
Nikt się nie zna na niczym tak dobrze, jak urzędnicy z prezydentem na czele. Znają się absolutnie na wszystkim. Szkoda trochę, bo najwyraźniej nie dotarła do nich stara znana prawda, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Ale oni uważają na przykład, że skoro umieją wydawać pieniądze na asfalt i beton, to znaczy, że dobrze organizują ruch w mieście. Niestety, nie dobrze.
Awaria świateł z minionego piątku pokazała bardzo dobitnie, ile w rzeczywistości wart jest system zarządzania ruchem. I wcale nie trzeba było do tego licytacji na allegro czy ebay-u, żeby sprawdzić ile ktoś może za niego zapłacić. Kierowcy sami wystawili ocenę użyteczności systemu w komentarzach na profilach społecznościowych oraz pod artykułami w lokalnej prasie. Zdecydowana większość nie dałaby za niego ani grosza. Tymczasem przypominamy, że system kosztował podatników blisko 30 milionów złotych włącznie z dofinansowaniem unijnym.
Awaria świateł, która trwała kilka godzin pokazała, że system jest prawie zupełnie niepotrzebny. A przynajmniej niepotrzebny na części skrzyżowań. Kierowcy lepiej sobie radzą sami, bo ruch wówczas odbywa się znacznie płynniej, niżeli przy włączonych urządzeniach, które mają pomagać w poruszaniu się po mieście. Kiedy sygnalizatory zniknęły, zniknęły także bardzo szybko długie sznurki aut i kierowcy zaczęli poruszać się bez konieczności hamowania co chwila. Bo przecież tak właśnie było za każdym razem, kiedy tylko dojeżdżało się do któregokolwiek skrzyżowania z włączonymi światłami. Zielonej fali jak nie było, tak nie ma. I nawet zaklinanie rzeczywistości w urzędzie przy Składowej, gdzie mieście się centrum zarządzania ruchem, nic w tym względzie nie zmieniło.
Niedawna awaria systemu powinna dać do myślenia zarówno urzędnikom, jak i prezydentowi. Z myśleniem jednak w tym temacie od początku jest nie tylko źle, ale wręcz tragicznie. Jednak kierowcy liczą, że uda się przekonać białostocki ratusz w temacie wyłączenia świateł na stałe, przynajmniej na niektórych skrzyżowaniach.
- Nie ma żadnego sensu włączanie świateł na Sulika i Ciołkowskiego. Nie mam pojęcia, po co tam ktokolwiek montował światła. Tam w ogóle nie powinno być skrzyżowania, tylko rondo. Jest to oczywiste dla każdego kto jeździ po ulicach nieco więcej niż tylko w niedzielę do kościoła – mówi naszej redakcji Marek, taksówkarz.
- Wylotówka na Augustów powinna być rondem bez żadnych świateł. To chyba najbardziej głupio zaprojektowane rozwiązanie drogowe w całym mieście. Rano i po południu są tam duże korki. I co najlepsze, znikają, jak tylko światła przestają działać. Pytam więc, po co one tam są? – mówi Artur, mieszkaniec osiedla Białostoczek.
Pan Artur, podobnie, jak i wielu innych kierowców na tym właśnie skrzyżowaniu prowadzącym do trasy na Augustów, przy włączonych światłach musi stać. Wielokrotnie zwracana była uwaga, że kiedy światła w tym miejscu są wyłączone, ruch odbywa się płynnie. Jeśli tworzą się zatory na drodze, to tylko od strony trasy warszawskiej przy dojeździe do estakady. I to nie tylko z powodu świateł lub ich braku, tylko złego zaprojektowania całej estakady.
- Naturalnym jest, że ruch powinien odbywać się górą i zjeżdżać estakadą w dół w kierunku na Augustów czy Suwałki. Tak jak to jest na moście Dąbrowskiego. Czemu tam nic się nie korkuje? Bo ludzie mają gdzie zjechać i wyjechać. Tu samochody jadące dołem od Świętokrzyskiej zajeżdżają na pas, którędy jadą TIR-y, a TIR-y muszą się wepchać na ten pas, z którego wyjeżdżają samochody ze Świętokrzyskiej. Tylko debil mógł tak to zorganizować, żeby wszystko się zapychało – mówi Waldemar, kierowca.
Może i mocne słowa, ale w tym przypadku raczej potrzebne. Tym bardziej, że już ponad dwa lata temu właśnie dokładnie na ten problem zwracał uwagę radny Henryk Dębowski. Napisał interpelację do prezydenta, bo o to apelowali kierowcy, prosząc o rozwiązanie problemu lub przynajmniej interwencję. Ponadto on sam również widział, że rozwiązanie drogowe przy wylotówce na Augustów mija się z sensem oraz logiką. Bo zamiast cokolwiek poprawiać – utrudnia.
„Chciałbym zauważyć, że doszyć często jadąc w stronę Bobrownik (odcinek od ul. Świętokrzyskiej do Ronda Krzysztofa Jakuba Putry) tworzą się zatory drogowe, w wyniku których zostaje zablokowany cały pas ruchu do skrętu w prawo (kierunek centrum miasta). Samochody w większości ciężarowe, które ustawiają się na pasie do skrętu w lewo w kierunku Augustowa w wyniku dużego natężenia ruchu oraz działania sygnalizacji świetlnej nie są w stanie płynnie przejechać przez w/w rondo” – pisał do prezydenta Białegostoku w maju 2015 roku radny Dębowski.
