
Jakiego typu placówki handlowe mają największą szansę, by wyjść obronną ręką kryzysu wywołanego epidemią koronawirusa? Czy godziny dla seniorów są dobrym posunięciem, a okres przedświąteczny pozwoli sklepom zaliczyć odbicie? O tym rozmawiamy z Andrzejem Kondejem, doktorem ekonomii, pracownikiem naukowo - dydaktycznym Instytutu Zarządzania na Uniwersytecie w Białymstoku, właścicielem firmy Kondej Retail.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Takiego, jak to popularnie się nazywa, lockdownu jak kilka miesięcy temu nie mamy. Ale jednak nowe obostrzenia skierowane są w kierunku handlu. Myśli pan, że branża detaliczna gładko i bez większej zadyszki przejdzie ten czas?
Andrzej Kondej, doradca, analityk i badacz rynkowy: Zadyszka w handlu trwa już właściwie od czasu ograniczeń z marca i kwietnia tego roku. W większości branż handlowych wyniki sprzedażowe są niższe niż w analogicznych okresach poprzedniego roku, a nieliczne tylko firmy, jak np. Biedronka czy Lidl, notują wzrosty. Główną tego przyczyną są zachowania konsumentów, zarówno o podłożu finansowym, jak i sanitarnym.
Przy ograniczonych dochodach Polacy zmniejszają wydatki na zakupy. Kupują mniej potrzebnych produktów i usług, np. ubrań i obuwia, biżuterii, wydają mniej na organizację imprez towarzyskich, rozrywki czy turystykę.
Co jest istotne, ograniczanie wydatków ma wymiar psychologiczny, gdyż w taki sposób reagują również ludzie, którzy mogą obawiać się obniżenia dochodów czy utraty pracy w przyszłości.
Do tego dochodzą zmiany zachowań o charakterze sanitarnym - rzadsze wizyty handlowe czy unikanie "niepewnych" sklepów.
Wprowadzenie kolejnych ograniczeń formalnych musi zatem odbić się negatywnie na i tak już mocno naruszonej kondycji firm handlowych w naszym kraju.
Sądzi pan, że sklepy w jakiś sposób mogły przygotować się przez ostatnie miesiące i teraz to dla nich nic nowego?
- W odniesieniu do handlu można sparafrazować sentencję z filmu Sami Swoi: "był czas przywyknąć przecie". Rzeczywiście, obecne ograniczenia to nic nowego, a kreatywni handlowcy radzą sobie z tym w różnym sposób, choćby poprzez zwiększenie liczby kas. Niektóre sieci wydłużyły godziny otwarcia, inne rozwinęły sprzedaż internetową z dowozem do klientów.
Te działania mają na celu zmniejszenie ujemnych skutków sytuacji pandemicznej, a mówiąc prościej - utrzymanie się na powierzchni. Trzeba jednak mieć świadomość, że nie wszyscy w handlu przetrwają i krajobraz w tej dziedzinie będzie się zmieniał. Placówek handlowych będzie coraz mniej, a w efekcie nasz konsumencki wybór będzie coraz bardziej ograniczony do najsilniejszych marek handlowych.
Kto ma największą szansę, by wyjść z tego trudnego okresu zwycięsko?
- Wygranymi w tej covidowej batalii są z pewnością firmy specjalizujące się w handlu internetowym. Postęp w tym kanale jest imponujący, a wzrost sprzedaży z tego roku wielokrotnie przekroczył wszelkie plany i przewidywania.
Stosunkowo dobrze radzą sobie dyskonty, głównie Biedronka i Lidl, którym udało się przekonać polskich konsumentów do swojej misji dbania o dobro Polaków i ich bezpieczeństwo sanitarne. Swoje robią też intensywne reklamy i promocje czy wydłużone godziny otwarcia. Co jest interesujące, obie te sieci zrealizują w tym roku plany uruchamiania nowych sklepów, określone jeszcze przez pojawieniem się pandemii. Oczywiste, że ten wzrost będzie odbywał się kosztem innych operatorów handlowych.
Stosunkowo dobrze radzą sobie też sieci mniejszych sklepów spożywczych, jednakże pod warunkiem, że w ich pobliżu nie ma popularnego dyskontu. Polacy nadal lubią chodzić do bliskich sklepów, gdyż pozwala to przebywać krócej w środowisku zewnętrznym. Z obserwacji i rozmów mogę też wyciągnąć wniosek, iż wierzymy, że wśród ludzi, których znamy, przynajmniej z widzenia, wirus się nie rozprzestrzenia.
Największymi przegranymi w pandemicznym środowisku są sieci hipermarketów i galerie handlowe. Spadki sprzedaży sięgają tam niejednokrotnie 40 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Wynika to z wyraźnego spadku liczby klientów w tych obiektach oraz wspomnianego ograniczania zakupów produktów, bez których potrafimy się na co dzień obejść. Konsumpcjonizm znajduje się w częściowym odwrocie, gdyż nad zakupowymi emocjami coraz częściej dominuje rozsądek.
Pojawiają się wątpliwości co do godzin dla seniorów, bo sklepy są puste między 10 a 12. Patrząc przez pryzmat czysto biznesowy, jak pan ocenia tego typu posunięcie?
- Mój stosunek do godzin dla seniorów jest raczej negatywny. Osoby 60+ chodzą przecież na zakupy w różnych godzinach, a brak jest tu również logicznego uzasadnienia. Skoro jest ogólne ograniczenie liczby klientów w sklepach, to przecież zakupy w innych godzinach powinny być dla nich również bezpieczne.
Kolejek przed sklepami póki co nie ma, a nawet gdyby były, to przecież seniorów można byłoby wpuszczać bez kolejki. Handlowcy i większość pozostałych konsumentów więc na tym traci, a seniorzy mają wątpliwy przywilej. A może niektórzy z nich wpadną na pomysł, żeby w godzinach 10.00 - 12.00 na zamówienie młodszych kupować hot-dogi w Żabce i sprzedawać je z dodatkową seniorską marżą?
Czeka nas okres przedświąteczny. Przez chwilę chyba wszyscy sobie odbiją chude miesiące, bo ciężko wyrokować, że Polacy sobie odpuszczą wydawanie pieniędzy w tym czasie.
- Po raz pierwszy w naszym życiu będziemy świadkami zjawiska, które pod względem rzadkości występowania porównać można chyba tylko z zaćmieniem słońca. Mam na myśli gorączkę przedświątecznych zakupach w warunkach pandemii.
Z pewnością większość konsumentów podda się emocjom i w części odreaguje tegoroczne wyrzeczenia w formie zwiększonych zakupów. Jednakże, ograniczone możliwości finansowe, zmiana stylu życia i rosnąca świadomość konsumencka spowodują, że nasze świąteczne wydatki w tym roku będą mniejsze niż w latach poprzednich.
Dla handlu nie jest to dobra prognoza, ale pozytywnym skutkiem może być nieco większe skoncentrowanie naszej uwagi na głębszym znaczeniu świąt Bożego Narodzenia. W końcu wiara nie ma wiele wspólnego z zakupami, nawet wtedy, gdy w sklepach zachęcają nas do tego odtwarzane kolędy i młodzi ludzie w strojach aniołków i świętych mikołajów.
Dziękuję za rozmowę.
(Foto: pixabay.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Miało być opodatkowanie i utrzymanie miejsc pracy. Ale nie wsparcie obcego kapitału i handlu. Opodatkować nasze dziecci na obczyźnie to potrafili Wy...ć.