
Czym się może skończyć nieostrożność, doskonale przekonał się 73-letni Ireneusz Siedlecki z Ostrowa Wielkopolskiego, dla którego chwila nieuwagi przy cięciu drewna skończyła się dramatyczną podróżą przez Polskę i operacją ratującą lewy kciuk. Dzięki szybkiej reakcji lekarzy i własnej determinacji pan Ireneusz nie tylko ma szansę na odzyskanie sprawności, ale także rzucił palenie, ratując tym samym efekt skomplikowanej replantacji.
Do wypadku doszło 7 października, kiedy pan Ireneusz, używając piły kątowej, niefortunnie odciął sobie kciuk.
Piła się omsknęła i ucięła mi lewego kciuka - opowiada. - Jak doszło do wypadku, dwa razy straciłem przytomność. Dobrze że żona była obok, bo nie wiem jak by się skończyła ta cała historia.
Zgodnie z ogólnopolskim systemem dyżurów replantacyjnych, informacja o pacjencie z Ostrowa Wielkopolskiego trafiła do ortopedów w Klinice Ortopedii USK w Białymstoku. Białostocki szpital, będący w systemie od niespełna roku i dyżurujący średnio dwa razy w miesiącu, podjął się wyzwania.
Lekarze przedstawili nam całą dokumentację medyczną, zdjęcia, a także poinformowali w jakim stanie ogólnym jest pacjent. Rana lewej dłoni była cięta, lekko szarpana, więc widzieliśmy szanse na to, by ta replantacja się udała - wyjaśnia lek. Bernard Komarnicki, specjalista ortopedii z USK, który kierował zespołem operacyjnym.
Przed podjęciem decyzji o operacji, kluczowa była zgoda samego pacjenta. Lekarze otwarcie przedstawili mu możliwe powikłania, ale też postawili twardy warunek: replantacja kciuka, której powodzenie jest zagrożone przez nałóg, wymaga natychmiastowego i bezwzględnego rzucenia palenia.
Pacjent również miał przeciwwskazania do zabiegu - jest nałogowym palaczem. Wiedział więc, że jeżeli mamy walczyć o palec, musi rzucić palenie - relacjonuje dr Komarnicki.
Dla pana Ireneusza wybór był prosty: albo palec, albo papierosy.
I choć paliłem od ponad 30 lat, od dnia wypadku nawet nie spojrzałem w stronę papierosów - deklaruje 73-latek.
Pacjent wyruszył karetką z Wielkopolski około godziny 15 i dotarł do Białegostoku w okolicach północy. Operacja rozpoczęła się krótko przed godziną 1 w nocy i trwała ponad 2,5 godziny. W takich przypadkach liczy się każda chwila.
Ważny jest czas niedokrwienia i wielkość samego urazu. Odcięta kończyna powinna być przechowywana w zimnie, w około 4 stopniach Celsjusza. Wówczas mamy maksymalnie około 24 godzin na reakcje. Tu ten czas był graniczny, bo uraz był duży z uszkodzoną dużą częścią mięśni kciuka - podkreśla dr Komarnicki.
Operacja zakończyła się sukcesem - kciuk jest ukrwiony, a stan pacjenta poprawia się. Mężczyznę czeka jednak długa droga do pełnej sprawności, w tym zabiegi rekonstrukcyjne niewielkiego fragmentu martwiczej skóry oraz intensywna rehabilitacja. Konieczna jest także szczególna ostrożność, by nie dopuścić do wychłodzenia dłoni, z uwagi na zaburzoną grę naczyniowo - nerwową.
Już 18 października, w towarzystwie dwóch synów, pan Ireneusz wraca do domu, jest dobrej myśli i czuje się znacznie lepiej.
Palec już mniej boli, a już w ogóle nie da się porównać do tych pierwszych dni - mówi z ulgą.
Historia pana Ireneusza Siedleckiego to wzór udanej interwencji medycznej, a także dowód na to, że determinacja pacjenta i wsparcie bliskich są kluczowe w walce o powrót do zdrowia.
(PW)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie