
Tak, to o Urzędzie Miejskim w Białymstoku. Mam wrażenie, że mają tam jakieś rozdwojenie jaźni. Raz super pomocni, innym razem mur i niechęć, a odpowiedzi... na tak zwane odp... - wiadomo co.
Jakiś czas temu zapytałem Departament Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku o wyświetlane hasła w autobusach BKM. No i popełniłem błąd, bo w cudzysłów wziąłem inne, choć zbliżone, określenie. urzędnicy musieli stwierdzić, że w takim razie nie ma tematu. A pomóc dziennikarzowi? A po co! Pomyliłeś się durniu, to spadaj, nie ma tematu. Dokładnie tym tropem musieli iść pracownicy biura prasowego obecnego prezydenta. I gdyby wykazali się choć odrobiną chęci pomocy, tego felietonu by nie było. Ale nie. Bo po co.
Konkretyzując. Zapytałem biuro prasowe, jakim celem są napisy na wyświetlaczach (czołowych, przy numerze linii i trasie docelowej) w autobusach miejskich pt. "Polska częścią UE". Dalej: czy jest to forma promocji naszego kraju wobec cudzoziemców. Tłumaczyłem że dopytuję, ponieważ obywatele naszego kraju w większości wiedzą o przynależności Polski do struktur europejskich. Spytałem też, czy jest to jakaś forma manifestacji politycznej magistratu bądź spółek zależnych komunikacyjnych i czyją decyzją pojawiły się takie komunikaty.
Ponieważ na wejściu popełniłem błąd, myląc się w treści komunikatu, magistrat postanowił olać wysiłek odpowiedzi. Ta przyszła o następującej treści:
Napisy "Polska częścią UE" nie były wyświetlane w autobusach miejskich w Białymstoku.
I jak tu można mieć urzędników departamentu od pomocy dziennikarzom za pomocnych w rozwikłaniu sprawy. Szybkie umycie rąk. No oczywiście, że napis brzmiał i dalej wybrzmiewa w postaci "UE to my". No błąd żem popełnił, ale pomocy w wyjaśnieniu sprawy nie uświadczyłem, bo po co coś prostować i wyjaśniać. Dla urzędu tematu nie ma. Pani Eliza Bilewicz-Roszkowska odbębniła swoje. Starać się nie ma co. Bo i po co?
To mnie dziwi, ponieważ dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku, rzeczniczka prasowa prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, pani Urszula Boublej, jest naprawdę pomocna, kiedy ją o coś zapytać. Gdy przez Białystok przechodzą marsze, bez względu na ich charakter, jest pod telefonem, odbiera, udziela informacji z ramienia magistratu, oddzwania. Tym bardziej dziwi, jak podwładni umywają ręce. Jest pytanie, jest odpowiedź bez najmniejszej chęci współpracy, dzień zaliczony. Amen.
Powyższego może i by nie było, gdyby wczoraj o tej samej sprawie, choć w innym kontekście, nie napisał Obywatel Gie Żet. O haśle na autobusach. Felietonista miał nieco inną przeprawę z pytaniami, ale równie ciekawą. Ba, ciekawszą.
W każdym razie departament działa. Ostoja dla tych, co pytają i chcą informować. Miód na uszy.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie