dywan , chyba że ukaże się coś w gazecie i zaczną spadać obroty czyli przysłowiowa tabelka nie będzie im grała wtedy jest problem . Życzę powodzenia pracownikom dawno przestałem uczęszczać do tej sieci bo jak słyszałem jak wołają po numerach ludzi zamiast po imieniu , jest to dla mnie nie do pomyślenia. Uważam że problem przedstawiony w markecie w Białymstoku jest ogólnopolski, sądzę że warto naświetlić problem zarządowi niemieckiemu , który na pewno rozwiąże problem szybko i skutecznie wśród swoich kierowników regionu bo myślę że ktoś taki tam jest i nie będzie wysyłania anonimowych emaili w odpowiedzi na powyższy problem .