
Białostoccy działacze Konfederacji są oburzeni planami wprowadzenia nowego przedmiotu w szkołach pod nazwą edukacja zdrowotna. Ich zdaniem jest to pomysł, który ma dużo wspólnego z ideologią, mniej wspólnego ze zdrowiem. Wskazują, że to pod pewnym kryptonimem i w zmiksowaniu z innymi treściami odgrzewany stary kotlet, czyli wprowadzanie permisywnego modelu edukacji seksualnej, o który toczyła się w Polsce debata w latach 90.
Ten konflikt został zamknięty pewnym kompromisem w postaci uwzględnienia treści w odpowiedniej proporcji wraz z treściami społecznymi, związanymi z rodziną, mającymi pewien aspekt wychowawczy. Mamy w tej chwili program w podstawie nauczania. Lewica chce to wyrzucić do kosza i wprowadzić po prostu swoją ideologię, która ma być wpajana uczniom. Co więcej, obowiązkowo! Lewica, rządząca lewica - nazywamy tak Barbarę Nowacką: mimo że jest z Koalicji Obywatelskiej, jest lewicą, bo dobrze pamiętamy, z jakich się kręgów wywodzi, młodzieżówki Unii Pracy, później partii lewicowych, ruchów skrajnych proaborcyjnych - grzmią przedstawiciele Konfederacji.
Jak podkreśla Konfederacja, Barbara Nowacka i rządząca Polską lewica mają zamiar wyrzucić do kosza nie tylko dorobek edukacyjny związany z wypracowaną podstawą programową i pewną linią wychowawczą, która dobrze w Polsce działa.
Mamy na tle Europy niski współczynnik niechcianych ciąż nastolatek, niski współczynnik aborcji, niski współczynnik zachorowań na choroby weneryczne, niską śmiertelność okołoporodową. Jesteśmy krajem, gdzie, jak patrzy się na te zdrowotne wskaźniki, stoimy całkiem dobrze. Zamiast to docenić i to doskonalić, rządząca nami lewicowa ciemnota ma zamiar wyrzucić to wszystko do kosza i w to miejsce, gdzie jest program nauczania normalnego, umieścić lewicowe fanaberie - mówią działacze Konfederacji. - Co więcej, są na tyle bezczelni, że mają gdzieś prawa rodziców, prawa obywatelskie i chcą to wtłaczać wszystkim przymusowo.
Ministerstwo Edukacji Narodowej kończy prace nad nowym przedmiotem - edukacją zdrowotną, która ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie. Szefowa resortu Barbara Nowacka uważa, że przedmiot powinien być obowiązkowy. Ale decyzji na tę chwilę nie ma. Nie zapadły żadne wiążące ustalenia w rządzie, choć opublikowany został projekt podstawy programowej.
Według Konfederacji obowiązek uczestniczenia w zajęciach i program to kuriozum, tak samo jak ewentualny obowiązek oceniania tego i liczenia tych ocen do średniej.
Brak jest wielu podstawowych informacji o zdrowiu. To ma być edukacja zdrowotna, tymczasem uczeń szkoły podstawowej będzie się uczył na temat wczesnej inicjacji seksualnej, nie będzie się natomiast uczył na temat chorób wenerycznych. To, co powinno być według tego śmiesznego programu, który oni tu wypichcili, dziesięciolatek ma charakteryzować pojęcie zdrowia seksualnego, ale o chorobach wenerycznych to się dowie fakultatywnie albo wcale. A dopiero w programie ponadpodstawowym ma być o tym powiadomiony - alarmuje Konfederacja. - Czyli sekwencja proponowana przez lewicę Tuska i Nowackiej jest taka: najpierw wysyłamy dzieci do inicjacji seksualnej, później powiemy im o tym, jakie są związane z tym zagrożenia, szczególnie te zdrowotne, na przedmiocie dla niepoznaki zwanym edukacją zdrowotną.
Zarzutów Konfederacji jest znacznie więcej. Działacze zapowiadają dalsze informowanie o - ich zdaniem - zagrożeniach związanych z wprowadzeniem nowego przedmiotu do szkół.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie