
Kamery, które miały wyłapywać kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle są częścią systemu zarządzania ruchem. Są, ale w rzeczywistości nie działają. Nie ma komu łapać kierowców i nie ma komu wystawiać mandatów.
O tym jak się jeździ po Białymstoku najlepiej zapytać zawodowych kierowców. System zarządzania ruchem przeklinają od pierwszego momentu, kiedy tylko został uruchomiony. W ciągu dnia system zaczyna wariować na lewoskrętach i strzałka potrafi się palić zaledwie 3 sekundy. W nocy często zdarza się stać na czerwonym świetle, bo pali się z każdego kierunku jazdy. A przecież miało tak nie być.
Miało też nie być kierowców, którzy potrafią wciskać pedał gazu przed skrzyżowaniem i przejeżdżać na czerwonym świetle. Pomagać temu miały kamery, które są częścią systemu zarządzania ruchem. Pomagać miał też specjalnie kupiony system do mandatowania, bo system za blisko 30 milionów złotych takiej funkcji nie miał. Wszystko to zdało się dokładnie na nic. A przynajmniej nie na długo. Zmieniły się przepisy i straż miejska nie ma prawa wystawiać mandatów po analizie nagrań z tychże kamer, jakie pojawiły się na kilku dużych skrzyżowaniach w Białymstoku.
- Prezydent Białegostoku wystąpił do Głównego Inspektora Transportu Drogowego z wnioskiem o przejęcie przez ten organ stacjonarnych urządzeń rejestrujących. Obecnie miasto oczekuje na stanowisko w tej sprawie - poinformowała nas jeszcze w styczniu 2016 roku Kamila Busłowska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego.
Od tego czasu minęły dwa lata i wiadomo, że ani Inspekcja Transportu Drogowego, ani Policja, nie zajmują się i nie mają zamiaru zajmować się wystawianiem mandatów za przejazd na czerwonym świetle zarejestrowany kamerami z miejskiego systemu zarządzania ruchem. Bo również Policji prezydent chciał wcisnąć nagrania, aby ta ścigała kierowców popełniających wykroczenie.
Wielu zawodowych kierowców jeździ po ulicach z aplikacją Yanosik, która ostrzega przed lokalizacją fotoradaru, patrolem drogówki, wypadkiem czy kontrolą inspekcji transportu drogowego. Ostrzega także o kamerach na skrzyżowaniach w Białymstoku, które w zasadzie mogą służyć jako wątpliwej urody ozdoba.
- Co ja mam powiedzieć? Ile można mówić i przeklinać całe to ustrojstwo? Zanim tego nie było, człowiek jeździł normalnie. Teraz wszędzie trzeba stać, bo ponarabiali tych świateł bez tołku. Ot były pieniądze to kupili zabawkę. A, że nie działa, to już nikogo nie interesuje. Moim zdaniem ktoś powinien za to odpowiedzieć – mówi naszej redakcji Waldemar, kierowca taksówki w Białymstoku.
Czy dzięki systemowi zarządzania ruchem jest bezpieczniej? Niekoniecznie – patrząc na dość liczne stłuczki w różnych częściach miasta. Czy mniej kierowców jeździ teraz na czerwonym świetle? Wydaje się, że straszak działał za krótko. Znów jest tak jak było, tyle, że z niedziałającym systemem.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
pieniądze wywalane jest w błoto - oni mają świadomość, że większość kierowców ma yanosika, który się bardzo dobrze sprawdza, ale brną dalej w marnotrawienie pieniędzy... BRAWA
Ktoś powinien beknąć za to i niech powiedzą co zrobili ze starym systemem świateł (pełna gospodarność) utylizacja .tak rządzić to wielka sztuka.CO ze starym oświetleniem i monitoringiem kamerowym stadionu miejskiego.,podobna gospodarność.