Reklama

Nie było wycieku po upadku reaktora atomowego



U naszego wschodniego sąsiada około miesiąca temu doszło do tak zwanych „nieprzewidzianych sytuacji” w trakcie przenoszenia reaktora atomowego. Około 300 kilometrów od Białegostoku w Ostrowcu, w obwodzie grodzieńskim, trwa budowa elektrowni atomowej.

O wypadku z udziałem reaktora atomowego nie informował właściwie nikt. Najpierw niemrawo wspomniały coś o tym opozycyjne media białoruskie, później media państwowe. Natomiast kilka dni temu ukazał się obszerny opis wydarzeń zamieszczony na stronach internetowych Rosatomu Atomstrojprojekt, rosyjskiego koncernu, który jest inwestorem i wykonawcą elektrowni atomowej w Ostrowcu.

Jak można się dowiedzieć z opisu zdarzeń, faktycznie doszło do upuszczenia reaktora atomowego, który dźwigiem miał być przeniesiony na odległość około 10 metrów od miejsca, w którym dotychczas się znajdował. Upadek jednak nie był gwałtowny, było to coś na wzór osuwania się ładunku. Całość incydentu miały rejestrować kamery obecne na miejscu.



Wszystko z powodu awarii dźwigu przenoszącego ładunek, który to zawisł na około pół godziny w powietrzu, na wysokości 4 metrów na ziemią. Później powoli opuszczał się w dół. Zdaniem zastępcy dyrektora generalnego koncernu Aleksandra Łokszyna ze zbiornika zdarła się jedynie farba i do żadnych więcej uszkodzeń nie doszło.

Rosatom poinformował także, że nie było wcześniej potrzeby wydawania żadnych komunikatów, ani ostrzeżeń w sprawie upuszczenia reaktora atomowego. Podkreślił, że nie doszło do takich zdarzeń, o których zgodnie z prawem należałoby poinformować organy nadzoru i opinię publiczną. Niemniej dodał, że koncern zlecił dodatkowe badania szczelności reaktora – już po wypadku. Te miały potwierdzić, że do żadnego rozszczelnienia nie doszło. Wiadomo także, że budowa elektrowni atomowej w Ostrowcu opóźni się przez ten wypadek co najmniej o kilka miesięcy.

Elektrownia atomowa ma być zasilana niskowzbogaconym uranem U-235. Powstaje pod leżącym w obwodzie grodzieńskim Ostrowcem, zaledwie 20 km od litewskiej granicy i około 300 kilometrów od granicy polskiej. Białorusini chcą uruchomić pierwszy blok już w 2018 r. Docelowo mają być tam dwa bloki energetyczne z rosyjskimi reaktorami nowej generacji WWER-1200, każdy o mocy 1200 MW.

(Cezarion/ Foto: sxc.hu/ three-mile-island-tmi)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do