Reklama

Ale ja nie brałem za to wynagrodzenia…



Brakiem wynagrodzenia tłumaczył się niedawno w sądzie Piotr Firsowicz, były już dyrektor Departamentu Urbanistyki w Urzędzie Miejskim w Białymstoku. Chodzi o pieniądze, które nie trafiły do jego kieszeni z racji zasiadania w sądach konkursowych przy rozstrzyganiu projektów urbanistycznych i architektonicznych. Tylko, że te, zlecał nie komu innemu, jak stowarzyszeniu, w którego władzach sam zasiadał.

Warto, naprawdę bardzo warto, chodzić na różne posiedzenia sądów, które rozpatrują sprawy związane z Miastem Białystok. My ostatnio śledziliśmy bardzo uważnie przebieg rozprawy w Sądzie Pracy, w którym Sebastian Wicher walczy o przywrócenie do pracy. I gdyby nie zeznania świadków, prawdopodobnie poważna sprawa, którą właśnie opisujemy, nie trafiłaby nigdy do świadomości mieszkańców Białegostoku.

Otóż w trakcie zeznań świadka – Piotra Firsowicza, który był niegdyś przełożonym zwolnionego w lipcu urzędnika, padły bardzo ważne informacje. Dotyczyły spraw sprzed kilku lat i w naszym odczuciu, tym tematem powinny z urzędu zainteresować się organy ścigania. Nie wiemy też jakim cudem Prezydent Białegostoku, zamiast zwalniać Wichra, nie zwolnił z pracy dużo wczesniej dyrektora Departamentu Urbanistyki, ponieważ to, że nie działał on etycznie za chwilę okaże się jak na dłoni. Już wyjaśniamy o co chodzi.

Piotr Firsowicz jako dyrektor ważnej komórki w urzędzie miejskim zasiadał jednocześnie we władzach Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). Pełnił tam funkcję skarbnika, więc był członkiem zarządu. Rozliczał finanse organizacji, musiał brać również udział w głosowaniach zarządu przy podejmowaniu uchwał oraz musiał mieć realny wpływ na to, jakie działania SARP prowadził. Na dodatek, musiał również rozliczać otrzymane dotacje i pieniądze, które wpływały na konta Stowarzyszenia, kiedy te wygrywało różne konkursy. A tak się składa, że wygrywało i otrzymywało pieniądze również z racji realizacji projektów dla Miasta Białystok, które zlecał im nie kto inny jak Piotr Firsowicz, czyli członek zarządu stowarzyszenia i dyrektor departamentu urbanistyki w jednej osobie. Później zasiadał w sądach konkursowych i decydował o tym, który projekt wygra. Można tylko się domyślić, jak Piotr Firsowicz był w tych konkursach bezstronny.

Efektem tej bezstronności były realizacje między innymi następujących projektów: zagospodarowanie bulwarów wzdłuż rzeki Białej, przebudowa placu Dmowskiego, adaptacja Starej Elektrowni na siedzibę Galerii Arsenał, czy budowa osiedla mieszkań komunalnych przy ul. Bema. Właśnie o te sprawy w sądzie pytał  Piotra Firsowicza Sebastian Wicher. Na co Firsowicz bezkompromisowo odpowiedział.

- Byłem skarbnikiem Stowarzyszenia trzy kadencje. Zlecaliśmy różne rzeczy różnym podmiotom. Nie miałem wpływu na to, co wpłynie. Na pewno za to, że byłem członkiem sądu konkursowego nie pobierałem wynagrodzenia – mówił Piotr Firsowicz.

Za bycie członkiem sądu konkursowego, jeśli nie otrzymywał wynagrodzenia, to wcale jeszcze nie znaczy, że takiego wynagrodzenia nie otrzymywał jako dyrektor Departamentu Urbanistyki. Bo oczywiście wynagrodzenie z tego tytułu wpływało co miesiąc. Gdzie tu jest postępowanie etyczne? Dlaczego Firsowicz nie wyłączał się z takich postępowań i nadal zlecał przygotowywanie projektów? Na to pytanie postaramy się uzyskać odpowiedź prezydenta Białegostoku. Bo widać tu jak na dłoni nie tylko konflikt interesów, ale wręcz możliwe, że konflikt z przepisami prawa.

W przypadku wystąpienia sytuacji, w której może chociażby zajść podejrzenie co do braku obiektywizmu pracownika, obowiązany jest on do wyłączenia się od udziału w rozpatrywaniu danej sprawy, nawet wtedy gdy przepis prawa bezwzględnie nie nakazuje takiego zachowania” – czytamy w art. 9 Kodeksu etyki pracownika Urzędu Miejskiego w Białymstoku.

