Reklama

Administracja skarbowa chwali, biznes ostrzega

Izba Administracji Skarbowej w Białymstoku poinformowała, ile to po zmianach podatkowych zostaje pieniędzy w portfelach Polaków. Dane są optymistyczne i potrafią pozytywnie zadziałać na wyobraźnie Kowalskiego. Ale kierunek działań rządu nie wszystkim się podoba. Business Centre Club punktuje część wprowadzonych przepisów i ostrzega, że wcale nie będą miały dobrego wpływu na nasze kieszenie.

"Więcej dla Ciebie" - pod tą nazwą kryje się kampania informacyjna Ministerstwa Finansów.

Dzięki znacznej obniżce podatków w 2019 roku i podniesieniu kosztów uzyskania przychodów, jak też wzrostowi świadczeń na dzieci, tzw. dochód rozporządzalny rodziny, która zarabia średnią krajową i wychowuje dwójkę dzieci w wieku szkolnym, wzrósł rok do roku o blisko 3,5 tys. zł - powiedział wiceminister finansów Leszek Skiba. - Widać wyraźny skok jeśli chodzi o środki, jakie kierujemy do kieszeni Polaków. Z 35 mld zł w 2018 roku do 86 mld zł w 2020 r. W ujęciu dwurocznym to ponad 50 mld zł więcej dla Polaków.

Administracja skarbowa przypomina, jakie zmiany zostały wprowadzone w podatkach. To PIT zero, czyli ulga podatkowa dla osób, które nie ukończyły 26. roku życia i osiągają przychody z pracy oraz z umów zleceń, obniżenie stawki CIT z 15 na 9 proc., ulga IP Box i B+R (na badania i rozwój), wyższe koszty uzyskania przychodów, obniżka stawki PIT z 18 na 17 proc.,

M.in. do ostatniej z wymienionych zmian odniósł się Jan Król, ekspert BCC ds. gospodarki, społeczeństwa i polityki. Działania władzy centralnej nazywa skubaniem samorządu.

Samorząd terytorialny, a więc nie tylko władze gmin, powiatów czy województw, ale przede wszystkim mieszkańcy poszczególnych terytoriów są brutalnie podskubywani przez władze centralne, które nie są przyjacielem tych wspólnot. Wierzą one bowiem w swoją mądrość i nieomylność, a ta tkwi w o wiele większym stopniu na poziomie lokalnym i regionalnym - skomentował. - Obecnie mamy do czynienia z wielomiliardowym uderzeniem w samorząd terytorialny wskutek m.in. obniżenia stawki PIT z 18 do 17 procent, likwidacji OFE, przerzucenia kosztów likwidacji gimnazjów na budżety samorządowe, lawinowego zadłużania szpitali spowodowanego wzrostem kosztów ich funkcjonowania (energia, płaca minimalna, odpady). Zmniejszenie wpływów budżetowych zmusza władze lokalne do rezygnacji z wielu zaplanowanych inwestycji (żłobki, przedszkola, drogi, kanalizacja, walka ze smogiem, gospodarka śmieciami) tak potrzebnych ludziom. Podjęta przez samorządowców inicjatywa ustawodawcza nakierowana na rekompensatę utraconych pieniędzy, nie wskutek niegospodarności władz samorządowych, lecz wskutek decyzji władz centralnych (rząd, większość parlamentarna, prezydent), zasługuje na poparcie i, mam nadzieję, że Senat RP nada odpowiedni bieg temu projektowi.

Sprawę obniżki PIT do 17 proc. oraz podwyższenia kosztów uzyskania przychodów komentował też już w lipcu dr Jacek Matarewicz, ekspert BCC ds. prawa podatkowego. Tłumaczył, że zmiany w zdecydowanej większości przysłużą się najmniej zarabiającym, tj. osobom, których dochody nie przekraczają w skali roku 85 528 zł. Pewne korzyści osiągną także osoby piastujące funkcje korporacyjne, a więc zasadniczo zaliczane do grupy bardziej zamożnej.

Chodzi przede wszystkim o członków zarządów czy wykonujących tzw. kontrakty menedżerskie. Podwyższenie kosztów uzyskania przychodów obejmie nie tylko stosunek pracy, lecz także przychody z osobiście wykonywanej działalności przez osoby np. należące do składu zarządów, rad nadzorczych, komisji lub innych organów stanowiących osób prawnych, a także zarządzające przedsiębiorstwem. Zgodnie z art. 22 ust. 9 pkt 5 ustawy o PIT do pewnych kategorii przychodów z działalności wykonywanej osobiście stosuje się odpowiednio koszty pracownicze - wyjaśniał.

Zdaniem Jacka Matarewicza niepokojące jest to, że zmiany nie są adresowane do przedsiębiorców i osób dających zatrudnienie, większą wagę przywiązuje się więc do pozyskania kolejnych wyborców niż stymulowania polskiej gospodarki czy zachęcania firm do inwestowania. Podkreślał, że nie można również przejść obojętnie obok skutków, za które zapłacą wszyscy, tzn. szacowanych 10 miliardów rocznych kosztów związanych z wejściem w życie zmian. Kwota ta może również okazać się większa, co tym bardziej rodzi pytanie, czy staliśmy się już na tyle bogatym krajem, żeby sobie pozwolić na taki spadek wpływów budżetowych przy kosmetycznych różnicach jednostkowych. Ekspert zapowiadał, że zmiana uderzy także w samorządy terytorialne.

Na faktyczne skutki zmian podatkowych przyjdzie nam trochę poczekać. Faktem jednak jest, że choć z jednej strony w portfelach Polaków zostanie więcej, to i codzienne wydatki szykują się wyższe. Samorządy będą chciały i pewnie musiały w różny sposób zrekompensować sobie niższe wpływy z podatków.

(Piotr Walczak / Foto: pixabay.com)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do