
Przedstawiciele partii Razem solidaryzują się z Białorusinami, którzy kwestionując wyniki wyborcze, w których ogromną większością głosów zwyciężył po raz kolejny Aleksandr Łukaszenka, będący prezydentem tego kraju od 1994 roku. W Białymstoku o sytuacji panującej na Białorusi mówił lider Razem Adrian Zandberg (na zdjęciu z prawej) - apelował do polskich władz o reakcję. Białoruski kryzys skomentowali dla nas także lokalni przedstawiciele ugrupowania.
Chodzi o wydarzenia, które rozpoczęły się po ogłoszeniu już pierwszych, rządowych sondażowych wyników wyborów, które dawały Łukaszence zwycięstwo po otrzymaniu przez niego 80 procent głosów. Na ulicach białoruskich miast wybuchły zamieszki, doszło do starć z policją, nastąpiły aresztowania protestujących. Po tym premier Mateusz Morawiecki zaapelował o zwołanie nadzwyczajnego szczytu Unii Europejskiej w sprawie Białorusi, a MSZ wydało oświadczenie do władz tego kraju, by zaprzestały działań eskalujących sytuację i zaczęły respektować podstawowe prawa człowieka.
O zdecydowaną reakcję całej demokratycznej wspólnoty zaapelował też Adrian Zandberg, przebywający w tym tygodniu w Białymstoku. Jego zdaniem należałoby zwołać też Radę Bezpieczeństwa Narodowego, po to by doprowadzić do deeskalacji przemocy.
O komentarze poprosiliśmy podlaskich działaczy partii Razem.
Mimo że spodziewałem się, iż wielu Białorusinów zdecydowanie zaprotestuje przeciwko fałszerstwom wyborczym, skala i gwałtowność wystąpień jest zaskakująca - mówi Seweryn Prokopiuk (na zdjęciu z lewej).
Nasz rozmówca podkreśla, że Mińsk widział już liczniejsze demonstracje, bo tym razem milicji udało się rozdzielić protestujących w stolicy, ale determinacja uczestników protestu wydawała się większa niż w ostatnich latach.
Znamienne jest także to, że pierwszy raz na taką skalę zaprotestowały mniejsze ośrodki. Pojawiają się informację, że w kilku dużych zakładach pracy odbyły się strajki - dodaje Prokopiuk. - Niestety przez blokadę informacyjną i problemy z internetem docierają do nas tylko strzępki potwierdzonych informacji. Dziś trudno rozważać potencjalne scenariusze wydarzeń. Wydaje się, że prezydent Łukaszenka stopniowo odzyskuje kontrolę nad sytuacją.
Zdaniem przedstawiciela Razem położenie opozycji utrudnia na pewno opuszczenie Białorusi przez Swietłanę Cichanouską. Protestujący pozostają więc bez liderów politycznych i można przypuszczać - jak kontynuuje Seweryn Prokopiuk - że demonstracje stopniowo będą wygasać.
Politycy w Polsce niezależnie od przynależności partyjnej powinni mówić jednym głosem. W pierwszej kolejności musimy zdecydowanie domagać się wypuszczenia niewinnie zatrzymanych - wskazuje działacz Lewicy Razem. - Według oficjalnych danych białoruskiego MSW w więzieniach znajduje się już ponad pięć tysięcy uczestników protestów.
Grzegorz Janoszka zapewnia, że Razem zawsze będzie wspierać siły walczące z autorytaryzmem. Zaznacza, że jasnym jest, iż nieautorytarna, demokratyczna władza nie wysyła uzbrojonej po zęby policji na swoich obywateli, nie odcina ich od internetu, nie zatrzymuje tysięcy osób, nie zabija ludzi z powodu strachu, że wyjdą na jaw prawdziwe wyniki wyborów.
To jest oczywiste - stwierdza Janoszka. - Natomiast osobiście obawiam się przejęcia buntu przez neoliberałów, zblatowanych z biznesem cyników. Obawiam się, że po słusznym obaleniu Łukaszenki, pałeczkę przejmą egoiści, widzący wyłącznie czubek własnego nosa kapitaliści, przy wsparciu ślepo wpatrzonych w zachód decydentów. Boję się, że jakiś typ pokroju Balcerowicza spowoduje, że setki tysięcy osób albo nie wydobędzie się z obecnej biedy albo popadnie w jeszcze większą.
Byłby to - według przedstawiciela Razem - scenariusz równie zły dla Białorusinów, jak "łukaszenkowski" reżim.
(Piotr Walczak / Foto: Lewica Razem)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie