Jeden sąsiad dostał mandat, drugiego sąd uniewinnił, więc nie będzie odpowiadał za wykroczenie. To efekt sąsiedzkiego konfliktu we wsi Dzikowo Iławieckie w powiecie bartoszyckim. Sąsiedzi od dawna toczą ze sobą spory, które zawiodły ich przed oblicze sądu. Jednego za psa, drugiego za kota.
Po ponad miesięcznym dochodzeniu sąd w Bartoszycach stwierdził, że sołtys ze wsi Dzikowo Iławieckie jest niewinny, ponieważ jego kot nie stwarzał zagrożenia. Innego zdania była policja, która chciała ukarać mężczyznę za brak nadzoru nad zwierzęciem. Kot miał czelność szwendać się po wsi bez smyczy i kagańca, a na dodatek robił to bez opiekunów, którzy nawet nie wiedzieli, że opuszcza on swoją posesję. A co jeszcze gorsza... prowokuje psa sąsiadów.
Ale sołtys – właściciel kota – niejako sam ściągnął na siebie wzrok organów ścigania, ponieważ to on kilkukrotnie informował miejscowych policjantów, że ów pies sąsiadów gania po wsi luzem i to za jego kotem. Policjanci wówczas podjęli stosowną interwencję i zdecydowali ukarać właścicieli obydwu zwierząt tak samo – czyli nałożyli mandaty karne. Podstawą był tu art. 77 kodeksu wykroczeń, zgodnie z którym "kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 zł albo karze nagany".
Dalej sytuacja potoczyła się swoim torem. I było tak, że właścicielka psa mandat przyjęła i zapłaciła, zaś właściciel kota – sołtys – mandatu przyjąć nie chciał. Z tego powodu trafił zatem przed oblicze sądu.
Sędzia rozpatrująca sprawę uznała jednak, że choć faktycznie kot biegał luzem po wsi, to nie stanowił zagrożenia okolicznym mieszkańcom. Dodała również, że koty zwyczajowo przecież chodzą poza terenem posesji. Nie ma więc w tym przypadku mowy o żadnym popełnieniu wykroczenia przez sołtysa. Z tego powodu uniewinniła mężczyznę i jego kota od zarzutów. Ale jednocześnie uznała, że policja miała powód do nałożenia mandatu, bo właściciel kota nie dostosował się uchwały rady gminy, która nakazuje tam właścicielom zwierząt domowych stworzenie im takich warunków, by nie wydostawały się z terenu nieruchomości.
Sołtys był bardzo zadowolony z wyroku, ale też powiedział po rozprawie, że przeprowadzi rozmowę dyscyplinującą z kotem i będzie to poważna, męska rozmowa. Niestety, nie wiadomo w jaki sposób właścicielka psa będzie rozmawiała ze swoim pupilem, aby przestał w końcu reagować na zaczepki sąsiada zza płotu. Miejscowi zaś uważają, że konflikt sąsiedzki jest tak zaciekły, że prędzej pies z kotem się dogada, niż ich właściciele.
(Cezarion/ Foto: pixabay.com/ cat)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie