
Kiedyś jeden z kandydatów na prezydenta Białegostoku pytał – „Co się stało się pod Jeżewem?” My dziś w imieniu tysięcy kierowców pytamy – co się stało się ze światłami naszej sygnalizacji świetlnej? Od kilku tygodni na ulicach Białegostoku więcej się stoi niż jeździ.
- Bardzo proszę dowiedzieć się, co się dzieje z sygnalizacją świetlną w Białymstoku. Jazda po mieście to jakaś kpina jest. Na wszystkich skrzyżowaniach trzeba stać – napisał do naszej redakcji Maciej.
- Nie wiem, czy tylko ja tak mam, czy w całym Białymstoku wszystkie światła działają gorzej niż było? Proszę, żeby redakcja to zbadała – prosi Łukasz.
Podobnych próśb od kierowców od około dwóch tygodni otrzymaliśmy więcej i faktycznie coś jest na rzeczy. Kiedy przemieszczamy się autem po ulicach Białegostoku daje się odczuć, że coś się popsuło z naszą sygnalizacją świetlną. Na pewno nie można mówić o inteligentnym systemie zarządzania ruchem. Tylko w niedzielę w godzinach popołudniowych na trzech skrzyżowaniach musieliśmy stać na czerwonym świetle, kiedy z przeciwnego kierunku nic nie jechało. Staliśmy za każdym razem około trzech minut przy kompletnie pustej szosie przeciwległej.
Jak zapowiadano, system zarządzania ruchem miał reagować na natężenie pojazdów i przełączać się automatycznie. Niestety, tak się nie dzieje. Identyczna sytuacja, jak w niedzielę powtórzyła się w poniedziałek oraz dziś rano. Tak było między innymi na skrzyżowaniu ulicy Sienkiewicza z Jurowiecką, Częstochowskiej z Poleską oraz na 1000-lecia Państwa Polskiego z ulicą Sokólską. Za każdym razem trzeba było stać na czerwonym świetle przy pustym pasie przeciwległego kierunku jazdy.
- Tu już nawet brakuje słów na komentarz. Od początku wszyscy kierowcy mówią, że ten cały system zarządzania ruchu to jeden wielki bubel. Mogę tylko powiedzieć, że zanim tych tak zwanych usprawnień nie było, jeździło się normalnie – komentuje nam kierowca taksówki.
Spróbujemy dopytać urzędników, czy występuje w ostatnich tygodniach jakaś awaria, czy może były jakieś regulacje w związku z remontem Ciołkowskiego lub innymi arteriami. Bo faktycznie jest tak, że jeździ się znacznie gorzej niż jeszcze miesiąc temu. Wydaje się, że aktualnie czerwone światło zapala się znacznie częściej, zaś system nie reaguje na natężenie ruchu w sytuacjach, kiedy powinien reagować.
Piszcie do nas również o własnych obserwacjach. Być może kiedy załączymy maile lub komentarze czytelników, urzędnicy w końcu zrobią cokolwiek dla poprawienia istniejącego stanu rzeczy. Na razie prośby kierowców oraz wszelkie sugestie w większości pozostają bez odzewu. My będziemy konsekwentnie dopominać się o właściwą kalibrację i wyregulowanie sygnałów przynajmniej na mocniej obciążonych ruchem pojazdów skrzyżowaniach. Nasz adres mailowy: [email protected]
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie jest możliwe przejechanie na zielonej fali przez żadną obwodnicę, proponuję przejechać się samochodem i się samemu przekonać. Powinny być codzienne przejazdy kontrolne weryfikujące ten system
A co najciekawsze, ostatnio zawsze, jak już dojeżdżam do swiateł, to zapal mi się czerwone, nie ma znikąd innych użytkowników drogie, a co najciekawsze, zatrzymuję się i co widzę, już mam zielone. Tak mam coraz częściej i nie wiem, czy nie robota jakiegoś wesołego pana, który wieczorową porą ma dobrą zabawę. Poza tym, wieczorową porą, a nocną zdecydowanie, powinny być wszędzie wygaszone, bo po jaką cholerę mam stać kilka minut i obserwować puste skrzyżowania.
System od początku nie działał. Teraz to już jest tragedia. Dla kilku jadących samochodów zapala się czerwone światło. Wszyscy stoją, a na drodze poprzecznej w tym czasie nic nie jedzie. Oczywiście Truskolaski &company, będą bredzić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku
Już kilka razy mi się zdarzyło na skrzyżowaniu Piłsudzkiego -Częstochowska ze wszystkie światła i dla pieszych i dla samochodów palily sie na czerwono i wszyscy stali
Na Sienkiewicza od początku jest czerwona fala, i jeszcze ktoś za to udoskonalenie mega premię otrzymał!