
Maile, interwencje, interpelacje, zapytania i dużo krytyki – to wszystko zajmowało część polityków z regionu i z kraju przez ostatnie dni. I wszystko to, cała troska i zainteresowanie – prawdziwe bądź udawane – nie byłoby potrzebne, gdyby zamiast tych wszystkich działań ci wszyscy politycy zrobili jedną rzecz – czyli wykonali jeden telefon do dyrektora oddziału Telewizji Polskiej w Białymstoku i zadali mu jedno pytanie.
Oto przed weekendem gruchnęła informacja, że z anteny TVP3 Białystok znika cotygodniowy, dwudziestominutowy blok programowy w języku białoruskim. Informacja ta lotem błyskawicy obiegła polityków Lewicy oraz Platformy Obywatelskiej, którzy natychmiast podjęli interwencję – przypominając wszem i wobec, że przecież Telewizja Polska dostała niedawno 2 miliardy złotych. Pomijając już, że środki te otrzymają także rozgłośnie Polskiego Radia w całej Polsce, to nawet i te 2 miliardy, to nie gotówka jaka spłynęła na konta, ale obligacje, których spieniężyć się nie da z godziny na godzinę, ani nawet z dnia na dzień.
W każdym razie w mediach społecznościowych zawrzało. Posłowie przerzucali się między sobą gestami i słowami oburzenia. Oczywiście żadnemu w międzyczasie nie przyszło do głowy sprawdzenie czegokolwiek przed upublicznianiem w sieci między innymi takich słów:
„Decyzją PiS media publiczne otrzymały dofinansowanie w wys. 2 mld zł! To skandal, że powołując się na kwestie finansowe z @TvpBia znika program nadawany dla mniejszości białoruskiej. Wspólnie z @RTyszkiewicz i posłem Czykwinem wystosowaliśmy interwencję poselską w tej sprawie” – to wpis Krzysztofa Truskolaskiego – jak widać ze słowem skandal w roli głównej poza 2 miliardami.
„@TvpBia zdejmuje z anteny audycję w języku białoruskim. Decyzja wejdzie w życie w najbliższą niedzielę, czyli w prawosławną Wielkanoc. Taki rodzaj prezentu świątecznego od TVP. Nawet 2 mld nie wystarczyły, by mniejszość białoruska mogła mieć swój program” – a to już kolejne słowa oburzenia tym razem płynące spod palców na klawiaturze posła Roberta Tyszkiewicza.
I tradycyjnie w nurt oburzenia zdjęciem programu dla mniejszości białoruskiej włączyła się białostocka Gazeta Wyborcza, która grzmiała o dyrektorze Ośrodka TVP w Białymstoku, że „chce realizację wszystkich programów mniejszości "sprywatyzować", wbrew misji telewizji publicznej, na którą ostatnio z budżetu państwa przeznaczono 2 mld zł”. I dalej to już nawet bardziej tradycyjnie, że dyrektor to już wziął i program zdjął, a na dodatek zrobił to, aby widzowie nie mogli go obejrzeć w prawosławną Wielkanoc. Ma to o tyle dramatyczny wydźwięk, ponieważ większość mieszkańców narodowości białoruskiej w województwie podlaskim to wyznawcy prawosławia. Ale to nie był jedyny głos oburzenia, bo w sprawie zdjętego rzekomo programu interweniował także poseł Paweł Krutul z Lewicy.
„Wystąpiłem w tej sprawie z interpelacją do @PiotrGlinski w której pytam m. in. o to, dlaczego mimo dofinansowania Telewizji Publicznej przez Rząd w kwocie 2 mld złotych rocznie nie zabezpieczono środków na realizacje programów ważnych dla mniejszości narodowych i etnicznych” – napisał na swoim profilu na twitterze. I już chwilę później zamieścił kolejny wpis o takiej treści: „W osatnich dniach Prezes białostockiego ośrodka @TvpBia wydał decyzję, na mocy której po 23 latach z anteny TVP Białystok znika cotygodniowy, dwudziestominutowy blok programowy w języku białoruskim” – czyli jak widać, już nie dyrektor ośrodka TVP w Białymstoku, ale wręcz prezes i podjął decyzję.
Jeśli komuś się wydaje, że to koniec interwencji, to jest w błędzie. Tematem zdjętego rzekomo programu interesowali się i inni posłowie, między innymi Krzysztof Śmiszek, ale też Paulina Matysiak i Adrian Zandberg. Oni również wystosowali pisma do Ministra Kultury Piotra Glińskiego i w mailu, jaki trafił w miniony poniedziałek do naszej redakcji, mogliśmy przeczytać, że z anteny TVP3 Białystok już w ubiegłym tygodniu zniknął “Tydzień Białoruski”.
- W tym roku media publiczne decyzją zjednoczonej prawicy otrzymają w prezencie od rządu prawie 2 MLN zł. Ten wydatek politycy PiS uzasadniali obietnicą poprawy “zdolności nadawców publicznych do wypełniania doniosłej roli kulturowej, społecznej i demokratycznej”. Rekompensata z tytułu utraconych opłat abonamentowych miała wspomóc oddziały regionalne Telewizji Polskiej w realizacji ich roli kulturotwórczej. Decyzja władz TVP3 Białystok to niezbity dowód, na to że tak się nie dzieje – skwitował w mailu Adrian Zandberg.
To też nie wszystko, bo nawet znany ze swojej prawdomówności, zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki, niegdyś pracownik białostockiego ośrodka TVP, też zaniepokoił się nagłym zniknięciem programu dla mniejszości białoruskiej. A przynajmniej tak można wnioskować po tym, co publicznie napisał na twitterze.
„Ośrodek @TvpBia powstał przed 24 laty http://m.in. dlatego, by zamieszkujące nasz region mniejszości narodowe i etniczne miały - zgodnie z ustawą, możliwość dostępu do telewizyjnej anteny... Teraz dokonuje się zaś zmian, które tego nie ułatwią” – brzmi wpis na twitterowym koncie Rafała Rudnickiego.
Jak widać poruszenie zrobiło się ogromne, politycy zagrzmieli o zdjęciu programu, o podjętej decyzji dyrektora Ośrodka TVP w Białymstoku i tych kilka osób zaangażowało w swoje działania sporo innych ludzi, w tym także niektóre lokalne media. Z tym, że nie za bardzo przed poruszeniem ministra kultury, pełniącego obowiązki Prezesa TVP, Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i w końcu też Przewodniczącego Rady Mediów Narodowych, ktokolwiek wpadł na pomysł, aby zapytać zwyczajnie dyrektora TVP w Białymstoku co się dzieje. Gdyby zrobił to ktokolwiek z tych interweniujących dowiedziałby się, że PROGRAM NIE ZNIKNĄŁ. A co więcej, magazynu białoruskiego nikt w ogóle nie zamierzał likwidować. Ale gdyby i tego było mało, to „Tydzień Białoruski” pojawił się na antenie TVP3 Białystok w minioną sobotę, kiedy już rzekomo był zlikwidowany i zdjęty z anteny.
- Z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa pracowników i współpracowników TVP SA. Oddział w Białymstoku w związku ze światową pandemią koronawirusa i ogłoszonym na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej od dnia 20 marca 2020 r. do odwołania stanem epidemii, wprowadzono rotację pracowników i przypisano im odpowiednie grupy, aby zminimalizować ryzyko zachorowań – wyjaśnił Eugeniusz Szpakowski, dyrektor Oddziału Telewizji Polskiej w Białymstoku.
Z powodu reorganizacji w oddziale TVP3 Białystok, zresztą związanej z zapewnieniem bezpieczeństwa pracowników, trzeba było wyprodukować wiele kartek papieru, zaangażować ministra, przewodniczących i nie wiadomo kogo jeszcze, zamiast zapytać zwyczajnie dyrektora Szpakowskiego o co chodzi. Jedyne pocieszenie w tej sytuacji jest takie, że fake news żył bardzo krótko, choć rozszedł się dość mocno w sieci. Ale brakiem pocieszenia jest już to, że niektórzy politycy uznali, że ich interwencja miała sens. Ba! Wręcz odnieśli sukces!
„Presja ma sens! Po naszej wspólnej interwencji z posłami @KTruskolaski i Eugeniuszem Czykwinem programy mniejszości białoruskich wracają na antenę! Koronawirus już nie przeszkadza dyrektorowi w ich nadawaniu” – taki wpis zamieścił poseł Robert Tyszkiewicz na swoim profilu na twitterze.
Sytuacja ta jako żywo przypomina dobrze znane zjawisko u polityków socjalistycznych – choć poseł Tyszkiewicz czy Truskolaski, to wydawało się, że bardziej liberałowie. Ale tylko w socjalizmie można było pokonać problemy, które albo nie istniały, albo nie były nieznane w żadnym innym systemie, albo takie, które samemu się stworzyło, żeby je następnie bohatersko pokonać. Wszystkie warianty były ćwiczone z powodzeniem w naszym kraju w epoce słusznie minionej. Choć jak widać, można ćwiczyć je dalej ku chwale odnoszonym sukcesom w zwalczaniu nieistniejących problemów.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto:
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jeżeli politycy tacy jak Tyszkiewicz, Czykwin, Truskolaski mieli by się zajmować poważnymi państwowymi sprawami tak jak np programem białoruskim to niech nas opatrzność Boża broni. Nawet fakenewsów nie chce im się sprawdzać. Jako polityk można upaść nisko ale KO obniża poprzeczkę. Czym dłużej bez koryta tym choroba się pogłębia.
No więc pani agnieszko dała się pani wkręcić. tak jak z tym komunikatem straży miejskiej po rosyjsku. zanim pani cokolwiek napisze lepiej jednak sprawdzić jak jest naprawdę. Jest decyzja zarządu tvp jeszcze z marca 2020 by ze względów bezpieczeństwa wszystkie programy realizowane w ośrodkach wyprowadzić do producentów zewnętrznych. Ze względów bezpieczeństwa, podkreślam. Nie dlatego że na przykład mniejszość się nie podoba. Zreszta w ośrodku w Białymstoku i tak już wczesniej programy mniejszości litewskiej, ukraińskiej, rosyjskiej były przygotowywane przez zewnętrznych producentów. A białoruski, romski, tatarski robił sam ośrodek - pod nazdorem jednego redaktora, tego od białorsukiego programu. Cykl produkcyjny jest taki, że odcinki powstaja z wyprzedzeniem, więc do świąt proawsławnych jeszcze były narobione. Z powodu zarządzenia zarządu tego odcinka świątecznego miał nie być. dyrektor zabronił. i chciał żeby robić ten program już przez producenta zewnętrznego. tu afera powstała bo redaktor białoruskiego programu uznał, że to zamach. Dyrektor ośrodka, ponieważ z natury jest strachliwy i wycofany intelektualnie sam się wziął za przygotowanie programu jak okazało się, że jest afera i to z tymi miliardami w tle. w ten sposób odcinek świąteczny jak najbardziej ukazał się na antenie, a dyrektor teraz udaje, że w ogóle nic się nie stało i nie miało stać. taka woltyżerka. No i niestety pani agnieszka ten kit łyknęła. Jednak trzeba trochę ostrożniej podchodzić. Proszę dalej obserwować co się dzieje z programamai mniejszości w tvp białystok - bo tam jeszcze spore niespodzianki się szykują.