
Sprawność techniczna pojazdu jest kluczowym elementem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Niby to prawda wręcz elementarna, a jednak... Okazuje się, że najczęściej stwierdzane przez policję usterki w autach, które uczestniczyły w wypadkach drogowych, to braki w oświetleniu (54%), braki w ogumieniu (18,5%) oraz defekty układu hamulcowego (14%). Tak wynika z policyjnych statystyk. Co prawda właściciel jest zobowiązany do regularnych badań technicznych swojego samochodu, ale pozytywne przejście takich badań nie zwalnia z bieżącego dbania o pełną sprawność auta.
Badania techniczne ma obowiązek wykonywać każdy właściciel samochodu w stacjach kontroli pojazdów. Uregulowane jest to przepisami polskiego prawa i nie ma tutaj taryfy ulgowej, a przynajmniej nie powinno być. Bo okazuje się, że według szacunków nawet do 20% pojazdów poruszających się po polskich drogach nie ma ważnych badań technicznych. Taki przegląd powinien być potwierdzony otrzymaniem odpowiedniego wydruku i pieczątką w dowodzie rejestracyjnym. Po zakupie nowego samochodu pierwszy przegląd należy wykonać przed upływem trzech lat od dnia pierwszej rejestracji, potem nim miną kolejne dwa lata, następnie - maksymalnie co 12 miesięcy (w przypadku taksówek, nauki jazdy i aut z instalacjami LPG zawsze obowiązek występuje co roku).
Celem tych regulacji jest niedopuszczenie, by po naszych drogach jeździły zagrażające bezpieczeństwu przez swój zły stan techniczny pojazdy. Okazuje się, że zapominalskim grozi niewiele. W czasie kontroli przez policję i stwierdzeniu przez funkcjonariuszy drogówki braku odpowiedniej adnotacji w dowodzie rejestracyjnym, dokument zwykle jest zatrzymywany i przesyłany do odpowiedniego wydziału komunikacji (oczywiście, jeśli termin został przekroczony o dzień czy dwa można próbować dyskutować z policjantami), do odbioru po odwiedzeniu stacji diagnostycznej. Kar finansowych nie ma, ale za to w razie kolizji ubezpieczyciel może odmówić wypłaty odszkodowania z polisy AC i NNW.
Inna sprawa, że kierowcy niejednokrotnie boją się wizyt w stacji kontroli pojazdów i bynajmniej nie chodzi o koszt samego badania (kosztuje ono - mowa ciągle o samochodach osobowych - 97,99 zł plus 1 zł opłata ewidencyjna). Bo otóż może się ono okazać problematyczne. Diagności sprawdzają elementy mające wpływ właśnie na bezpieczeństwo, m.in. sprawność układu hamulcowego, zawieszenia, stan opon, działanie świateł. Są trzy typy usterek: drobne, istotne i stwarzające zagrożenie. W pierwszym przypadku tzw. stempel w dowodzie się znajdzie, ale kierowca zostanie poinformowany o konieczności usunięcia defektów. Usterki istotne to konieczność naprawy w ciągu dwóch tygodni. Przy ostatniej kategorii diagnosta powinien zatrzymać dowód rejestracyjny, a kierowca do warsztatu przetransportować samochód na lawecie.
Eksperci zwracają uwagę, że coroczne kontrole w SKP to jedno. Nie zwalnia to właścicieli pojazdów z tego, by niektóre elementy samochodu sprawdzać samemu, a w razie potrzeby reagować.
Oświetlenie czy stan ogumienia kierowca może sprawdzać samodzielnie i nie trzeba do tego mieć specjalistycznej wiedzy z zakresu mechaniki. Dodatkowo w wielu samochodach odpowiednie systemy informują o awarii oświetlenia czy obniżonym ciśnieniu w oponach. Jednak kwestia układu hamulcowego czy kierowniczego wymaga interwencji specjalistów.
- Jeśli przy hamowaniu słychać nietypowe dźwięki lub pedał hamulca nie działa tak jak zwykle, na przykład opada zbyt nisko na podłogę, trzeba natychmiast odstawić auto do warsztatu i nie poruszać się nim dopóki problem nie zostanie zidentyfikowany i usunięty - ostrzega Zbigniew Weseli, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Przy okazji sprawdzania oświetlenia trzeba pamiętać o kontroli kierunkowskazów i światła stopu. I nie robić tego od święta, a chociaż raz w miesiącu i przed dłuższymi podróżami. To przecież chwila.
Kierowcy często zwracają uwagę tylko na te światła, których awarię mogą łatwo zauważyć, czyli mijania i drogowe (potocznie nazywane krótkimi i długimi). Braki w oświetleniu nie tylko ograniczają możliwość obserwowania drogi przez kierowcę, ale zmniejszają jego widoczność dla innych uczestników ruchu. Niesprawne kierunkowskazy praktycznie uniemożliwiają poinformowanie innych kierowców o planowanym manewrze.
- Na zachowanie samochodu w sytuacji awaryjnej na drodze ma także wpływ stan bieżnika i ciśnienie w oponach. W myśl obowiązujących w Polsce przepisów opony należy wymienić, kiedy bieżnik ściera się poniżej 1,6 mm. Zużyta opona nie odprowadza prawidłowo wody, co w trakcie opadów deszczu może być przyczyną poślizgu wodnego. Taka opona nie zachowuje także należytej przyczepności w warunkach zimowych. Niewłaściwe ciśnienie również wpływa niekorzystnie na przyczepność opony, np. wydłuża drogę hamowania - przypominają trenerzy Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Dobrze przy tym wiedzieć, że wspomniane 1,6 mm to granica narzucona także przepisami. Ale taka wysokość bieżnika to - według wielu mechaników - już ekstremum. I zimą, i latem może to nie wystarczyć do tego, by przyczepność została zachowana na odpowiednim poziomie.
(Piotr Walczak / Foto: Renault)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie