
DrTusz jest znaną na lokalnym rynku firmą, oferującą tusze, tonery, drukarki czy pieczątki. Jak na jej funkcjonowanie, cele i założenia wpłynęła epidemia koronawirusa? O tym opowiada współwłaściciel Marcin Janczewski (na zdj. z lewej) w rozmowie z Piotrem Walczakiem.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Rok zamykacie na plusie, czy jednak pandemia sprawiła potknięcie i zweryfikowała założenia?
Marcin Janczewski: Finanse firmy są w bardzo dobrej kondycji i rok zamykamy na plusie, na co wpływ - paradoksalnie - w pewnym stopniu miała właśnie pandemia. Zmiany nawyków zakupowych, nauczanie zdalne, home office spowodowały znaczny wzrost popytu na urządzenia drukujące i materiały eksploatacyjne. W niektórych miesiącach odnotowywaliśmy trzycyfrowe wzrosty obrotów, co wymusiło zmianę planów i priorytetów w mijającym roku, między innymi odłożenie planów ekspansji zagranicznej na rzecz zaspokojenia potrzeb polskich konsumentów.
W trudnych czasach firmy różnych branż stawiają na wzajemną pomoc. Pojawiają się też apele, by wspierać lokalnych przedsiębiorców, kupować produkty regionalne. Osobiście przykładacie wagę do tzw. patriotyzmu konsumenckiego?
- Rzeczywiście, w dobie pandemii niektóre branże ucierpiały znacznie mocniej od pozostałych. Wzbudziło to powszechne poczucie solidarności społecznej i wzmocniło zjawisko patriotyzmu konsumenckiego. Co więcej, o wielu małych biznesach i lokalnych rzemieślnikach można było usłyszeć po raz pierwszy właśnie dzięki apelom w mediach społecznościowych o ich wsparcie, co w mojej ocenie mogło jeszcze silniej związać tutejszych konsumentów z regionem.
Jako firma nie pozostaliśmy obojętni na ten trend, w dobrym tego słowa znaczeniu, czego przykładem było chociażby zamawianie posiłków od lokalnych restauratorów czy włączenie się do akcji chryzantema, która swoich zwolenników miała także w Białymstoku.
Jednakże patriotyzm konsumencki był obecny w naszych wyborach od dawna, nie tylko w momencie kryzysu, jaki obserwowaliśmy w 2020 roku. Zawsze w pierwszej kolejności szukamy firm lokalnych do realizacji różnych projektów i zakupów. To przecież od naszych decyzji zakupowych zależy, ile pieniędzy zostanie w obiegu lokalnym, krajowym, a ile zasili kapitał zagraniczny i warto o tym pamiętać cały czas.
Kiedy właśnie przez pandemię wystrzelił rynek zakupów internetowych, w jakiś sposób przeorganizowaliście pracę firmy?
- Pandemia mocno sprawdziła kondycję branży e-commerce, stawiając przed nią szereg wyzwań - od czasu realizacji zamówień, po jakość obsługi klienta. Zakupy przez internet stały się nie tylko wyborem, ale i dla wielu konsumentów koniecznością, przez co odnotowaliśmy bardzo duży napływ nowych klientów, zamawiających produkty online po raz pierwszy w życiu.
Nasza praca zatem w największej mierze skupiła się na zachowaniu stabilności w realizacji zamówień, przy jednoczesnym utrzymaniu najwyższej jakości obsługi klienta. Duża w tym rola stałej optymalizacji procesów zakupowych i ich automatyzacji, o które warto zadbać zawczasu, zanim dotknie nas rekordowa ilość zamówień. W tym gorącym okresie ogromnym ułatwieniem były także wypracowane już standardy komunikacji z klientem we wszystkich kanałach tak, by szybko i w pełnej gotowości udzielić odpowiedzi na lawinę zapytań.
Niestety, o ile można usprawniać pewne procesy techniczne, nie da się zautomatyzować pracy ludzkich rąk. W związku z tym, by nie dopuścić do opóźnień i racjonalnie rozłożyć siły, zwiększyliśmy liczbę osób w naszym magazynie kompletujących i pakujących zamówienia. To wszystko pozwoliło nam gładko przestawić się na pracę na najwyższych obrotach i sprawnie przejść przez ten gorący okres.
W styczniu powiedzieliście mi, że mając porządne zaplecze i stabilną sytuację na polskim rynku, nie ma powodów do obaw przed wejściem na rynki zagraniczne. No i kilka tygodni później z ogromną siłą zaatakował SARS-CoV-2...
- Tak, a sytuacja w Polsce przestała być stabilna i w naszym przypadku spowodowała dynamiczny wzrost obrotów na rynku lokalnym, wymuszając natychmiastową reakcję na to, co dzieje się tu i teraz. Priorytetem stała się optymalizacja pracy i procesów w dobie pandemii, o których wspomniałem wcześniej, by zaspokoić potrzeby zakupowe polskich konsumentów. Oczywiście nie przestajemy myśleć o rynkach zagranicznych i na pewno podejmiemy to wyzwanie w najbliższym możliwym czasie.
W ogóle w takiej sytuacji można coś zaplanować na najbliższe miesiące, mieć realne założenia co do rozwoju firmy?
- Zawsze warto rozpoczynać rok z założeniami i dążyć do ich realizacji. Niemniej, pewnie dopiero po pierwszym kwartale 2021 będzie możliwa realna ocena możliwości i ewentualne planowanie. W chwili obecnej sytuacja jest nawet bardziej wzrostowa niż stabilna, ale czy ten stan się utrzyma i pozwoli działać? Zachowam ostrożność i powiem - zobaczymy.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Skoro "szaleje pandemia", dlaczego szpitale są puste a trup nie ściele się na ulicy? https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/newsamp-bialystok-szpital-tymczasowy-za-ponad-14-5-mln-zlotych-stoi-,nId,4968092