Problem od dwóch lat jak widać, nie zniknął, a nawet się nawarstwił. Obecnie na Trasie Generalskiej, szczególnie przy wylotówce na Augustów, tamuje się jeszcze bardziej. Już po interpelacji radnego Dębowskiego, czyli ponad dwa lata temu, można było podjąć temat i pomyśleć nad innym rozwiązaniem drogowym. Niestety, urzędnicy z prezydentem, jak zwykle byli mądrzejsi i wiedzieli lepiej, co dobre. Mimo, że już wówczas pojawił się pomysł, który podsunął radny – żeby w tym miejscu przynajmniej wyłączyć sygnalizację świetlną.
„W chwili obecnej dobiega końca realizacja centrum sterowania ruchem i między innymi na przedmiotowym skrzyżowaniu zastosowane czujniki dostosowują długość działania światła zielonego w zależności od zapotrzebowania, to jest od występującego natężenia ruchu. Niemniej jednak każde wydłużenie światła zielonego pociąga za sobą skrócenie tegoż światła na innych wylotach, co głównie w godzinach szczytu jest dużym utrudnieniem dla tych relacji. Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania przedmiotowe skrzyżowanie będzie monitorowane pod kątem zapotrzebowania na sygnał zielony odpowiedniej długości” – odpisał 2 czerwca 2015 roku Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
System zarządzania ruchem tak usprawnił poruszanie się w godzinach szczytu w tym miejscu, że aż trzeba światła wyłączać, aby dało się przejechać. Niemal każdego dnia, kiedy ustawiają się długie sznury samochodów, sygnalizacja jest włączana. A powinna w ogóle być wyłączona na stałe. Tylko przy wyłączonej można jechać normalnie, bez konieczności stania i blokowania ruchu innym pojazdom. Identycznie jest też na innych arteriach o podobnym okrężnym ruchu. Dla przykładu na kolejnym rondzie – prowadzącym na osiedle Białostoczek ulicą I Armii Wojska Polskiego, świateł nie ma i… żadnych zatorów również nie ma. Wyłączanie świateł na niektórych arteriach ma zatem sens, co zauważa wielu kierowców.
- Powtarzaliśmy to od początku, jest to prawda ogólnie znana, potwierdzana przez kierowców, ale... niedostrzegana ciągle przez magistrat – pisze na swoim fanpage Stowarzyszenie Białostockie Drogi.
Czy naprawdę musi być tak, że aby dało się sprawniej jeździć po Białymstoku, to kierowcy muszą czekać aż do kolejnej awarii? I dlaczego jest tak, że choć od samego początku instalacji systemu zarządzania ruchem, zbiera on wyłącznie negatywne komentarze, magistrat nic z tym nie zrobił. Choć zrobił, próbuje tłumaczyć na stronie internetowej i w komunikatach, że jest lepiej niż było. Widocznie tysiące kierowców się myli, a tylko nieomylny prezydent i jego kilku urzędników, jak zwykle i na wiek wieków mają rację. Do tematu będziemy jeszcze wracać.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Na ulicy Ciołkowskiego budowa drogi likwiduje osadnik przy ul.Niedźwiedziej wybudowany 2 lata wcześniej .A z systemu sygnalizacji ruchu był i jest najbardziej chyba zadowolony Prezes Simensa bo ta firma sprzedała ten wynalazek ,a zamontowali w 50% oczywiście podwykonawcy jak to w Polsce.W zamiarach włodarzy miasta miał być skarbonką, łapiąc kierowców na skrzyżowaniach na czerwonym do tego to się tylko nadaje .Panie Prezydent by ludziom żyło się lepiej .
Jest gorzej,niż było.Można stwierdzić że z każdym miesiącem jest coraz gorzej.Całe miasto przez ten system bardziewny stoi,Czy to Hetmanska,czy to Wierzbowa,Składowska,Antoniukowska,Składowa,Kopernika,Popieuszki,Aleja itd.Nie ma takiego miejsca żeby nie korków.Kiedyś że starymi światłami centrum był tylko korek.Zostaje mam chyba poczekać do wyborów.Będzie nowa władza,prezent.Może wtedy w końcu zapanuje ład jakiś i porządek.
System Siemensa nie działa najlepiej - to fakt. Co gorsza, Siemens wymienił wszystkie sterowniki znajdujące się przy sygnalizacjach. W 90% były to nowoczesne polskie urządzenia, wymienione na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat (za nasze pieniądze!). Siemens wymienił wszystkie, chociaż nie musiał tego rozbić. Wielu twierdzi, że na gorsze. Jeżeli chodzi o jakość wykonania to na pewno. W ten sposób w bardzo prosty sposób uzależnił nas od "niemieckich rozwiązań" i jeszcze przez wiele lat (po okresie gwarancji) będziemy płacili Niemcom za ich eksploatację itp. O jakości sterowników może świadczyć fakt, że wymontowuje się elementy ze starych i w ten sposób naprawia siemensowskie.
Korki są po to żeby jeździć autobusami, a nie własnymi samochodami. System sterowania ruchem jest po to żeby ktoś zarobił, a nie żeby pomagał kierowcom. Tego chce UE.
Korki są po to żeby jeździć autobusami, a nie własnymi samochodami. System sterowania ruchem jest po to żeby ktoś zarobił, a nie żeby pomagał kierowcom. Tego chce UE.
Korki są po to żeby jeździć autobusami, a nie własnymi samochodami. System sterowania ruchem jest po to żeby ktoś zarobił, a nie żeby pomagał kierowcom. Tego chce UE.