
Zima to ciężki okres i prawdziwy sprawdzian nie tylko dla kierowców, ale i ich samochodów. Już przy pierwszych przymrozkach, gdy temperatura spadnie poniżej zera, zima weryfikuje stan naszych pojazdów. Wtedy to na osiedlowych parkingach, w porannym brzasku widać nerwowo krzątających się kierowców wokół aut z uchyloną maską. A to irytuje najbardziej, gdy o świcie, jak co dzień trzeba szybko uruchomić silnik i wyruszyć do pracy. Wraz z naszym ekspertem - Arturem Januszewskim - kierownikiem autoryzowanego serwisu Hyundaia Nord Auto w Białymstoku, mamy dla Was garść cennych porad.
Obserwując zimą takie obrazki oczywiście łatwo jest powiedzieć: "trzeba było przewidywać". W życiu jednak nie wszystko jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Praktyka z teorią zresztą nierzadko się mijają.
Na pewno wielu nieprzyjemnych sytuacji udałoby się uniknąć. Bezproblemowy rozruch silnika przy siarczystych mrozach z pewnością nie stanowiłby problemu (pamiętamy przy tym to, co napisaliśmy na początku, iż niespodzianki zawsze mogą się zdarzyć), gdyby właściciele pojazdów zwyczajnie o nie zadbali.
- O wszystkie elementy, które są istotne w kwestii uruchomienia samochodu zadbają nasi mechanicy. Podczas okresowych przeglądów sprawdzamy stan techniczny pojazdów, w tym również podzespołów, które mają bezpośredni wpływ na rozruch silnika zimą. Jednym z najważniejszych jest akumulator. Dobrze jest już jesienią wykonać test akumulatora. Kontrolowana jest jego sprawność oraz stan naładowania. Wynik badania określi nam, czy akumulator należy przed zimą wymienić na nowy, czy też wystarczy go doładować. Warto pamiętać, że obecnie sprzedawane baterie są bezobsługowe - nie wymagają uzupełnienia elektrolitu, a ich żywotność wynosi średnio do sześciu lat - mówi Artur Januszewski z serwisu Hyundaia Nord Auto w Białymstoku.
Duże znaczenie ma również kondycja układu zapłonowego (przewodów i świec zapłonowych), a w przypadku diesli - świec żarowych.
- Sprawdzamy również temperaturę krzepnięcia płynu chłodniczego. Nie powinna być ona wyższa niż -32 stopnie Celsjusza - dodaje Artur Januszewski.
Płyn chłodniczy wymienia się w zależności od zaleceń producenta pojazdu, co kilka lat. Wbrew pozorom to nie latem, a zimą bezwzględnie należy upewnić się co do stanu tej cieczy. Jeżeli bowiem w niskich temperaturach płyn zamarznie, konsekwencją mogą być kosztowne naprawy.
No i kolejna istotna rzecz, o którą wielu zmotoryzowanych dba regularnie, co zauważają mechanicy, czyli filtr paliwa oraz olej w silniku.
Szczególnie w autach z silnikami diesla wymiana filtra paliwa ma duże znaczenie. Ze względu na właściwości oleju napędowego zdarza się bardzo często, że przy temperaturach poniżej -20 stopni Celsjusza może wytrącić się parafina zatykająca filtr paliwa i uniemożliwiająca uruchomienie silnika. Znaczną rolę odgrywa tu jakość paliwa. Zimowy olej napędowy w Polsce sprzedawany powinien być pomiędzy 16 listopada a 15 marca. Pomocne mogą też być dodatki do oleju napędowego, tzw. depresatory.
- Są to uszlachetniacze paliwa wiążące wodę oraz obniżające temperaturę wytrącania się parafiny. Oczywiście ich skuteczność jest zwykle ograniczona, a ich cudowne działanie może pomóc, gdy naleje się je do zbiornika, zanim paliwo "skrzepnie". Jeśli już wytrąciła się parafina, dodatek nie pomoże - wyjaśnia kierownik białostockiego serwisu Hyundaia. - Olej silnikowy w kilku czy ponad dziesięcioletnich samochodach wymieniamy najczęściej raz do roku lub po określonym przebiegu - zwykle co 15 albo 20 tysięcy kilometrów. Pamiętajmy, aby wymieniany olej był zgodny ze specyfikacją producenta pojazdu Bardzo ważne jest zachowanie odpowiedniej klasy lepkości SAE (np. 5W30, 10W40, 15W50), która określa temperaturę, w jakiej olej może być używany. To od niej zależy, w jakim stopniu chronione są współpracujące części jednostki napędowej przed zużyciem w skrajnych temperaturach.
Przejdźmy już w tym miejscu do próby odpalenia auta w mroźny poranek. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce chwilę odczekajmy. Wciskamy sprzęgło i podejmujemy próbę uruchomienia silnika.
