
Białoruscy śledczy mieli się kontaktować z matką zmarłego Emila Czeczko, a także z polską ambasadą na Białorusi. Ten kontakt dotyczyć miał zaś formy przekazania prochów Emila Czeczko, dezertera, który uciekł na Białoruś w grudniu ubiegłego roku. Bo minął już ponad miesiąc od momentu śmierci, a rodzina wciąż nie może wyprawić pogrzebu.
Jak przekazała kilka dni temu białoruska gazeta Narodna Wola, Emil Czeczko wciąż nie został pochowany. Rodzina nie otrzymała jego ciała, ponieważ białoruscy śledczy wciąż prowadzą postępowanie w sprawie jego śmierci. Ale ciała najprawdopodobniej rodzina też nie otrzyma, bo ono ma zostać skremowane. Takich informacji miał dziennikarzom udzielić dyrektor Systemowego Centrum Praw Człowieka Dzmitryj Bialakow. Przekazał też, że jest w kontakcie z matką zmarłego.
Przypominamy, że Emil Czeczko w grudniu ubiegłego roku samowolnie oddalił się z posterunku przy granicy. Nie poinformował przełożonych w wojsku, gdzie się udaje. A udał się na Białoruś, gdzie miał poprosić o azyl. Później na antenie białoruskiej telewizji państwowej opowiadał głupoty o rozstrzeliwaniu nielegalnych migrantów, o kopaniu grobów w lesie. Najpierw twierdził, że migrantów, którzy przekroczyli nielegalnie granicę z Białorusi do Polski zabijali polscy strażnicy graniczni, a później, że także i żołnierze. On sam również miał to robić. Z każdym jednak wystąpieniem publicznym Czeczki, ilość bzdur tylko rosła, w co nie wierzyli nawet Białorusini, do których miał trafić mocny przekaz. Przekaz nie trafił, bo stanowczo był jednak za mocny, a dokładniej mówiąc kompletnie niewiarygodny.
Czeczko azyl na Białorusi uzyskał, ale nie cieszył się nim długo. Dezerter w dniu 17 marca został znaleziony martwy w miejscu swojego zamieszkania w Mińsku. Konkretnie znaleziono go powieszonego. Z tego względu białoruscy śledczy wszczęli postępowanie, aby ustalić, czy do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie. Bo ten wątek także jest badany przez Białorusinów. I to właśnie śledztwo cały czas jeszcze się nie zakończyło.
Telewizja Biełsat ustaliła natomiast, że dezerter Czeczko na Białorusi znajdował się pod opieką Bialakowa. Tego samego, który miał udzielić informacji gazecie Narodnej Woli. Dziennikarze Biełsatu przekazali też na swoich stronach internetowych, że Bialakow miał dać dach nad głową i pracę Emilowi Czeczko. Teraz jednak to już tylko rodzina zmarłego wciąż czeka, aby móc go pochować.
(Cezarion/ Foto: Białoruski Komitet Śledczy)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie