Nie ma w kraju ważniejszych spraw od prywatnej wizyty rzecznika MON w białostockim klubie nocnym. Przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć z zainteresowania plotkarskich mediów i posła na Sejm Krzysztofa Truskolaskiego. Możliwe, że ten wypad to sprawa bezpieczeństwa narodowego, a można tego domniemywać, bo poseł już wystąpił do prezydenta Białegostoku, a prywatnie własnego ojca, o nagrania z miejskiego monitoringu.
Poseł Truskolaski jeszcze nie znalazł czasu lub wytłumaczenia na publiczne pytanie, które go niego skierowaliśmy, a już ponownie zabiera głos. I ponownie pokazał, że bardzo nie szanuje mieszkańców województwa podlaskiego, a najbardziej samych białostoczan. Znów nie odważył się zaprosić nikogo z naszej redakcji na swoją konferencję prasową, abyśmy mogli przekazać, co ma do powiedzenia. Dlatego też z informacji które do nas dotarły, opiszemy jakim to kolejnym błyskotliwym pomysłem postanowił zaskoczyć młody poseł. Mógłby choć raz wykazać się troską o mieszkańców regionu, który reprezentuje, tymczasem poseł Truskolaski ma nadal w tylnej części ciała tysiące ludzi, którzy czytają codziennie Dzień Dobry Białystok. I tak długo, jak nie będzie się dzielił z naszą redakcją tym, co robi, tak długo będziemy o braku szacunku wobec tysięcy ludzi, informować na naszych łamach.
Sądząc po tym, co zaserwował innym mediom, niewiele interesuje go województwo podlaskie. Poseł bardziej jest zaangażowany w śledzenie zachowań ludzi, którzy przyszli się pobawić w jednym z nocnych klubów. W tym oczywiście rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Krzysztof Truskolaski chce wiedzieć, czy do klubu podjechał służbowym autem, więc złożył stosowną interpelację do ministra obrony narodowej. Pewnie te spalone maksymalnie trzy litry paliwa, więc niecałe 15 złotych, przyda się w budżecie państwa. W każdym razie tak poważne sprawy zajmują posła .Nowoczesnej. I żeby nie było – nie ma tu miejsca na drwienie z faktu, że do celów prywatnych używa się służbowych samochodów – ale ewentualny koszt wykorzystania takiego pojazdu w Białymstoku, powoduje uśmiech na twarzy wielu osób.
- Chciałem dopytać ministra Macierewicza, czy rzeczywiście jest tak jak piszą niektóre media, że Misiewicz przyjechał na prywatną imprezę służbową limuzyną – wyjaśniał poseł zaproszonym mediom, choć nie naszej redakcji, bo w tak poważnych konferencjach prasowych polityka partii, która ponoć walczy o wolne media, którymi jesteśmy, nie ma dla nas miejsca.
- To pan poseł naprawdę nie ma się czym już zajmować? Czy naprawdę nie ma w Polsce poważniejszych i pilniejszych spraw do załatwienia? – dziwi się radny Jacek Chańko.
To jednak nie wszystko, co poseł zrobił. Zrobił bowiem coś jeszcze, ale tym razem postawił własnego ojca w bardzo niezręcznej sytuacji. Mianowicie Krzysztof Truskolaski zwrócił się do prezydenta Białegostoku, czyli do Tadeusza Truskolaskiego, o udostępnienie nagrania z jednej z kamer miejskiego monitoringu. Dokładniej – z tej kamery, która zamontowana jest nieopodal klubu, w którym miał bawić się rzecznik MON. Chce to nagranie otrzymać i upublicznić. Przynajmniej tak podał obecnym na konferencji mediom. A chodzi o to, aby wszyscy dowiedzieli się czy rzecznik podjechał pod lokal służbową limuzyną, czy nie.
Tylko tu może być problem i to poważny. Bo jeśli auto, nawet służbowe, nie popełniło wykroczenia, otrzymanie, a już na pewno upublicznianie takiego nagrania, może stworzyć niebezpieczny precedens. Sam monitoring jest bowiem zainstalowany i obsługiwany dla poprawy bezpieczeństwa publicznego. Udostępnianie nagrań osobom, które nie mają bezpośrednio w obowiązkach służbowych czuwania nad bezpieczeństwem publicznym, może być sporym nadużyciem. Wątpliwości prawne w tym względzie wyraził pełnomocnik dziekana do spraw bezpieczeństwa narodowego Uniwersytetu w Białymstoku.