Ale Piotr Firsowicz nie został wyrzucony z pracy za złamanie kodeksu etyki urzędnika, na wzór i podobieństwo Sebastiana Wichra. Ba! Nawet nie przyszło nikomu do głowy upomnieć urzędnika, że postępuje co najmniej nieetycznie. Co jeszcze ciekawsze, na niektórych umowach musiał się podpisywać zarówno ze strony Urzędu Miejskiego z upoważnienia Prezydenta Miasta Białegostoku, jak i ze strony Stowarzyszenia Architektów Polskich, jako osoba do tego uprawniona. Tak przynajmniej było w innym przypadku, o który bardziej szczegółowo dopytaliśmy Sebastiana Wichra.

- Nieprawdą jest, że umów nie podpisywał, bo tak się składa, że kiedy SARP w 2009 r. wydał moją książkę o architekcie S. Bukowskim, to na umowie podpisał się obok prezesa również Piotr Firsowicz. Dlatego też, mimo że nie pobierał w SARP-ie honorarium, to miał do czynienia z finansami i fakt ten powinien zgłosić w swoim oświadczeniu majątkowym – wyjaśnia Sebastian Wicher. – W ogóle, z chwilą kiedy zaczął pełnić funkcje kierownicze w urzędzie powinien zrezygnować z funkcji w stowarzyszeniu. Tak zrobił chociażby Dariusz Stankiewicz, obejmując stanowisko Miejskiego Konserwatora Zabytków, kiedy to zrezygnował z funkcji wiceprezesa Centrum Obywatelskiego Polska – Izrael – dodaje.

- Sebastian Wicher wykazywał bezkompromisowość w swoich poglądach. Nie ważył interesu prywatnego czy publicznego. Uważał, że to co mówi, to tak ma być – zeznawał przed sądem w miniony czwartek sam Piotr Firsowicz.

Bardzo nas ciekawi, czy nad ważeniem interesu prywatnego i publicznego rozważał chociaż przez chwilę autor tych słów? Z faktów, które opisujemy, raczej można mieć co do tego wątpliwości. I być może było na to przyzwolenie samego Prezydenta Białegostoku. Ponieważ o tym jak należy traktować te sprawy mówiła szczegółowiej była kierowniczka referatu w Departamencie Urbanistyki – Barbara Kokoszkiewicz, która prosto z urzędu odeszła do pracy i zatrudniła się u szefa firmy deweloperskiej, a którego interes jeszcze przed samym odejściem z pracy musiała pozostawić z boku. Jest to ten sam deweloper, za sprawą którego dziś CBA prowadzi postępowanie wobec zastępcy Prezydenta Białegostoku.

- Jeśli udział pracownika w konkursach, czy kierowanie zapytań ofertowych do wybranych podmiotów, później udział w rozstrzyganiu przetargu, odbywało się za zgodą prezydenta, to jest to etyczne – mówiła w sądzie Barbara Kokoszkiewicz.

Pracownicy Urzędu kierują się interesem publicznym oraz dobrem interesanta, realizując powierzone im obowiązki, przedkładają dobro publiczne nad interesy osobiste, osób bliskich lub określonych środowisk, do których przynależą albo są z nimi związani” – czytamy z kolei w art. 8 Kodeksu etyki urzędnika.

- Żeby było ciekawiej, to ja musiałem tłumaczyć się Polińskiemu (choć przecież nie był moim przełożonym) z każdego mojego udziału np. w panelach organizowanych przez Fundację UwB, które odbywały się poza godzinami pracy i z których nie miałem żadnych korzyści. Nie byłem też nigdy członkiem żadnego stowarzyszenia – mówi nam Sebastian Wicher.

Sprawa jest bulwersująca nie tylko z uwagi na toczące się postępowanie wobec Sebastian Wichra, który musi teraz udowadniać, że swoim zachowaniem, czyli tym, że zgłosił możliwość wystąpienia nieprawidłowości w urzędzie miejskim, nie zrobił niczego złego. I choć to on walczy o powrót do pracy, z pracy powinni zostać zwolnieni już dawno temu zupełnie inni pracownicy. Nie jest wykluczone, że sprawą być może zajmą się śledczy, którzy w naszym odczuciu powinni sprawdzić czy nie doszło do korupcji przy ogłaszaniu konkursów na projekty urbanistyczne lub architektoniczne, które rozstrzygał Piotr Firsowicz jako dyrektor Departamentu Urbanistyki. I w tym przypadku znaczenia mieć nie powinno, że nie pobierał on wynagrodzenia za zasiadanie w sądach konkursowych. Pobierał wynagrodzenie jako dyrektor departamentu urzędu miejskiego. Zaś pieniądze z wygranych z konkursów spływały do kieszeni jego kolegów lub koleżanek ze stowarzyszenia.

Sam kodeks etyki pracownika urzędu miejskiego jak widać ma zastosowanie bardzo wybiórcze. Zresztą jest to dokument martwy, nie tylko pod względem jego wykonania w przypadku postępowania Piotra Firsowicza. Jest również martwy z powodów formalnych. O tym wkrótce napiszemy znacznie więcej.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: PUW)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2015-11-23 07:24:43

    To jest skandal powinna zajac się tym CBA i prokuratura. Czy wiedział o tym Truskolaski???

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do