
W niedawno badanej ankiecie opinii mieszkańców Białegostoku aż 63 procent odpowiedzi uznało, że prezydent Tadeusz Truskolaski pracuje dobrze lub bardzo dobrze. A 76 procent uznało, że jest to "dobry gospodarza". Można odnieść wrażenie, że wśród ankietowanych nie było rodziców małych dzieci. A jeśli byli, to zapewne zmienią zdaniem po lekturze tego materiału i następnego zdania. A brzmi ono: władze miasta Białystok nie chcą budować żłobków. Skąd ten wniosek? 14 listopada ruszył konkurs Wojewódzkiego Urzędu Pracy na tworzenie żłobków i klubów malucha. Pieniądze na ten cel pochodzą z Regionalnego Programu Operacyjnego. Białystok jak do tej pory sięgnął po milion złotych na otwarcie nowego żłobka, a w obecnym konkursie nie wystartuje. Termin składania wniosków kończy się 23 listopada 2016 roku. Ale w 2017 będą kolejne konkursy. Ten tekst powstaje dlatego, aby ktoś w mieście odkrył, że można rozwiązać palący problem za unijne pieniądze. I nie jest to problem budowy dróg, bo te w Białymstoku powstają za kasę z Unii szybciej niż grzyby po deszczu.
Przypomnijmy: prezydent Truskolaski w budżecie na 2017 rok założył, że wyda na inwestycję rekordową kwotę pół miliarda złotych. Większość środków pochłoną budowane z uporem godnym lepszej sprawy - drogi i obwodnice śródmiejskie. W sumie na ten cel zostanie wydane 350 milionów złotych z czego lwią część pochłonie Trasa Niepodległości zwana złośliwie Trasą Nieomylności (Truskolaskiego). W inwestycjach na 2017 zaplanowana jest budowa jednego żłobka. Powstanie na TBS-ach.
- Dzieci do 3 roku życia to najbardziej pominięta w grupa w zadaniach miasta. Liczba żłobków jest dramatycznie niewystarczająca i prezydent nic nie robi, żeby rozwiązać ten problem. Składane są kolejne obietnice i od lat liczba miejsc w żłobkach nie zmienia się. A jest ciągle o wiele za mała - podsumowuje Agnieszka Rzeszewska szefująca Komisji Edukacji i Wychowania w białostockiej Radzie Miejskiej.
Patrząc na cyfry można dojść do wniosku, że faktycznie zdaniem prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jego urzędników, w mieście pojawiają się dzieci od razu w wieku lat 3, na które czeka już 55 przedszkoli samorządowych i 37 prywatnych. Nie wiemy czy prezydent uważa, że bociany przynoszą 3-letnie dzieci, czy też są one tajemniczą metodą chowane aż do czasu przydatności do przedszkola lub wykluwają się w tym wieku. Niemmniej fakty świadczą o tym, że dzieci młodszych niż przedszkolaki, magistrat nie zauważa lub jest zdania, że jest ich mało i dopiero po osiągnięciu wieku 3 lat dziwnym sposobem nagle wzrasta ich ilość. Przesadzamy? Nic podobnego. Ile jest samorządowych żłobków przeznaczonych dla maluchów w wieku od 6 miesięcy (koniec urlopu macierzyńskiego) do lat 3 (granica przyjęcia do przedszkola)? Jest ich SIEDEM. Dokładnie - siedem. Zaspokajają około 40 procent zapotrzebowania. Miasto w 2017 roku, który ma mieć budżet historycznie wysoki pod względem inwestycji, planuje budowę JEDNEGO żłobka. Notabene powstanie dlatego, bo prezydent nie zdążył przeprowadzić przetargu na jego budowę w 2016 roku.
- Sytuacja z opieką dla najmłodszych dzieci jest dramatyczna. Żona urodziła córkę i kiedy skończył się urlop macierzyński musiała wrócić do pracy. Ja również nie mogę opiekować się dzieckiem, a oboje pochodzimy spoza Białegostoku. Nasi rodzice mieszkają kilkadziesiąt kilometrów od miasta i nie mogą się zaopiekować wnuczką. Zapisaliśmy małą do żłobka od razu po urodzeniu i niestety nie załapała się do samorządowego żłobka. Jest w końcu pierwszej setki. W prywatnych żłobkach udało się nam znaleźć miejsce, ale koszt prywatnego żłobka to od 600 do 800 złotych miesięcznie, w samorządowym płaci się niecałe 300. Wynajęcie niani to też conajmniej 800 złotych. Nie stać nas na to. Z tego co wiem, oczekujących na miejsca w żłobkach jest ponad pół tysiąca. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że w przyszłym roku nie załapiemy się do żłobka. Naprawdę trzeba będzie myśleć o wyjeździe z Białegostoku, bo nie będzie nas stać na życie - skarży się pan Tomasz Kowalewski.
- Córka ma ponad roczek. Zapisałem ją do żłobka, ale jest w połowie drugiej setki. Może załapie się w przyszłym roku szkolnym, a może nie. Płacę 700 złotych na prywany żłobek plus do tego dowozimy jedzenie dla małej i pieluchy, plus środki czystości. To miesięcznie dodatkowo 200-300 złotych. Na nianię nas po prostu nie stać, ledwie wystarcza na ten żłobek. Te 700 złotych to naprawdę wielka kwota jak na nasz budżet domowy. Nie rozumiem dlaczego miasto nie buduje nowych żłobków. Mam rodzeństwo i wiem, że conajmniej od 2009 roku jest duży problem z miejscami w żłobkach. Ciągle ich brakuje, a kolejki do każdej placówki liczą po 100-200 dzieci. Nie rozumiem dlaczego miasto nic w tej sprawie nie robi. Pochodzimy z Białegostoku i trochę pomagają nam rodzice, więc jakoś sobie radzimy, ale ludziom, którzy tu przyjechali do pracy z daleka to szczerze współczuję - denerwuje się Paweł.
Białystok poza siedmioma samorządowymi żłobkami ma jeszcze 8 klubów dziecka (to takie żłobki o obniżonych standartach) oraz 5 żłobków niepublicznych. Organizacja klasycznego żłobka nie jest tak prosta jak przedszkola: bardziej rygorystyczne są normy dotyczące powierzchni, jedzenia i lokalizacji samych pomieszczeń. Nic dziwnego, że urzędnicy udają, że problem nie istnieje.
- Jesteśmy białą plamą w Polsce jeśli chodzi o tworzenie żłobków i miejsc opieki dla małych dzieci. Cały czas oczekujemy, że samorządy się zainteresują tematem, bo mamy pieniądze na utworzenie żłobków i bardzo chcemy je wydać. Ale chętnych z samorządów nie ma. Na szczęście jest zainteresowanie podmiotów prywatnych. Białystok nie jest pod tym względem wyjątkiem. Pisaliśmy dwukrotnie do prezydenta zapraszając do udziału w programie. Na razie złożył jeden wniosek na milion złotych. Podobno samorządy wstrzymuje brak lokali do utworzenia żłobków, a dotacja faktycznie nie wystarcza na budowę lub generalny remont całego budynku. W tym roku Białystok chyba nie zgłosi się, może w 2017 wystartują. Zapewniam - na pewno będzie konkurs i na pewno będą pieniądze. Serdecznie zapraszam - mówi Hubert Ostapowicz, wicedyrektor WUP.
Środki z dotacji na żłobek można przeznaczyć na inwestycje (remont, wyposażenie lub doposażenie - do 10 procent) oraz na utrzymanie żłobka (miejsc pracy, wyżywienie, administrację) przez 2 lata. Potem przez kolejne dwa lata samorząd musi utrzymać żłobek na własnym garnuszku.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rezerwa Białegostoku z tworzeniem nowych żłobków spowodowana jest brakiem lokalizacji na budowę nowych żłobków oraz wysokimi kosztami ich budowy. Jeśli to istotnie prawda, to takie tłumaczenie jest wyjątkowo głupie: 13 prywatnych żłobków i klubów dziecka nie dysponowało takimi zasobami jak mienie komunalne, a jednak kreatywnie wpadło na pomysł otwarcia żłobka, pokonało problemy lokalowe. Znalazło miejsca w istniejących już budynkach, zainwestowało i dostosowało lokale i otworzyło działalność. Tak się zastanawiamy, które z powyższych kroków wykonanych przez prywatnych przedsiębiorców jest barierą nie do pokonania dla magistratu. Skłaniamy się do tezy, że chodzi o pomysł i kreatywność. No bo jak inaczej wytłumaczyć, że stowarzyszenia i przedsiębiorcy są w stanie stworzyć żłobki, a miasto mając dużo większe możliwości i zasoby tego nie potrafi? Białystok mógłby zresztą brać przykład z Suwałk: od 2011 roku suwalski magistrat zdobył na żłobki z rządowych dotacji ponad 3,3 miliona złotych tworząc miejsca dla ponad 200 dzieci. W najbliższym roku stworzy kolejne 24 miejsca i uzyska ponad milion dotacji.
Zadaliśmy pytania dla magistratu czy zna problem ze żłobkami oraz jak planuje naprawić sytuację. Tradycyjnie nie otrzymaliśmy odpowiedzi (szacunkowo Departament Polityki Społecznej UM odpowiada do 3 tygodnie niezależnie od stopnia komplikacji pytań).
- Miasto doskonale wie, że ze żłobkami jest źle. Zgłaszamy to na Komisji i w interpelacjach. Niestety groch o ścianę. Nic się w tym temacie nie dzieje - gorzko komentuje radna Rzeszewska.
Radnym PiS, którzy (wedle ostatniej ankiety zleconej przez prezydenta) tracą na poparciu poddajemy pod rozwagę ten pomysł. Może to dobra okazja, aby zacząć realizować własny autorski program bez ograniczania się do poprawiania prezydenckich idei nieustającej budowy dróg i ulic. I zacząć rozwiązywać realne problemy białostoczan. Zmuszenie urzędników do korekty budżetu i skłonienie prezydenta do stworzenia żłobków, to chyba zadania na miarę możliwości PiS-owskiej większości w Radzie Miasta?
W tym miejscu warto przypomnieć pomysł SLD sprzed kilku tygodni, które postulowało wprowadzenie darmowych przedszkoli na wzór rozwiązania, które jest realizowane w Częstochowie. Projekt uchwały jest podobno przygotowany i trafił do Rady Miejskiej. Wątpliwość budzi jednak trafność diagnozy: czy nie warto jednak najpierw zająć rozwiązaniem realnych problemów zamiast naśladować akcje z innych miast różniących się od Białegostoku i jego specyfiki.
Na koniec mamy do Państwa pytanie. Skoro Białystok stawia na ściąganie do siebie młodych ludzi oraz zatrzymanie studentów, którzy po ukończeniu studiów zastanawiają się nad przyszłością, to co ich bardziej przekona do wyboru stolicy Podlasia: obwodnice czy tanie żłobki i przedszkola? O pracy i mieszkaniach na razie nie wspominamy... I czy inwestowanie setek milionów w drogi ma większe znaczenie dla rynku pracy niż zapewnienie opieki nad dziećmi, aby rodzice mogli jak najszybciej wrócić do pracy i by chcieli planować kolejne potomstwo. Mamy wrażenie, że Trasa Nieomylności nie okaże się jednak aż tak przekonująca jak nowe, tanie żłobki. Liczmy na głosy w dyskusji.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: sxc.hu/ wife-and-baby)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jestem już zmęczona kombinowaniem Tadeusza