- Mam poważne wątpliwości natury prawnej czy z wyjątkiem Policji i innych organów stojących na straży bezpieczeństwa państwa, ktokolwiek inny może korzystać z nagrań miejskiego systemu monitoringu. Nagrania wszak nie są ogólnodostępne i służą ochronie porządku publicznego – komentuje sprawę dr Jarosław Matwiejuk pełnomocnik dziekana do spraw bezpieczeństwa narodowego Uniwersytetu w Białymstoku.
- Mówiąc o monitorowaniu miasta mamy na uwadze trzy podstawowe zadania, które wypływają z rejestrowania tego, co dzieje się na ulicach miasta. Należy do nich ochrona bezpieczeństwa osób i mienia, ochrona porządku publicznego i pozyskiwanie materiału dowodowego w przypadku popełnienia wykroczenia lub przestępstwa – mówi na przykład portalowi gazetasredzka.pl starsza sierżant Edyta Kwietniewska, rzecznik komendanta powiatowego policji w Środzie.
Podobnych wypowiedzi można znaleźć bardzo wiele. A to oznacza, że skoro system monitoringu służy poprawie bezpieczeństwa, to udostępnienie nagrania w sytuacji, gdy nie ma uzasadnienia zagrożenia bezpieczeństwa, może ściągnąć na głowę udostępniającego kłopoty. Już kilka lat temu Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych wskazywał, że systemy monitoringu nie są właściwie zabezpieczone w wielu miastach w Polsce. Jeśli nagrania trafią do osób do tego nieuprawnionych, grożą wysokie kary i odszkodowania. Chodzi mianowicie o prawo do prywatności, ochronę danych osobowych czy wizerunku. Monitoring zatem może być stosowany tylko z uwagi na szczególnie ważny, usprawiedliwiony cel, jakim jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa. Podobnie jest również z udostępnianiem nagrań z takiego systemu.
Ktoś bardzo źle doradził posłowi Truskolaskiemu, skoro już zwrócił się z takim wnioskiem do własnego ojca, choć jednocześnie prezydenta Białegostoku. Jako poseł powinien znać przepisy, albo przynajmniej zapytać kogoś, kto ma wiedzę na ten temat, zanim wyjdzie na światło dzienne, że poseł, który prawo stanowi, nie ma pojęcia o tym obowiązującym. Ale skoro tu jest Białystok, to mogą dziać się różne rzeczy. Być może nagranie zostanie udostępnione posłowi Truskolaskiemu, a ten upubliczni je dalej.
- Jeśli takie nagranie zostanie udostępnione, to my też zwrócimy się do prezydenta o udostępnienie nagrań z różnych miejsc publicznych, gdzie również przebywał poseł Truskolaski. Też przecież wychodzi prywatnie ze znajomymi – komentuje radny Jacek Chańko. – Poza tym uważam, że jak poseł chce być taki dociekliwy, to niech wystąpi od razu o nagrania z lotniska i sprawdzi najpierw jak zachowywał się szef jego partii, pan Petru, kiedy leciał na Sylwestra – dodaje.
Radny Chańko uważa, że poseł ma przede wszystkim inne, znacznie poważniejsze obowiązki wobec wyborców, niż zajmowanie się prywatnymi wyjściami urzędników. Inna sprawa, że konsekwencje niewłaściwego zachowania, jeśli takie było, powinien wyciągnąć przełożony rzecznika MON. Tymczasem poseł Truskolaski kolejny raz najpierw zrobił, później pomyślał. Identycznie jak było w przypadku krytyki partii rządzącej za niepowodzenie referendum w sprawie regionalnego portu lotniczego. Najpierw skrytykował brak działań w tym zakresie, choć sam jako parlamentarzysta nie zrobił nic, żeby zachęcić mieszkańców regionu do aktywnego uczestnictwa w głosowaniu, które jest najwyższym aktem demokratycznej woli obywatelskiej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A mnie to nie dziwi. Aby zając się czymś merytorycznie, to trzeba mieć rozum, a to widać w tym wypadku deficytowy towar.
To jest smiec polityczny - bez komentarza
Zapomniał wół jak cielęciem był. Niech sobie pan poseł z Nowoczesnej przypomni jak kierowcy z urzędu wozili i odbierali go ze szkoły, może tym się warto zainteresować i dołożyć do budżetu miasta. ps. nie bronie Miśka ale jak za 15zł poseł chce zrobić sobie reklamę to mnie krew zalewa.