- Próba powinna trwać kilka sekund, 5-6 maksymalnie. Po krótkiej przerwie można powtarzać, ale bez przesady. Podjęcie większej ilości nieudanych prób podczas mrozu z pewnością doprowadzi do rozładowania akumulatora - radzi ekspert z Hyundai Nord Auto.
Wielu mechaników zaleca, by po udanym odpaleniu silnika odczekać kilkadziesiąt sekund, dopóki olej nie zostanie po nim rozprowadzony. Jest to właśnie chwila na to, by oczyścić do końca szyby z lodu, które wcześniej np. zostały spryskane odmrażaczem, usunąć śnieg z dachu itp. Przestrzegamy przed zbyt długim postojem z włączonym silnikiem. Ponad minuta w terenie zabudowanym grozi... 100-złotowym mandatem!
- Starajmy się po ruszeniu jechać płynnie, utrzymując umiarkowane obroty. Wbrew powszechnej opinii silnik rozgrzewa się najszybciej właśnie podczas jazdy, a nie podczas pracy na biegu jałowym na parkingu. Unikajmy wysokich obrotów, to i spalanie paliwa będzie wtedy niższe - tłumaczy Artur Januszewski.
Co natomiast, jeżeli próby uruchomienia pojazdu spełzły na niczym? Na tzw. "pych" lepiej nie ryzykować. Przeskoczenie paska rozrządu może narobić znacznych szkód.
Możemy spróbować "pożyczyć" prąd z akumulatora uczynnego sąsiada przy pomocy przewodów rozruchowych. Odpłatną pomoc w takich przypadkach świadczą korporacje taksówkarskie. Pomocy udzielają również strażnicy miejscy, jednak w przypadku sporej ilości zleceń czas oczekiwania będzie długi. Przy okazji - jeżeli nie posiadamy przewodów rozruchowych, a chcemy kupić, wybierajmy te o większym przekroju przewodu żyłowego. Może się niestety okazać, że na pierwszy rzut oka wyglądające na solidne kable, w swoim przekroju mają grubszą warstwę izolacji niż samego przewodu. Dlatego wybierając kable rozruchowe warto zwrócić uwagę na ich parametry, do których zalicza się przede wszystkim natężenie przepływu prądu. Powinno ono wynosić min. 200A.
Skoro znaleźliśmy auto "dawcę", możemy przystąpić do działania.
- Ważna jest kolejność. Najpierw podłączamy przewód w kolorze czerwonym, zaczynając od podłączenia go do bieguna dodatniego w akumulatorze sprawnego pojazdu, drugi koniec łączymy z akumulatorem, który odmówił posłuszeństwa. Końcówkę kabla w czarnym kolorze zaciskamy potem na biegunie ujemnym sprawnego akumulatora. Drugi koniec zaczepiamy na karoserii niesprawnego auta lub innym metalowym elemencie pod maską uważając, aby nie zewrzeć ze sobą dwóch różnych przewodów. Dobrze będzie, jeśli przed próbą uruchomienia samochodu, odpalony zostanie wpierw silnik "dawcy" i popracuje chwilę. Podczas gdy kierowca niesprawnego auta zacznie kręcić rozrusznikiem, drugi powinien lekko dodać gazu i utrzymywać obroty na poziomie 2 000 obr./min. Jeżeli się uda, przewody rozruchowe należy odłączać w odwrotnej kolejności niż były podłączane - zaleca fachowiec.
Warto pamiętać, by po takim awaryjnym uruchomieniu auta trochę pojeździć, aby alternator mógł doładować akumulator. Niekiedy i tak potrzebne będzie podłączenie do prostownika, szczególnie jeśli na co dzień poruszamy się w mieście, pokonując krótkie dystanse.
Jeżeli zimą planujemy dłuższy postój, np. powyżej tygodnia, akumulator lepiej wyjąć z pojazdu i umieścić w ciepłym miejscu. Kilkukrotne, całkowite rozładowanie baterii, może doprowadzić do jej uszkodzenia i wtedy żadne doładowanie nie pomoże.
Artykuł powstał przy współpracy z autoryzowanym serwisem Hyundai Nord Auto w Białymstoku (al. Jana Pawła II 85).
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Co do odpalania auta z kabli, to jest jedna zasada, a nawet nie tylko z kabli, ale nawet jak się uda po męczarniach akumulatora zastartować. Jak nasza trasa ma z 5-10 kilometrów, to po 8 godzinach postoju na 300% go nie odpalimy. Polecam wyjąć aku i podłączyć pod prostownik, potem pojechać MPK i po powrocie z pracy, a tak najlepiej po 12H, ale to też zależy, jakim mamy prostownik, załóżcie baterię do auta i usłyszycie, jak cudownie do Was zagada :)
Sąsiada raz kablami ratowałem już, jakiegoś gościa na parkingu też. Jenox mój szczęśliwie tę zimę jeszcze przeżył, czwarta już bodaj, a w sumie awaryjnie go kupowałem.