Reklama

Niby bogatsi, a jednak biedniejsi

Niedawno oglądałem po raz kolejny film "Kresowa ballada. 1935". Jest to piękny film Tamary Sołoniewicz nakręcony w 1985 roku i przedstawia białoruską wioskę lat 30 na białostocczyźnie.

To, co kolejny raz we mnie uderzyło, to bogactwo tamtych ludzi. Ludzi, którzy żyli biednie, często mieli jedynie parę krów, kawałek ziemi i jedną koszulę na grzbiecie. A jednak ich świat był bogatszy niż szwajcarskie banki.

Nie mieli na czym słuchać muzyki, więc śpiewali. I każdy z nich znał na pamięć dziesiątki, albo i setki pieśni, z czego różne służyły różnym okazjom. Inne pieśni podczas sianokosów, inne podczas robienia prania w rzece, inne podczas zaręczyn. No właśnie. Już nawet abstrahując od niezwykłego bogactwa zwyczajów związanymi z pogrzebami, weselami, chrzcinami, abstrahując od tego, że każdy miesiąc i każda pora roku miała swoje rytuały i obrzędy: u nich każdy dzień składał się z dziesiątków i setek codziennych rytuałów, od rana do nocy. Nawet zwykłe proszalne dziady miały wtedy o wiele więcej zwyczajów niż "kierowniku, poratuj złotówką". Wiele z tych zwyczajów i pieśni było niezwykle unikalnych, gdyż zdarzało się, że były obecne tylko w jednej wsi, lub kilku sąsiadujących.

To samo jeśli chodzi o gwarę. Jakby świat nie był wystarczająco różnorodny kiedy każdy region mówił swoim językiem, to jeszcze się zdarzało że dwie sąsiadujące ze sobą wioski mówiły zupełnie inaczej na tą samą rzecz.

A zimą... A zimą nie było telewizji i internetu. I prądu też nie było. Mało kto miał książki, a jeśli już, to i tak mało kto umiał czytać. Dlatego zimą snuto opowieści i to właśnie one pozwalały przetrwać długie, ciemne, zimowe wieczory. A tych opowieści było nieskończenie wiele, i były tak różnorodne, że gdyby je wszystkie spisać i wydać to te książki zajęłyby pół województwa.

Dziś zaś żyjemy na o wiele lepszym poziomie i jak chcemy do ubikacji to nie musimy wychodzić na zewnątrz. Mamy komputery, samochody, duże płaskie telewizory i najnowsze Iphony, a jednak... nasze życie codzienne jest o wiele, wiele biedniejsze.

To naprawdę świetnie, że mamy te wszystkie udogodnienia i nie zamierzam na nie narzekać. Bardzo się z nich cieszę. A jednak wielu rzeczy zazdroszczę ludziom z tamtych czasów. Podczas gdy oni mieli niewiele, to jednak cieszyli się tym co mają i byli za to wdzięczni. Nam jest ciągle mało, mało, mało i ciągle czujemy niedosyt. Do tego często czujemy się zagubieni, szukamy ciągle swojego miejsca we wszechświecie, często nie wiemy czego w ogóle od życia chcemy i co chcemy robić. Tymczasem ich życie było proste i znali swoje miejsce w przyrodzie i tym bożym świecie. My ciągle za czymś gonimy, do czegoś spieszymy, a ich życie toczyło się wolniej i mogli smakować każdy dzień, każdą chwilę, każdą kromkę chleba z masłem. Wydaje mi się, że nasze życie byłoby lepsze, gdybyśmy nauczyli się trochę tego life style'u.

Wielu z was ma jeszcze możliwość uratować coś z tego zaginionego świata. Obserwujcie i słuchajcie swoich babć i dziadków. Pytajcie ich o wszystko. Jestem pewien, że jak tylko okażecie zainteresowanie podzielą się z wami kawałkiem tego niezwykle bogatego świata i w ten sposób, chociaż część jego przetrwa dalej...

(Edward Horsztyński/ Foto: ASM)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do