
Za dzieciaka chciałem być sobie rycerzem i żyć w średniowieczu. A za trochę większego dzieciaka w starożytności. Być sobie greckim leniem-filozofem, popijać se winko i oglądać sztuki Sofoklesa i Ajschylosa. I za każdym razem, zaraz potem, przypomina mi się jakie to były gówniane czasy.
Wszystkie miasta śmierdziały kapustą, grochem i gównem (tak, ach och Paryż też). I nie dziwota bo kibli nie było, kanalizacji nie było więc gówno i szczyny wylewano przez okno, na ulicę., czasem komuś na łeb. A na wsi, 10 osobowa rodzina żyła w jednej izbie, razem ze zwierzętami, które, a jakże!, srały pod siebie. A bieda była taka, że jak czasem ludzie żerli korę z drzew to i tak dobrze, "polecam 10/10". No chyba że nawet nie doszedłeś do tego drzewa bo cię wilki zagryzły.
Jak ktoś się kąpał dwa razy do roku to dobrze było. A na ulicy sprzedawano mięcho i ryby, po których łaziły muchy i cały ten bród z ulicy. Bo kto słyszał o zarazkach. A ręce myć? Po cholerę.
Nie dziwota więc, że tylko jedno na 7 dzieci dożywały wieku dorosłego (przy czym dorosły to 13 lat). Babki rodziły jedno dziecko za drugim, a i tak np. 2 na 10 dożywało 5 lat.
Nie dziwota, że jak ktoś dożył 30-40 lat to miał farta i był najstarszym gościem w okolicy. Wiecie na co często ludzi umierali w średniowieczu? Na ból zęba. Granitowe żarna robiąc mąkę się ścierały i przez to jak ktoś całe życie jadł taki chleb z granitem to potem miał zęby starte aż do nerwów. Wykopaliska archeologiczne to potwierdzają. K*rwa mać. Nawet job*ny chleb mordował ludzi.
I dodajmy do tego kwiczącą i leżącą medycynę. Złamałeś rękę? U*ebać rękę. Przeziębiłeś się? No sorry, śmierć. Jesienny katarek? Sorry, śmierć. Skaleczyłeś się zardzewiałym gwoździem? Tężec, śmierć. Skaleczyłeś się niezardzewiałym gwoździem? Gangrena. U*ebać nogę/rękę albo śmierć.
A jakby tego było mało to co jakiś czas wpadała jakaś epidemia i wybijała jakieś 90% ludności.
Ach, no i wojny. Przychodzi jedna armia, zabiera ci ostatnią krowę i rucha cię w d*pę. Po paru dniach przychodzi druga armia i zabiera ostatnią kurę i rucha w d*pę. A potem znowu wraca pierwsza armia i już nie ma czego ci zabrać, więc zostaje tylko ruchanie w d*pę.
A ci którzy mieli dość ruchania w d*pę sami zapisywali się do armii. I co? Też było słabo. Naprawdę, karabiny, czołgi, bomby, granaty, to naprawdę humanitarne wynalazki. Myślicie że łatwo jest kogoś za*ebać toporem? Otóż nie. Bardzo często napie*dalasz, napie*dalasz, napie*dalasz a gościu ciągle się rusza. I cię gryzie. I wsadza palec w oko. A potem inny miażdży ci bark młotem. A ty, a jakże!, dalej żyjesz. A teraz wyobraźcie sobie te wszystkie rany od mieczy, toporów, włóczni, strzał, buzdyganów, cepów itp. I pomyślcie jak wtedy wyglądała medycyna. Zwycięska armia po bitwie wyglądała jak jakiś marsz zombie.
Sięgnijmy jeszcze dalej! Do czasów, kiedy żyliśmy w jaskiniach jak zwierzęta, żerliśmy surowe mięso, a najśmieszniejszym żartem roku 30 748 p.n.e. było rzucenie w kogoś gównem. A od zwierząt odróżniały nas prawie że tylko przeciwstawne kciuki, dzięki którym mogliśmy trzymać maczugę, i, a jakże! obrzucać się gównem.
I tak sobie myślę (a chciałbym zaznaczyć, że jest to jedne z moich ulubionych zajęć). I tak sobie myślę, że ludzkość naprawdę musiała wiele przejść, żebyśmy byli tu, gdzie teraz jesteśmy. Musieli żyć gównianym życiem, z pokolenia na pokolenie, przez jedną gównianą epokę do następnej gównianej epoki, po to, ażebym mógł se teraz leżeć w łóżku z lapkiem i popijać kawusię. I siedzieć na fejsie i patrzeć jak ludzie obrzucają się wirtualnym gównem.
O przodkowie... tak, nawet ty wujku homo erectusie, do którego się nie przyznaję... naprawdę podziwiam waszą wytrwałość. Dziękuję serdecznie.
(Edward Horsztyński/ Foto: Flickr.com/ Al_HikesAZ)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie