
Duża, szeroka i prawie wcale nie zakorkowana ulica Kaczorowskiego oraz Legionowa będą przebudowane. Po co? Żeby jeździło się nam lepiej – tak przynajmniej twierdzi magistrat. W rzeczywistości wywalimy kolejne pieniądze w beton i asfalt. A to wszystko ponoć dla transportu zbiorowego, którym jeździ coraz mniej osób.
Budowa kolejnych dróg i usprawnienia dla tak zwanego transportu zbiorowego jak na razie skłoniła więcej mieszkańców do zamiany autobusu komunikacji miejskiej na własny samochód. Oprócz tego, ułatwienia komunikacyjne w postaci budowy obwodnic pomiędzy osiedlami nie tylko wyręczyły z obowiązków Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad odnośnie budowy prawdziwej obwodnicy Białegostoku, ale jeszcze zaprosiły ciężki ruch tranzytowy na osiedla domków jednorodzinnych i pomiędzy bloki. Teraz urzędnicy zabierają się za przebudowę ulicy Legionowej i Kaczorowskiego, które nie są ani specjalnie mocno zniszczone, ani obciążone ruchem jakoś szczególnie.
Zdecydowanie bardziej coś przydałoby się zrobić z ulicą Skłodowskiej. Każdego dnia i nawet niekoniecznie w godzinach szczytu trzeba stać. Czasami nawet zator zaczyna się niemal na rondzie przy Podleśnej, kiedy pojazdów jest mniej, sznurek zaczyna się zaraz za światłami przy skrzyżowaniu z Waszyngtona. W przeciwnym kierunku jedzie się nieco wygodniej, ale ulica jest bardzo mocno obciążona. Podobnie jak i Mickiewicza po przebudowie ciągu komunikacyjnego w kierunku ronda Lussy. Coraz gorzej jeździ się także ulicą Piastowską i to stało się też po przebudowie i zamontowaniu świateł naszego super inteligentnego systemu zarządzania ruchem.
Kaczorowskiego nie będzie przebudowywana w całości, bo to już by było kompletne marnotrawienie pieniędzy. Patrząc jednak na skalę zapowiadanych prac, można odnieść wrażenie, że marnowanie pieniędzy odbędzie się tylko w części. Bowiem oprócz dodatkowego pasa ruchu i buspasa, pojawi się tam fragment ścieżki rowerowej, która posłuży też za drogę dojazdową do okolicznych posesji.
- Z kierunku centrum, na całej długości, po to, ażeby sprawniej mogły się poruszać autobusy komunikacji miejskiej, dobudowujemy buspas. W odwrotnym kierunku ten buspas pojawia się dopiero w okolicach Siennego Rynku i dalej już, tak jak jest zbudowany, prowadzi ulicą prezydenta Kaczorowskiego. Uzupełniamy też układ dróg rowerowych, czyli pojawia się droga rowerowa od ulicy Cieszyńskiej do Siennego Rynku. Przy czym w części prowadzona jest jako droga rowerowa, w części jako droga dojazdowa do sąsiadujących z ulicą nieruchomości – wyjaśniał Adam Poliński, zastępca prezydenta Białegostoku, odpowiedzialny za inwestycje.
Dobrze, że przynajmniej nie było mowy o żadnych chodnikach dla pieszych. Bo już od kilku lat w tej części miasta, pieszych jest coraz mniej, bo nie za bardzo jest gdzie i po co chodzić. Kto jeździ tym ciągiem komunikacyjnym wie doskonale, że większych utrudnień tam nie ma. Owszem, zdarzają się zatory na skrzyżowaniu z ulicą Skłodowskiej, zwłaszcza gdy ktoś chce skręcić z Legionowej w lewo. Ale jazda na wprost po Legionowej i Kaczorowskiego w obydwu kierunkach nie przysparza żadnych trudności. Te pojawią się na pewno, kiedy ruszy remont.
- Tu niczego nie trzeba zmieniać. Jest dobrze. Może za kilka lat trzeba pomyśleć, żeby położyć nowy asfalt na długości od rzemieślnika do świateł na Skłodowskiej, to wszystko. Po co to wywalać pieniądze? – dziwi się Robert prowadzący w pobliżu działalność gospodarczą.
- Korek jest i to duży codziennie na Skłodowskiej. Tam coś trzeba pomyśleć. Buspasów na Legionowej na pewno nie trzeba, bo wszyscy się mieszczą bez problemu. Są pilniejsze potrzeby moim zdaniem. Niech wymienią lepiej to badziewie, co światłami steruje i korków nie będzie – to słowa Jerzego, kierowcy taksówki.
Nawet na zdjęciach, które zamieścił magistrat na swojej stronie internetowej, widać wyraźnie, że ani ulica Legionowa, ani Kaczorowskiego nie ma żadnego kłopotu z przepustowością. Większe natężenie pojazdów spotykamy niemal wyłącznie na skrzyżowaniach ze światłami, właśnie przy Cieszyńskiej, Wyszyńskiego, Kaczorowskiego i wspomnianej Skłodowskiej. Wydaje się, że przebudowa ulic związana jest także z kolejnym wyręczaniem prywatnych inwestorów, którzy sami powinni zadbać o drogi dojazdowe do własnych nieruchomości. Wiadomo bowiem, że w pobliżu będą się wkrótce budowały kolejne bloki i do części z nich dziś nie ma jak dojechać. To samo zresztą mówią okoliczni mieszkańcy.
- Deweloper jak chce swoje bloczki postawić, to niech zadba o dojazd. Dosyć płacenia naszymi pieniędzmi pod płaszczykiem przebudowy dróg – mówi Andrzej.
- Tu nic remontować nie ma potrzeby. Ale wiadomo, że jak nowe bloki się pobudują, to będzie większy ruch. Deweloper powinien się dołożyć, bo to dla niego głównie ten remont – komentuje Małgorzata.
Trudno też zrozumieć budowę buspasów, skoro autobusy nie mają większych problemów z przejechaniem krótkiego odcinka po Legionowej. Na szerokiej Kaczorowskiego buspasy także wieją pustką. Identycznie coraz częściej możemy zobaczyć takie obrazki wewnątrz miejskich autobusów. Rozbudowa sieci dróg nie zachęca do korzystania z transportu publicznego, bo łatwiej i szybciej pojechać własnym samochodem gdziekolwiek po mieście. Problemy występują tylko z parkowaniem. Po co więc całe to tłumaczenie o ukłonie w stronę transportu zbiorowego? Zapewne ładniej wygląda to w projekcie na kolejne zaciąganie kredytów pod budowę dróg w mieście. Ale właśnie tak władze miasta tłumaczą potrzebę kolejnych remontów dużych ulic.
- Przebudowa tych ulic poprawi komunikację i ułatwi przejazd autobusom – mówi zastępca prezydenta Białegostoku Adam Poliński.
Białostoczanie komentują na forach internetowych i twierdzą, że lepiej niczego nie ruszać. Bo tam, gdzie w ostatnich latach pojawiły się tak zwane usprawnienia na papierze, w praktyce przyniosły one tylko utrudnienia w ruchu. Tak jest na zmodernizowanej Skłodowskiej, Piastowskiej, Mickiewicza, rondzie Lussy, Branickiego i oczywiście Sienkiewicza, gdzie zielonej fali nawet jasnowidze nie znajdą.
Mieszkańcy śmieją się, że jak już urzędnicy kolejny raz zabierają się za poprawę ruchu w centrum Białegostoku, to powinni w pierwszej kolejności wybudować buspasy na zakorkowanej Skłodowskiej. Bo na innych już korki są i nic poprawiać w związku z tym nie trzeba. Inni proszą o ekrany akustyczne na wysokość słynnej maczugi stojącej przy Kaczorowskiego i Waszyngtona.
Tymczasem Miasto Białystok zapowiada, że inwestycja powinna zakończyć się jeszcze w 2017 roku. Szacowany koszt – to ok. 12 mln zł. Miasto ubiega się o dofinansowanie inwestycji ze środków unijnych w ramach programu Polska Wschodnia, które może sięgnąć nawet 85 proc. kosztów przedsięwzięcia. Pytanie tylko, czy naprawdę jest nam to potrzebne.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto i bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Prawda jest taka - dopóki w Mieście rządzi wieśniactwo zagrodowe - wraz ze swoimi kompleksami; dopóty tak bedzie wyglądało "inwestowanie" i "rozwój" w grodzie nad Białą...